niedziela, 18 listopada 2012

Bohaterowie Sybiru 1936



  Post zaczęłam przygotowywać z myślą, że wstawię go 11 listopada, jednak "Pan Tadeusz" z 1928 roku okazał się, na tamtą chwilę, dla mnie ważniejszy. Byłam tak na "świeżo", pod jego wielkim wrażeniem. Nie wiem jaka teraz będzie częstotliwość moich wpisów, ponieważ moje życie w tym tygodniu zmieniło się diametralnie..



MOTTO
  ...Wola stworzenia silnej Armii Polskiej  stanowiła, iż wszędzie gdzie los złączył mężów polskich, tworzyły się oddziały wojskowe. Dola nieubłagana uczyniła z was żołnierzy oddalonych od Ojczyzny o mil tysiące i wyznaczyła wam miejsce w kraju obfitym w ślady męczeństwa tych, co cierpieli za sprawę polską.
 /Wyjątek depeszy z dn. 18.09.1918 r. do 5-ej Dyw. Syb. od Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego/
Takimi słowami zaczyna się ten film.

   Na pewno nie były to łatwe czasy. Właściwie żadne czasy nie są łatwe. Z pewnością ciężko dziś być gorliwym patriotą tym, którzy nie mają pracy, mimo, że jej szukają- lub w inny przykry sposób dotyka ich złe funkcjonowanie państwa. Wzajemne przepychanki, korupcje itp. Być może każdemu pokoleniu wydaje się, że żyje w ciężkich czasach. Mnie, niestety, też dopadł kryzys i szukałam pracy prawie rok. Bywałam naprawdę w kiepskim nastroju, bo nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło tak długo czekać na efekty swoich starań. Dobrze, że mam bloga i mogę choć na chwilę oderwać myśli od codzienności. Ale, czy można w takich sytuacjach się załamać i przeklinać rząd i kraj w którym się mieszka? Można. Najczęstsze wymagania pracodawców, które dyskwalifikowały mnie od razu to: brak orzeczenia o niepełnosprawności, brak statusu ucznia i wiek do trzydziestu lat. Będąc trzydziestoparoletnią kobietą, nieraz czułam przy tym ostatnim ukłucie w sercu : Jestem za stara, prawie w wieku Matuzalema. Jednak jak napisałam, wreszcie, w tym tygodniu, znalazłam pracę. Gdzie? W markecie. Nie jest to spełnienie moich marzeń i tyle w temacie.

  Wielu -gdy trafiła się okazja lub gdy się odważyli- wyjechało i wyjeżdża za granicę za tzw. chlebem. Tam też nie ma miodu, ale podobno bywa lepiej. Nie wiem, nigdy nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać w tej sprawie. Wiem, że bez sensu jest "gdybać", bo co jest już historią, to się nie zmieni, mimo to, nieraz pytam się samej siebie: co, by było gdyby te miliony emigrantów tu, w Polsce musiały jednak zostać i tu szukać pracy? Czy byłaby wtedy rewolucja? Wojna domowa i okrzyki "my chcemy chleba!"? A co rząd wtedy by odpowiadał? W pesymistycznym założeniu: to jedzcie ciastka...

Walka o godne życie, o wolność, często była początkiem strasznych wojen i rewolucji. Wielu bezimiennych bohaterów poległo za wymienione wartości, oddając życie za sprawę, za innych. Bezwarunkowo, nie oczekując w zamian żadnych osobistych korzyści. Więc mimo rozgoryczenia, które dopada nas w trudnych, obecnych sytuacjach, na pewno powinniśmy pamiętać o tych ludziach, o naszych odważnych i walecznych przodkach. Mi, pamieć o przeszłości dodaje sił do życia w trudnych momentach. Nigdy nie powinniśmy tracić nadziei. I właśnie film Bohaterowie Sybiru w reżyserii Michała Waszyńskiego,  ma za zadanie wywołać czy obudzić w widzu wyżej wymienione emocje.


   Tytułowi bohaterowie to polscy jeńcy wojenni, którzy po zakończeniu I Wojny Światowej, znajdowali się w obozie jenieckim na Syberii. Zorganizowali tam punkt werbunkowy do Wojska Polskiego. Stworzony w ten sposób oddział, pod wodzą porucznika Stefana Winiarskiego (Adam Brodzisz), wyrusza na wojnę do Mikołajewska, który jest zajęty przez białogwardzistów. Jednak w drodze zostają napadnięci i przepada im cały zapas jedzenia. Wygłodzeni i zdesperowani postanawiają ukraść pociąg czerwonoarmistów. Udaje im się to i w ten sposób docierają do miasta, gdzie wreszcie zdobywają pożywienie. Wyruszają w dalszą drogę, jednak po pewnym czasie okazuje się, że tory są uszkodzone. Postanawiają zawrócić do miasta co, niestety dopiero na miejscu, okazuje się złym pomysłem. Sierżant Władek (Eugeniusz Bodo), by ratować swoich współbraci decyduje się na samobójczą misję...


Nie wiadomo kto puka do drzwi-kadr z filmu
Eugeniusz Bodo jako producent, w obliczu przeważających na ekranach kin komedii, zdecydował się postawić tym razem na dramat. Ludzie, którzy dawali pieniądze na produkcję, wręcz wymuszali w filmach akcję komediową. Miało być wesoło i już. Bodo był nie tylko aktorem, ale także pierwszym i jedynym przedwojennym producentem swoich filmów. Jego wytwórnia Urania radziła sobie całkiem nieźle a film o bohaterach Sybiru, był już szóstym filmem realizowanym przez nią. Czasami Bodo bywał także współautorem scenariusza- jak i w tym przypadku.  Jak wspomniałam film jest wojennym dramatem, jednak w paru momentach -zwłaszcza na początku- bywało zabawnie. Dużo takich scen wypadło z udziałem małej córeczki porucznika, Zosi (Lala Górska).
Eugeniusz Bodo-kadr z filmu 

Trzy wypowiedzi Eugeniusza Bodo, dotyczące filmu:
"Ten obraz nie będzie rewelacją, nie będzie szczytem sztuki filmowej, nie będzie arcydziełem. Mam zupełne inne aspiracje. Chcę stworzyć film dobry i uczciwy, film, który będzie miał ręce, nogi i głowę. Film, który będzie zrealizowany z sensem, a nie przypadkowo i chaotycznie"

 "Ludzie w moim ostatnim obrazie to istoty żywe i pełne prawdy życiowej, nie zaś kukły papierowych bohaterów, kwękające na minorowe tony źle pojętego patriotyzmu"


"Moim największym marzeniem jest przełamanie zwyczajów widza. Na polskim filmie nie poddaje się wzruszeniu, uważa to dla siebie za ujmę. Woli rozważać inne problemy: ' Jak on zdążył się przebrać  kiedy tamten zjadł obiad, ile dni upłynęło, żeby mi taka broda wyrosła, kiedy miałem czas się ogolić ' Ten nadmiar pytań, zresztą najzupełniej logicznych, ale odbierających całości polot i swobodę, jest największym ciężarem polskiego filmu. I moim największym zmartwieniem"


A takimi słowami kończy się ten film...
Teraz, gdy stoimy z bronią w ręku pod polskimi sztandarami nie wolno nam zapominać o tych, którzy nie doczekali tej wielkiej chwili o tych którzy oddali swe życie za Ojczyznę. Cześć pamięci bohaterom!

   Bodo zrealizował dwa filmy poruszające temat historyczno-patriotyczny: Był to omawiany tutaj film Bohaterowie Sybiru i wcześniejszy, z 1930, Na Sybir. Ich wymowa i zawarte elementy propagandowe nabrały szczególnej wartości po śmierci Józefa Piłsudskiego. Nie sposób również nie zauważyć ironii losu, wobec późniejszych wydarzeń w życiu Bodo. Niestety, również znalazł się w pociągu donikąd...


Ciekawostki:
- Na potrzeby produkcji, z powodu braku śniegu zimą na przełomie roku 1935/36, zbudowano całą syberyjską wioskę. Kilkaset ton soli i naftaliny imitowało śnieżny puch.
-Nie obeszło się bez niebezpiecznych momentów w czasie filmowania przeprawy przez "ściętą lodem" rzekę. Cieniutka powłoka lodowa nie utrzymała grupy aktorów i skończyło się na paru przymusowych kąpielach.
-Krystyna Ankwicz ( Janka, żona porucznika Stefana), wnuczka powstańca polskiego, była jedyną "dorosłą" kobietą występującą w filmie (oprócz małej Lali Górskiej (Zosia), która w filmie grała córkę Janki i Stefana)

                                     Jedna z piosenek z filmu "Płyń, Wisełko"

sobota, 10 listopada 2012

"Pan Tadeusz" Ryszarda Ordyńskiego-cyfrowa rekonstrukcja





Dowiedziałam się z internetu w czwartek (08.11), że re-premiera Pana Tadeusza, będzie wyświetlana 09.11 o godzinie 19-tej, w 40  kinach studyjnych i lokalnych w całej Polsce. W związku z tym, z wypiekami na twarzy, rozpoczęłam poszukiwania takiego kina, w moim pobliżu. 
  Najbliżej mojego miejsca zamieszkania, okazało się Kino Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Do Wrocławia mam dobre połączenie. Busy Lubin-Wrocław kursują co pół godziny, podróż trwa około półtorej godziny. Z tym, że ostatni bus odchodzi z Wrocławia w stronę Lubina o 22.30 i trochę obawiałam się, że mogę na niego nie zdążyć. Mimo to zdecydowałam się jechać. Co będzie, to będzie. Byłam we Wrocławiu wieki temu i nie za bardzo orientowałam się gdzie powinnam szukać kina. W związku z tym wydrukowałam sobie super extra mapkę. Planowałam wysiąść na przystanku autobusowym przy dworcu Świebodzkim -zabijcie mnie, ale z wrażenia pomyliłam w swych założeniach dworzec Świebodzki z Głównym ;)- a wysiadłam przy Głównym i moja mapka na nic mi się zdała, ponieważ nie obejmowała swym zasięgiem dworca Głównego.


 I nic, tylko usiąść i płakać, jak powiedziałby Pawlak z Samych Swoich. Jednak nie zdecydowałam się na taką załamkę. Muszę znaleźć kino, przecież bilet już kupiony! Pierwszą osobą, którą spytałam się o drogę, była pani pracująca w toalecie dworcowej- kazała mi iść prosto, na zachód, niech pani idzie cały czas prosto. Poszłam więc prosto. Idę i idę, ale ileż można iść prosto? 


Ponownie spytałam się o ulicę Kazimierza Wielkiego i pani poinformowała mnie, że teraz mam skręcić w prawo, następnie iść cały czas prosto aż do przejścia podziemnego i to już będzie ta ulica. Doszłam do przejścia obok którego, była informacja, że kino, którego szukam znajduje się w oddaleniu 500 metrów. Dobry Anioł nade mną chyba czuwał ;) Jednak przyjechałam półtorej godziny za wcześnie i w związku z tym, dla zabicia czasu, włóczyłam się jakiś czas po rynku. Po długim czasie oczekiwania, wreszcie znalazłam się na sali kinowej, na swoim miejscu...

   Pokaz  filmu poprzedziła bezpośrednia transmisja na żywo z otwarcia kina Filmoteki Narodowej- Iluzjon z Warszawy. Transmisję poprowadziła Agata Konarska, wypowiadał się też Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Bogdan Zdrojewski, który jak się okazało, był głównym inicjatorem doprowadzenia kina Iluzjon do dawnej świetności. Zamiast tradycyjnego przecięcia wstęgi, które jest wyznacznikiem oficjalnych otwarć różnych instytucji, tutaj oficjalnie zapalono niebieski neon Iluzjon na zewnątrz budynku.


 Na sali kina w Warszawie dojrzałam Andrzeja Wajdę, który jak wiadomo, jest reżyserem współczesnej wersji Pana Tadeusza. Na żywo zobaczyliśmy również salę kinową w Wilnie, w którym re-premierę filmu zamierzała oglądać sprawczyni całego zamieszania- osoba prywatna, z Wrocławia, która przez przypadek odnalazła taśmy swojego ojca, z zachowanymi fragmentami filmu. Wcześniej Filmoteka dysponowała fragmentem filmu około 40-minutowym, a obecnie film trwa nieco ponad dwie godziny. I to jeszcze nie jest wersja kompletna.


  Dwie godziny mogłyby się wydawać  dosyć długie, jak na przeciętny czas trwania filmu. Jednak wierzcie mi, zleciały jak z bicza trzasnął. Naprawdę ogrom pracy włożyła Filmoteka, byśmy mogli cieszyć oko i ucho. Obraz był bardzo wyraźny (cyfryzacja techniką 4K) , a do tego cudne ujęcia przyrody i przepiękna muzyka skomponowana specjalnie do filmu przez Tadeusza Woźniaka (nie wiadomo jaka była oryginalna). I chociaż przez cały film muzyka  cudownie umilała widzom czas, to jednak najbardziej utkwił mi moment, gdy Jankiel grał na na cymbałach. Było cymbalistów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu- tym jednym cytatem podsumuję więc jego występ, a współcześnie: Jankiel dał czadu! 

 Jednak przy wspomnianym fragmencie, nie chodzi tylko o muzykę, ale także o samą postać Jankiela- świetnie wcielił się w nią Ajzyk Samberg- oraz o znakomite ujęcia i przejścia (retrospekcje) w momencie gry na cymbałach- sceny, niczym z obrazu Matejki Rejtan- przedstawiające protest przeciwko I rozbiorowi Polski.
Jeszcze polska nie zginęła! Marsz Dąbrowski do Polski! pięknie również brzmiał hymn Polski na cymbałach. Naprawdę, wielkie gratulacje i ukłony dla kompozytora muzyki do filmu, Tadeusza Woźniaka.

Stefan Jaracz jako Napoleon 
 Według mnie, wszyscy aktorzy zdali egzamin bardzo dobrze. Tak się wtedy grało, takie były kanony urody, taka była charakteryzacja postaci. Jednak dla niektórych widzów, to co dla mnie jest magiczne i piękne, to dla nich było zabawne. Obok mnie siedziała dziewczyna, a jej chłopak, jak słyszałam, co chwilę dusił się ze śmiechu. Wiadomo, były momenty zabawne i ja się wtedy śmiałam i cała sala. Ale bez sensu dla mnie było ciągnąć do kina kogoś, kogo stare kino nie wprawia w zachwyt- byle tylko nie być samej. Tak prawdopodobnie byłoby i z moim mężem (podejrzewam, że ziewałby co chwilę), więc pozwoliłam mu łaskawie zostać w domu. Dla swojego i jego dobra. 


Pierwszy raz "dotknęłam" naprawdę z bliska starego kina i odczułam dzięki temu prawdziwą jego magię. Powiem Wam, że moje zainteresowanie przedwojennym kinem pogłębia się z każdym dniem i coraz bardziej się w to wkręcam. Cudownie było zobaczyć z tak bliska, osoby, które grały w tym filmie. Tych wszystkich ludzi już nie ma na świecie, nie możemy ich już poprosić o autografy, ani zobaczyć na kanapie w telewizji śniadaniowej, ale dzięki doskonałości obrazu, można jednak było odczuć ich niesamowitą bliskość. 

Pierwszy raz oglądałam przedwojenny film w kinie, pierwszy raz byłam w kinie sama, wcześniej zawsze z dziećmi na bajkach, albo z mężem na "dorosłych" filmach- w swoich upodobaniach do starego kina jestem w swoim najbliższym otoczeniu sama. Ale jak zauważyłam parę osób, zwłaszcza pań, było w takiej samej "samotnej" sytuacji. Nie pamiętam też kiedy ostatnio byłam w kinie przy praktycznie pełnej sali. I wyobraźcie sobie, że na koniec wszyscy obecni podsumowali znakomite dzieło Ryszarda Ordyńskiego -jak i całej ekipy pracującej przy cyfryzacji- cudownymi, spontanicznymi oklaskami. Kultura musi być... 

Gdy byłam już w drodze do domu, mąż zadzwonił i spytał się mnie:
- I co, było warto?
- Tak, było warto...-odpowiedziałam bez zastanowienia.
_______________________________________________

Równolegle z re-premierą kinową miała miejsce re-premiera internetowa. Film "Pan Tadeusz" był, niestety tylko przez kilka dni, dostępny do obejrzenia za darmo tutaj . Może jeszcze kiedyś będzie;) Na stronie jak na razie jest zwiastun i dużo ciekawych informacji na temat projektu.

Natalia Lesz "Chciałabym"-oficjalny teledysk Filmoteki Narodowej promujący film "Pan Tadeusz" z 1928 roku:

                                          
Powiązane wpisy:
Pan Tadeusz 1928
Stefan Jaracz

    
źródła: pierwsze trzy zdjęcia zrobiłam ze swojego miejsca w kinie, przy robieniu screenów i gifa korzystałam ze strony Filmoteki Narodowej. 

środa, 7 listopada 2012

Eugeniusz Bodo na wesoło



Eugeniusz Bodo jako Chevalier
Zapewne, Eugeniusz Bodo kojarzy się większości z błyskotliwym poczuciem humoru i rolami komediowymi (chociaż miał w swoim dorobku także role dramatyczne). "Fabrykant wesołości" jak napisano o nim w tygodniku "Kino". Wiele osób z jego otoczenia mogło się o jego usposobieniu przekonać na "własnej skórze", czy to w pracy, czy w chwilach wolnych od niej. Chciałabym przedstawić kilka jego takich wypowiedzi czy zachowań, świadczących o tym, że był człowiekiem wyjątkowym i miał duży dystans do wielu życiowych spraw- potrafił żartować także z siebie samego, co nie każdemu się udaje. Niektóre, poniższe fragmenty nie dotyczą jego wypowiedzi, ale "dotykają" Bodo w sposób zabawny więc także je zamieściłam. Inspiracją i źródłem na podstawie którego powstała ten wpis, jest oczywiście książka "Eugeniusz Bodo 'Już taki jestem zimny drań' " Ryszarda Wolańskiego.
                                                          
                                                             *
"Jeden z kelnerów z tzw. prowincji nie rozpoznał Bodo. Wił się w lansach, bo nie wiedział jak go ma tytułować. Wybawił go z opresji sam Bodo, mówiąc: 'Młody człowieku nie męcz się dłużej i mów mi po prostu Boże' ".

Powiedzonko o nim brzmiało: zdolny ale leń. Żartobliwy kalambur Adolfa Dymszy, do dziś aktualny brzmi: "Gra pan jak Bodo! Dlaczego? Bo do du..."

Miłostki i flirty są nieodłącznym życia artystycznego. Tak było, jest i pewnie pozostanie. Czy Bodo był inny? "Amantów par excellence nie grywam, gdyż uważam, że do tego trzeba mieć albo ładną, albo bardzo ciekawą twarz. Co do mnie, może posiadam te zalety, ale... dla bardzo bliskich i życzliwych znajomych" powiedział w jednym z wywiadów.


"Kurjer Filmowy" 1929, miniwywiad z Eugeniuszem Bodo, podobno autentyczny.
"Sympatyczny i popularny artysta rewji stołecznej oraz bohater szeregu filmów polskich Eugenjusz Bodo- ma wśród wielu talentów niesłychaną zdolność robienia "kawałów". Onegdaj spotykamy go w Leo Filmie, gdzie gra do obrazu "Uroda życia". Bodo siedzi zamyślony. 
-Nad czem pan tak rozmyśla?
-Opracowuję swoją nową rolę.
-Czy został pan zaangażowany?
-Wkrótce otrzymam engagement zagraniczny, gdzie będę nakręcał scenę do filmu dźwiękowego.
-Oh, czy to trudna rola?
-Trudna i odpowiedzialna. Będę robił... czkawkę"

"Jedna z młodych gwiazd filmowych otrzymała w podarunku psa doga -donosił "Kurjer Codzienny"- którego chce nazwać Bodo. Waha się jednak, bo nie wie, czy Bodo nie poczuje się tem urażony"

Regionalny "Bjuletyn Teatru Świetlnego Słońca" w rubryce Dowcip aktora napisał: "Jednego ze znanych aktorów, pana B..., który w dodatku jest bardzo dumny ze swego powodzenia tak w teatrze, jak i w kinie, przedstawiają pewnemu dyrektorowi. Ten mówi:
-Ach, bardzo mi przyjemnie, zdaje się, że pańską twarz już gdzieś widziałem...
-To niemożliwe -mówi obrażony aktor- od urodzenia noszę swoją twarz na tem samem miejscu"

Dziennikarka "Kina" pyta się Bodo co robi:
"-Odpisuję na listy -odpowiada mi na pytanie.
-Jak to sam -dziwię się- zawsze wyobrażałam sobie, że gwiazdy mają sekretarzy, którzy im te sprawy załatwiają.
-E, bujda. Zresztą lubię te listy i chętnie na nie odpowiadam. (...) Nie wiem, czy mam się z czego radować  czy smucić  ale listy, które otrzymuję od swoich wielbicielek i wielbicieli są przeważnie pełne... szacunku dla mnie. Listy miłosne, jak to się zdarza z moimi kolegami, są u mnie rzadkością. Źle jest widocznie ze mną. Nie kochają mnie, a szanują, nie wychwalają moich "wdzięków", ale moje uczucia synowskie i miłość do matki. (...) Z żadnego listu się nie śmieję, żadnego nie lekceważę. (...) Im więcej w listach jest pochlebstw, tem większą zachowuję rezerwę, tem więcej ostrzę swój samokrytycyzm, bo przyjść może taki czas, gdy listy będę otrzymywać jedynie od... wierzycieli"  

Recenzent tygodnika "Kino" donosi:
" W towarzystwie pięknej, młodej kobiety, i z ulubionym psem Sambo, siedział w zacisznym kąciku restauracji i cicho z nią gawędził.
-Musi ci być miło grać  z taką czarującą partnerką, jaką jest pani Marysia Modzelewska -zagadnął zaprzyjaźniony z artystą skryba M.S.- My z widowni zazdrościmy ci serdecznie. Łatwo jest zakochać się w pięknej kobiecie?(...)
-Ależ oczywiście...-odpowiedział zaskoczony śmiałością dziennikarza Bodo- że... pani Modzelewska jest czarującą kobietą, ale zakochać się?
-A czy zechcesz mi coś opowiedzieć o pierwszej miłości i pierwszym pocałunku?
(...) Bodo uśmiechnął się jakoś dziwnie i tajemniczo.(...) Chwilę milczał, zaciągnął się kłębem dymu, wolno wstał, najbardziej szarmanckim ruchem wskazał na swoją towarzyszkę (sukę Sambo) i uroczyście rzekł:
-Oto moja pierwsza miłość!
(...) Zdziwiony Sambo od czasu do czasu podnosił z pod stolika swój olbrzymi pysk i zdawało się, że się również uśmiecha i dzieli szczęście swego pana. Miłe czytelniczki, czy miałem jeszcze pytać o pierwszy pocałunek?"

  "Kurjer Bydgoski" o filmie "Robert i Bertrand-czyli dwaj złodzieje" z 1938.
Bodo i Dymsza po przeczytaniu scenariusza, chcąc jak najwierniej odtworzyć swe role, szukali natchnienia w autentycznym środowisku warszawskich opryszków."Mówi się, że studia prowadzili obaj tak gorliwie, iż jeden z "królów" tego świata proponował im przyjęcie do "ferajny". Tak znakomicie opanowali gwarę złodziejską, że odnosi się wrażenie, iż z tego właśnie świata pochodzą".


Napisów jest dużo, bardzo dużo, a lektura zajmująca. Wypisane ołówkiem, atramentem, wydrapane scyzorykiem, wymalowane pomadką do ust. "Geniuś", "O mój Genjuszu", "Ukochany artysto", "Najcudniejszy Boduleczek", "Twoja na zawsze". Dalej kolejne, nabazgrane tą samą ręką, z małymi odstępami, które sprawiają wrażenie, że nie były pisane jednego dnia: "Ty, tylko ty", "Błagam jutro o spotkanie o 7 rano w Łazienkach", "Podły, dlaczego nie przyszedłeś", a na końcu "Kocham cię".
 Na wysokości trzeciego piętra napisy nagle urwały się. (...)
-Przez tą ścianę grożą mi eksmisją. Gospodarzowi domu już sprzykrzyło się ciągle odnawiać schody. I co ja biedny zrobię, jak mnie wyrzucą -żalił się Bodo- W piwnicy będę musiał nocować albo pod Mostem Poniatowskiego.


I na koniec...

Idealna kobieta według Bodo:
"Przede wszystkim kobieta musi być kobietą! To nie frazes- to zasadnicza rzecz. A przy tem koniecznie trochę człowiekiem! Bo ja zawsze w kobiecie szukam także człowieka. Wolę oczywiście, żeby ten człowiek-kobieta był ładny, ale może być także brzydki- nie szkodzi, byle tylko ona była miła"

hmm... 

sobota, 3 listopada 2012

Głos pustyni 1932



  Współproducentem, autorem scenariusza i jednocześnie aktorem występującym w filmie, był Eugeniusz Bodo. Pierwszy raz pokazał się szerszej publiczności z brodą, którą specjalnie dla filmowej postaci zapuścił. Z brodą ową obnosił się jeszcze przed wyjazdem i rozpoczęciem realizacji filmu- do prasy trafiły więc zdjęcia z jego "nową" twarzą. Wiele czytelniczek "Kurjera Codziennego" zachwyciło się fizjonomią Boda i w listach do redakcji wyrażały prośbę, by brody nigdy nie golił. A ja po raz pierwszy, bodajże, widziałam przedwojenny film kręcony poza granicami Polski. Ekspedycja filmowa wyruszyła pociągiem do Berlina, przez Paryż do Marsylii, później statkiem aż do dalekiej Algierii. Realizacji filmu podjęła się spółka, pod nazwą B-W-B, założona przez trzech przyjaciół -Bodo jak wspomniałam był autorem scenariusza oraz grał szejka Abdullaha, Michał Waszyński podjął się reżyserii, a Adam Brodzisz wcielił się w rolę sierżanta Milczka. Głos pustyni to z pewnością wyjątkowy film tamtych czasów.

   Na afrykańskiej pustyni ukrywa się niebezpieczny i groźny szejk Abdullah (Eugeniusz Bodo). Kryjówkę jego udaje się odkryć francuskiemu wywiadowcy, sierżantowi Milczkowi, który z pochodzenia jest Polakiem. Niestety wpada w ręce Abdullaha. Młodego, przystojnego żołnierza ratuje z opresji piękna żona szejka, Dżemila (Nora Ney). Uwalnia go i pomaga w ucieczce. Wiedząc, że ze strony krwawego męża może grozić jej niebezpieczeństwo za to, co zrobiła i chcąc być bliżej nowej miłości, decyduje się opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania. W mieście zatrudnia się jako tancerka i łudzi się nadzieją, że ujrzy Milczka gdzieś przypadkowo. Jej trud i poświęcenie się opłaci. Odnajduje ukochanego i uwodzi go. Zostają kochankami. Z czasem jednak w otoczeniu przystojnego sierżanta pojawia się inna piękność, turystka Jenny Burton (Maria Bogda). Dżemilę dręczą obawy, że jest zdradzana. Zrozpaczona, wraca do męża i namawia go do krwawej zemsty...


   Film oglądałam z zaciekawieniem, ponieważ tak jak napisałam we wstępie, nie spotkałam się dotychczas z tak egzotycznym obrazem kina przedwojennego. Czy trud ekipy się opłacił? Kosztowny wyjazd, zmiana warunków klimatycznych, zmiana zewnętrzna Bodo- to tylko kilka przykładów. Ciężko mi to ocenić tak jednoznacznie. Mimo, że film oglądałam bez większego znużenia, a nawet, jak wspomniałam, z pewnym zainteresowaniem, to jednak muszę stwierdzić, że nie do końca mnie uwiódł. Niby film dźwiękowy, a w większości momentów czułam się, jakbym oglądała film niemy. Bo i charakteryzacja postaci i ich ruchy, skłaniały mnie ku temu odczuciu. O tyle dobrze, że czas oczekiwania na usłyszenie jakichkolwiek odgłosów czy rozmowy, umilała muzyka Henryka Warsa. Nie wiem, może to efekt zamierzony przez produkcję? Może Bodo, przeczuwał, że żaden film z epoki kina niemego z jego udziałem nie przetrwa? Podobno tylko jednemu się poszczęściło, to film Człowiek o błękitnej duszy z 1929 roku, jednak nie jest on dostępny szerszej publiczności. Nie wiem czy ktokolwiek w ogóle go widział....?

  Na pewno ogromnym plusem filmu są sceny batalistyczne, ujęcia oraz wszyscy aktorzy, łącznie ze  statystami- ponieważ są autentyczni, nie ucharakteryzowani. Zapewne współczesnym oczom przyzwyczajonym do postępujących efektów specjalnych wydadzą się, wspomniane tutaj świetne ujęcia, marne- jednak moje wrażenia są takie, że jak na początkujące polskie kino są dobre. Osoby, które widzimy przed kamerą jak i te których nie widzimy, bo są za kamerą- z pewnością włożyły ogromny wysiłek, by to nad czym pracowali nam się podobało. Oceniając film, o tym wręcz trzeba zawsze pamiętać.  


Bodo Abdullahu, gdziekolwiek teraz jesteś, powiem Ci, że ze wszystkich sił, starałam się usłyszeć Twój, głos pustyni... i udało się. Co prawda, było to jakby delikatne echo, słyszane z daleka, ale mimo to tchnące perfekcją. Jak zawsze!

"Wprowadzam modę i sam w niej wiodę prym,
i przed narodem noszę swoją brodę.
Trochę mi wstyd, że człowiek zbrzydł,
Lecz pieścić nie mam kogo, więc włosy rosnąc mogą..."
 Fragment tekstu piosenki z teatrzyku Wesołe Oko, autor tekstu Jan Brzechwa.

                                                                                                 
Tarnowski (Witold Conti) śpiewa piosenkę dla Jenny Burton (Maria Bogda)


                                            Dżamila (Nora Ney) tańczy 
                           

Ciekawostki:

-Na czas trwania wyprawy matka Bodo została mianowana "generalną opiekunką i matką całej kompanii". Pani Junodowa o wszystkie swoje filmowe dzieci dbała tak samo.

-W scenach wojennych brało udział 1500 jeźdźców konnicy arabskiej i spahisów oraz dwa bataliony wojsk regularnych, przydzielonych przez Francuzów.

-Bodo z naturalną "arabską" brodą robił prawdziwą furorę. Spotykały go same komplementy. Oczywiście z ust tamtejszych pań.

-Po podliczeniu wszystkich kosztów związanych z produkcją filmów Bezimienni bohaterowie i Głos pustyni okazało się, że firma "trzech trubadurów polskiego kina" B(odo)-W(aszyński)-B(rodzisz) jest bankrutem i wkrótce przestała istnieć. Mimo niezłej frekwencji skutek finansowy okazał się fatalny. Jednak mimo, że spółka upadła, przyjaźń przetrwała.

-Film powstał na podstawie powieści Ferdynanda Ossendowskiego zatytułowanej "Sokół pustyni", który był nie tylko pisarzem, podróżnikiem i nauczycielem, ale też antykomunistą. Ze względu na to, że pisarz ostro skrytykował rewolucję w swojej książce "Lenin", to po zajęciu Polski przez Rosjan, jego grób był pilnie poszukiwany. Gdy go odnaleziono, NKWD zarządziło ekshumację zwłok, ponieważ chcieli upewnić się czy wróg Lenina na pewno nie żyje.

                             Przykro mi bardzo, ale...
Powyższy tekst, został po większej lub mniejszej części skopiowany, i umieszczony na stronach bez pytania o zgodę i bez podania linku, czy źródła z którego korzystano:

http://www.bialystokonline.pl/glos-pustyni-w-forum,impreza,86226,3,1.html


http://www.coolturalnybialystok.pl/strefa-kultury/filmy/1349-1808-pokaz-filmu-pt-qglos-pustyniq-w-kinie-forum.html


                            ****  
       Wcześniejsze teksty, powiązane z tematem:
-Tajemnica śmierci Eugeniusza Bodo
-Nora Ney
-"Brodziszówka" czyli Maria Bogda i Adam Brodzisz



źródła: wikipedia, książka "Eugeniusz Bodo- Już taki jestem zimny drań" Ryszarda Wolańskiego.

LinkWithin