czwartek, 19 listopada 2015

Gdy mieliśmy zaledwie 50 groszy...




GRETA GARBO

"Było to w Berlinie. "Friedrichstrasse" nazywała się wówczas, według tytułu filmu, który szybko stał się popularny: "smutną ulicą". Panował tam wielki ruch, a i bardzo wiele nędzy. Młodzi aktorzy siedzieli po osiem godzin dziennie w małych cukierniach, przy "pół czarnej" i ze strachem myśleli o chwili zamknięcia lokalu- względnie o pojawieniu się jakiegoś mecenasa z bajki.
Mnie osobiście nie powodziło się nigdy tak zupełnie źle. Na dwa jajka w szklance i chleb z masłem prawie zawsze było mnie stać, chociaż często bywało to jedynym pożywieniem dnia. Był jednak taki dzień, którego nie zapomnę. Przeżyłam najprzykrzejszą chyba godzinę w życiu. Zbliżała się chwila zamknięcia lokalu, a ja siedziałam z moim niezapłaconym rachunkiem. Tego dnia byłam szczególnie lekkomyślna: dwa jajka w szklance, chleb z masłem i ciastko na dodatek. Pan płatniczy zataczał coraz szersze kręgi dookoła jedynego zajętego stolika. Jasne było, że chciał bym już wyszła. Nie mogłam jednak zawołać z gestem: "Proszę płacić" z tego prostego powodu, że nie miałam przy sobie potrzebnych pięćdziesięciu fenigów. Nie miałam ich także, nawiasem mówiąc w drugiej torebce, którą zostawiłam w domu, nie miałam ich również w domu, ani w banku na moim koncie. Dwadzieścia fenigów były całym i jedynym majątkiem jaki tego dnia posiadałam. A tego kapitału nie mogłam w żadnym wypadku naruszyć. Przeznaczony był na kolejkę podziemną, którą musiałam dotrzeć do domu.  
Trudno opisać niesłychanie przykre uczucie, jakiego doznawałam w tej sytuacji. Teraz jeszcze po latach zrywam się czasami ze snu i widzę twarz zaspanego i skrzywionego kelnera berlińskiego. Nazywał się Emil- pamiętam to doskonale. Jest to jedyne imię męskie, które sobie z tych czasów zapamiętałam. 

Nie, to byłoby nieścisłe. Jeszcze jedno zachowuję w pamięci. Imię Mauritz. W tej chwili rozpaczy wszedł do cukierni spóźniony gość. Reżyser szwedzki Mauritz Stiller, niezapomniany. Chciał wypić przed spaniem kieliszek koniaku. Ziomek, zbawczy anioł. W przeciągu minuty zostałam uratowaną przed kelnerem Emilem, w dwie minuty potem otrzymałam pierwszą większą rolę w filmie."

Mauritz Stiller był pionierem szwedzkiego przemysłu filmowego, scenarzystą i reżyserem wielu filmów krótkometrażowych z 1912 roku. Gdy wytwórnia MGM zaprosiła go do Hollywood jako reżysera, Stiller zawitał do wielkiego świata ze swoim nowym, cudownym odkryciem Gretą Gustafsson, którą powszechnie dziś znamy jako Gretę Garbo. 

Sama zainteresowana, od początków swojej kariery, unikała oficjalnych spotkań, ponieważ wolała spędzać czas samotnie lub z najbliższymi przyjaciółmi. Raczej nie rozdawała autografów i  rzadko udzielała wywiadów. Jej niechęć do reklamy i prasy była niewątpliwie prawdziwa. W wywiadzie udzielonym w 1928 roku, wyjaśniła, że jej pragnienie prywatności rozpoczęło się już, gdy była dzieckiem- mówiła, że odkąd pamięta, zawsze chciała być sama. Nie znosiła tłumów, z tego też powodu nie ona pojawiała się na ceremonii rozdawania Oscarów, nawet gdy była nominowana. Dlatego też w wymienionych przypadkach jak i w wielu innych, posługiwała się dublerką. 
Więcej na ten temat we wpisie: Sobowtór Grety Garbo

___________________________________________________________________


CHARLIE CHAPLIN

"To historia mego wielkiego niepowodzenia. Chcecie posłuchać?
Jestem dzieckiem teatru, to znaczy, że już od najwcześniejszej młodości, gdyż od piątego roku życia, byłem na deskach teatralnych. Mój ojciec był komikiem na angielskich scenach muzycznych, a matka śpiewaczką. Ponieważ, zdaniem moich rodziców brakło mi zarówno warunków głosowych jak i teatralnych, miałem być kształcony na tancerza. Miałem bardzo średnie powodzenie. Starczało zaledwie na drugorzędne kabarety angielskie. Lepiej już było w Ameryce. Przeniosłem się więc do Stanów Zjednoczonych i zrobiłem sobie jaką taką reklamę między Oklahoma a Massachusetts. Moim marzeniem był występ w Filadelfii- niestety marzenie to zostało spełnione.
Pewnego dnia zostałem zaangażowany do teatru rewiowego w Filadelfii. Trudno wyrazić z jakim biciem serca oczekiwałem premiery. Był to zdaje się jedyny wieczór w moim życiu, w którym odczuwałem tremę. To też i mój numer wyglądał fatalnie. Publiczność bawiła się świetnie, ale niestety, w tych momentach, w których taniec miał oddziaływać lirycznie. Nic dziwnego, że w środku skomplikowanego pirueta, poślizgnąłem się i wywaliłem jak długi.

Wycia i ryki na widowni wzmogły się do napięcia orkanu. Pozbierałem porozbijane członki i wyniosłem się ze sceny. Był to pierwszy chwiejny chód, którym zarobiłem parę milionów. Mój dyrektor oświadczył mi, że nie jestem wart nawet pięciu groszy, a ponieważ usiłowałem przeczyć, chwycił mnie najosobiściej za kołnierz i najwłasnoręczniej zrzucił mnie ze schodów.
Sterczałem więc na ulicy, zagubiony w milionowej Filadelfii, wyrzucony tancerz kabaretowy, a co najprzykrzejsze bez grosza w kieszeni.
Pewien litościwy pan zajął się mną i powiedział szereg przyjemnych słów: "Czy chciałby pan zarabiać sto dolarów tygodniowo? Czy potrafi pan zabawnie kołysać się na nogach, jak w chwili kiedy opuszczał pan scenę?"
Pan ten był menedżerem trupy Keystona, nowego towarzystwa filmowego. Patrzył on na moją klęskę i w przekonaniu, że z tego nieszczęścia ludzkiego da się osiągnąć pokaźny kapitał komizmu,  zaproponował mi występy w filmie. Z tego żyję teraz przez ostatnich dwadzieścia lat."   

Swój pierwszy kontrakt filmowy Charlie Chaplin podpisał we wrześniu 1913 roku, w Los Angeles, właśnie z wytwórnią Keystone. Zadebiutował na ekranie w filmie „Zarabiać na życie”. W filmie „Włóczęga” z 1915 roku po raz pierwszy pojawił się w swoim najbardziej znanym wcieleniu- w przyciasnym kostiumie, meloniku i z laseczką.

"Chciałem, żeby wszystko było sprzecznością: workowate spodnie, ciasny płaszcz, mały kapelusz i duże buty ... i dodatkowo mały wąsik, który uzasadniałem tym, by dodać mi parę lat, bez zasłaniania twarzy. Nie miałem pojęcia o charakterze postaci. Ale w chwili, gdy byłem ubrany w ten kostium, z makijażem czułem się osobą którą byłem. Zacząłem ją powoli poznawać, a zanim wszedłem na scenę byłem nią jakbym się nią urodził. " 
Charlie Chaplin

_____________________________________________________________________________



POLA NEGRI

"Nie wstydzę się wyznać, że działo się to dwadzieścia lat temu. Bądźmy jednak dokładni, działo się to dwadzieścia jeden lat temu. 1 października 1913 roku rozpoczęłam moją karierę artystyczną. Był to mój pierwszy występ sceniczny w utworze Gerharta Hauptmanna pt.: "Wniebowzięcie Haneczki" w Teatrze Małym w Warszawie. Czy możecie sobie państwo wyobrazić, co to znaczy dla młodej dziewczyny po raz pierwszy stanąć na scenie? Tego nie pojmie nikt, ani publiczność, ani koledzy, ani krytyka. To zrozumie tylko matka. 
Jednakże moja matka przebywała wówczas w małym prowincjonalnym mieście, odległym od Warszawy o cztery godziny jazdy koleją. Cztery godziny jazdy koleją w trzeciej klasie stanowiło koszt i sumę nieosiągalną dla debiutantki scenicznej. Dla mojej matki, która była wdową po zabitym w rewolucji w roku 1905 arystokracie, była to również suma przekraczająca jej możliwości. Ponieważ pragnęłam gorąco, by matka była na przedstawieniu, poszłam dosłownie żebrać między kolegów. Młodzi ludzie pracujący wówczas w teatrze nie posiadali również wiele pieniędzy. Udało mi się w końcu uzyskać potrzebną sumę, którą zdołałam posłać matce, tak, że mogła w ostatniej chwili wsiąść do pociągu, który przywiózł ją na premierę.
Siedmiu kolegów złożyło się wówczas na tę podróż i nazwisk ich nigdy nie zapomnę. Dniem największej radości i dumy w moim życiu był ten, gdy mogłam każdemu z nich przesłać czek na tysiąc dolarów z Hollywood.
Tyle podaje Pola Negri o swoim debiucie, w jednym z pism zagranicznych. Można do tego dodać, że matka artystki, jak ongi, tak i później cieszyła się wielką miłością córki, która otacza ją największą tkliwością."

Dom Gerharta Hauptmanna, autora sztuki w której debiutowała Pola, laureata nagrody Nobla z 1912 roku, mieści się w Jagniątkowie. Masywny, przypominający raczej zamek, dom został zbudowany w latach 1900- 1901.  Pisarz zamieszkiwał willę od roku 1901 aż do swej śmierci w roku 1946. Rezydencja Hauptmanna w górskiej samotności Karkonoszy stanowiła schronienie, przed towarzyskim wirem Berlina i publicznym zainteresowaniem osobą znanego pisarza.
Pisarz był świadkiem bombardowania Drezna.

Jeśli chodzi o jego dzieła literackie to nie ma w ogóle wzmianki o nich na stronach polskich, ani o styczności z jednym z nich z Polą Negri. Niewiele też znalazłam na anglojęzycznych stronach. Tyle, że spektakl był pierwszym melodramatem w literaturze światowej w której bohaterem było dziecko. O czym dokładnie była sztuka, fabuły, ani opisu, niestety nie znalazłam...

Pola Negri i Charlie Chaplin



źródła: artykuł "Nowy dziennik" 09.11.1934, nr 307, internet 


LinkWithin