niedziela, 3 stycznia 2016

"Artyści w okupowanej Polsce" Remigiusz Piotrowski

Gdyby 1 września nie spadły z nieba bomby...*
  Takie z pozoru zwyczajne i krótkie pytanie, a jakże swoją wymową sprawia ból i żal i jak bardzo uruchamia wyobraźnię. Co by było gdyby... Ileż to razy w swoim życiu, gdy popełniamy błędy, cofamy się w czasie i układamy w głowie ponownie daną sytuację czy zdarzenie z nowym, lepszym scenariuszem. Niestety, tego co minęło nie da się cofnąć, nic nie możemy już naprawić, chociażby potrzeba zmiany przeszłości rozrywała nas od środka właśnie... jak bomba.

Zamiast wiszącego w powietrzu pyłu i wapna unosiłaby się się słodka woń kawy i obłoki tytoniowego dymu. Uwielbiam zapach kawy. Kojarzy mi się z domem, poczuciem bezpieczeństwa, może wymarzonym kominkiem z trzaskającymi w ogniu polanami i oczywiście dobrą książką. Nie można zmienić przeszłości, ale czy można zmienić swój sposób myślenia, przewartościowując swoje życie, ze względu na to co wydarzyło się w przeszłości?  Można. Czy mogą na tą naszą wewnętrzną przemianę wpłynąć wojenne przeżycia bardziej lub mniej znanych osobistości ze świata kultury, których losy przybliża nam lektura Remigiusza Piotrowskiego "Artyści w okupowanej Polsce" ? Myślę, że tak. Czy zawarte w niej historie o przedwojennych artystach o różnorodnych sposobach na życie i ceniących różne wartości, okażą się na tyle interesujące, by usiąść z nimi przy kominku? Z pewnością. Zwłaszcza dla każdego pasjonata -takiego jak ja- lubiącego zanurzać się w przeszłości, po to by odkrywać tych zapomnianych, a których moim zdaniem warto i trzeba pamiętać. Czas  okupacji i walki o wolność, o życie jest na pewno specyficznym czasem, nie podobnym do niczego o czym wcześniej każdy z nich marzył i w co wierzył.

Niemieckie zbrodnie są na porządku dziennym. Przypominają o nich zainstalowane w różnych częściach okupowanych miast szczekaczki i rozlepiane na słupach ogłoszeniowych listy zakładników. Trwają łapanki, w czasie których ulice i tramwaje pustoszeją. "Są tacy sami jak ja, gdy idę ulicą, nic ich inaczej nie kwalifikuje, nic ich nie wyróżnia. Jest przypadkiem, że nie są mną, że nie są każdym z tych, którzy ocaleli"- zapisze w dzienniku Zofia Nałkowska. Do organizowanych przez okupanta obław, w które wpadają także polscy artyści, dochodzi oczywiście nie tylko w Warszawie, tutaj jednak żyje najwięcej aktorów, literatów i muzyków. Nad każdym z nich przez cały okres wojny będzie krążyć posępny cień kripo i gestapo. Proszę zatem, by podczas czytania tej ważnej dla historii polskiej kultury, książki, wstrzymać się od ostrej krytyki i wiecznego potępienia tych, którymi często zwyczajny strach o bliskich, o siebie powodował, że błądzili. Nie bądźmy powojennymi fryzjerami.

  Uważam, że naprawdę mnóstwo pracy i zaangażowania trzeba było wykonać, by i tych bardziej i mniej znanych lub co gorsza całkowicie zapomnianych -w jednym miejscu, w jednej książce- niejako przywrócić do życia. Chociażby w naszej pamięci, a to już bardzo dużo. Brawa dla autora. Podziwiam i gratuluję. Przez strony książki przewija się bardzo wiele nazwisk artystów. Cieszyłam się jeśli znałam chociażby zarys życiorysu któregoś, ponieważ niestety nie wszystkie nazwiska wcześniej słyszałam. Jak sam tytuł wskazuje losy gwiazd opisanych w książce, to czas okupacji. A więc akcja rozpoczyna się od napadu na Polskę i kończy na Powstaniu Warszawskim. Podczas czytania dowiemy się kto jest zdrajcą, kto pozostaje wierny swoim ideałom bez względu na koszty, które w każdym przypadku groziły aresztowaniem, torturowaniem, więzieniem, głodem, brudem i co w wielu przypadkach, śmiercią. W czasie okupacji, nierzadko musieli podejmować decyzje nie do końca zgodne ze swoim sumieniem, po to by po prostu przeżyć.

 Wydaje mi się również, że autor książki jest bardzo odważnym człowiekiem. Przecież nie jest to temat, który jest popularyzowany w mediach i podawany w przystępnej dla przeciętnego widza czy słuchacza formie. Więc, nigdy nie wiadomo ilu czytelników sięgnie po książkę, zwyczajnie z obawy, że nie poradzi sobie z tematem. Wielka szkoda, naprawdę, żal serce mi ściska, że nie zobaczymy biograficznego filmu na dużym ekranie, o żadnym z opisywanych w książce artystów. A dlaczego tak myślę? To, że wcześniej była cisza, to rozumiem, taki mieliśmy ustrój polityczny. Ale ileż to już lat minęło od zakończenia wojny i okupacji hitlerowskiej, ile od upadku żelaznej kurtyny i okupacji ZSRR? I co? I wciąż cisza. Oprócz Eugeniusza Bodo, który doczekał się chociaż serialu (premiera na wiosnę), nikt inny, na poważnie nie zainteresował żadnego, zdolnego scenarzysty i reżysera. A wielu artystów naprawdę zasługuje na to, by o nich pamiętać. I by ich dzieje usłyszała cała Polska. Nie tylko pasjonaci i hobbiści.

Jan Brzechwa, kto nie zna Jana Brzechwy? Przypuszczam, że każde dziecko (z mojego pokolenia na pewno :)  i "Akademię pana Kleksa" również. A jakim był człowiekiem? Otóż, oprócz pracy miał on jeszcze jedną pasję- miłość. Wiecznie był w kimś zakochany. Więc na przykład Brzechwie -Żydowi z pochodzenia- sen z powiek spędza nie kripo, SS czy los getta. Jego tragedia to nieszczęśliwa miłość. Czy owa miłość doczeka się spełnienia i kto nią jest? Zaintrygowani? Mam nadzieję, że tak, bo ja bym była.
Inny, ważny dla polskiej kultury artysta, to Stefan Jaracz- naprawdę ogromnie utalentowany. Stworzył niezapomniane kreacje teatralne i filmowe. Jednak przede wszystkim był aktorem teatralnym i  kochał to co robił. Jak dowiedziałam się z książki, jednymi z jego ostatnich występów, były przedstawienia w stworzonym przez niego teatrze w ... Auschwitz. A jednak i tutaj, w tym zdawałoby się kompletnie zapomnianym przez Boga kawałku ziemi przeklętej, aktor spróbuje nadać życiu jakiś sens.
Nina Veidt
Jedną z zapomnianych jest Nina Veidt. Utalentowana i piękna aktorka teatralna. Podobno działała w ruchu oporu i angażowała się w pracę dla wywiadu alianckiego. Aresztowana w Warszawie, przewieziona do Berlina i ścięta toporem katowskim. Kilka zaledwie zdań o niej w książce niezmiernie mnie zaintrygowało i bardzo chciałabym się doczekać rozwinięcia jej historii. Czy jest na to choćby cień szansy? Pewnie nie. Podobnych, zapomnianych przez historię cichych bohaterów, jest w tamtym czasie wielu.  Więcej ciekawych historii osobowości świata kultury, oczywiście w książce.

Czy nadal zadajecie sobie pytanie czy warto sięgnąć po książkę? Jeśli tak, to napiszę w ten sposób: by ich teatr i śpiew wciąż trwał, nie można, po prostu zwyczajnie nie można pozwolić, by zapomniano o nich. Więc pomimo zranionych serc, okaleczenia psychicznego czy fizycznego, bez wiary w przyszłość- uważnie patrzmy i słuchajmy. Po prostu bądźmy widzami, takimi jak Powstańcy. Czy można przerwać koncert, gdy ma się przed sobą taką publiczność? Nierzadko są to obandażowane od stóp do głów ludzkie kukły, które nie są nawet w stanie podziękować  Zimińskiej brawami, a jednak ich stłumione okrzyki to dla artystki najpiękniejsze owacje. Pamiętajmy. Oni wciąż dla nas grają i śpiewają.

Życzę wszystkim Polakom, by nigdy nie musieli bać się o życie swoje i swoich bliskich. Być Polakiem nie jest to tak wielka rzecz, jak nam się wydaje. Ale przestać nim być, znaczyłoby przestać być człowiekiem. Ferdynand Goetel. I byśmy nigdy nie usłyszeli od okupanta, tak jak Mieczysław Fogg, po zaśpiewaniu piosenki "Ukochana ja wrócę", że Polski już nigdy nie będzie! Czyż są gorsze słowa dla prawdziwego Polaka, dla Polski, która nie tak dawno odzyskała niepodległość, by znów ją utracić?  Uczcijmy chwilą ciszy pamieć ofiar okupacji- niesłusznie skazanych, pomordowanych i zamęczonych artystów, których ostatnie sceny życia były strasznym dramatem. Nie ma braw, są tylko spływające po policzkach łzy.


             Serdecznie dziękuję wydawnictwu PWN za egzemplarz recenzencki                    

* Teksty pogrubione to cytaty z książki "Artyści w okupowanej Polsce" Remigiusza Piotrowskiego.
Tekst powstał na podstawie w/w książki.

LinkWithin