poniedziałek, 20 lutego 2012

Vivien Leigh



         Vivien jest niezaprzeczalnie jedną z  najbardziej niezwykłych osób jakie wydał ten świat. Większość zachwyca się jej urodą, bo od tej "strony" ją znamy. My wszyscy, którzy siedzimy wygodnie w fotelach z kubkiem kawy w ręku, lub drinkiem i oglądamy film, w którym ona występuje. Widzimy genialną grę, piękną buzię, a na niej zakwitający co chwilę śliczny uśmiech i niezwykłe zielono-niebieskie oczy...
Niemożliwością jest o niej kiedykolwiek zapomnieć, jednak czy będzie wciąż tak żywo w ludzkiej pamięci za powiedzmy 100 lat?
Wierzę, że tak...



***
A jak pamiętają ją osoby, które miały to szczęście, być blisko niej?:

"Po powrocie z Hong Kongu złapałem jakiegoś wirusa. Później Viv zadzwoniła z wyrzutami: Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przyszłabym z tobą posiedzieć. Dawanie kwiatów chorym jest łatwe. Dawanie cennego czasu, jest dużo trudniejsze dla kogoś z tak zapełnionym życiem. Ale ona zawsze znajdowała czas dla innych."                                                                                                   Godfrey Winn

*
"Przy jej nakryciu zawsze leżał notatnik, w którym zapisywała wszystko, co nie poszło idealnie, żeby na przyszłość tego uniknąć"
                                                          John Gielgud

*
        "Po raz pierwszy ujrzałem tę zdumiewającą, niewiarygodną piękność na scenie Ambassadors Theatre, gdzie grała w "Masce cnoty". W roli tej zwróciła na siebie wiele uwagi - wówczas jednak zawdzięczała to w głównej mierze nie swym obiecującym zdolnościom aktorskim..
 Poza urodą, prawdziwie czarodziejską, miała piękną postawę, jej szyja zdawała się niemal zbyt delikatna i krucha, aby unosić głowę, i wyglądało, jakby sama była zaskoczona tym, że ją podtrzymuje. Miała też w sobie coś ze znakomitego sztukmistrza, który potrafi sprawić, iż najbardziej nawet karkołomny manewr wydaje się niemal sprawą przypadku. I było w niej coś jeszcze: najbardziej niepokojący powab, jaki kiedykolwiek spotkałem. Może była to ta dziwnie wzruszająca iskra godności, która zniewalała zastępy jej płomiennych wielbicieli."           
                                                             Laurence Olivier

*
"Nie będzie zapomniana, bo jej magia była wyjątkowa. Wspaniała piękność, prawdziwa gwiazda, doskonała aktorka filmowa oraz wielka i silna osobowość sceniczna, miała klasę i talent, który pozwalał jej wcielić się zarówno w komediową Sabinę w sztuce "Niewiele brakowało", jak i oddać naturalistyczne cierpienie Blanche DuBois w "Tramwaju zwanym pożądaniem" oraz sprostać wymaganiom ról Lady Makbet i Kleopatry.  Nawet w Tytusie Andronikusie, gdzie miała zaledwie kilka krótkich scen,osiągnęła najpiękniejsze aktorskie efekty. Któż mógłby zapomnieć ów makabryczny wdzięk, z jakim łokciami popychała kij, by pisać nim na piasku. Ową ofiarę gwałtu, która czołgała się przez scenę w długiej, szarej szacie..."
                                                                 John Gielgud

*
           "Nigdy nie było nikogo takiego jak Ona i można bezpiecznie przypuszczać, że już nigdy nikogo takiego nie będzie...

   Dla mnie Vivien jest, a raczej była, najwspanialszą kobietą na świecie. Nie tylko jako Scarlett - każdy jej film był tak bardzo wyjątkowy, jak żaden, który powstał wcześniej czy później. Vivien była cudowna. Jej zielone oczy hipnotyzowały każdego, kto ją spotkał. Sprawiała, że jej świat wydawał się trochę magiczny - otoczona zapachem Joy, wiecznie roześmiana, wiecznie lojalna...
Pragnąłem należeć do tego świata, choć na chwilę, choć na moment - być jego częścią i żyć tą magią, którą stwarzała...
I dlatego nikt nie mógł się pogodzić, gdy odeszła - była częścią życia tak wielu ludzi..."
                                           J.R.Taylor


***
 Vivien Leigh była uważana za jedną z najpiękniejszych aktorek swojego pokolenia, a  reżyserzy pracujący z nią podkreślili to w większości  filmów. Zapytana, czy wierzy, że jej piękno było ciosem dla jej aktorstwa, rzekła:
 "Ludzie myślą, że jeśli wyglądasz  dość sensownie, nie możesz dobrze grać, i twoja gra nie jest staranna. Myślę, że piękno może być wielką przeszkodą, jeśli naprawdę chcesz wyglądać jak ktoś kogo grasz,  a kto niekoniecznie jest taki jak ty. "
  George Cukor powiedział, że Leigh była wytrawną aktorką, hamowaną przez piękno, i Laurence Olivier stwierdził, że krytycy powinni dać jej większy kredyt zaufania jako aktorce, a nie trwać wiecznie w swoich orzeczeniach, że jej gra była zniekształcona przez jej wielkie piękno.

***
Miłość...

"To był najpiękniejszy romans jaki kiedykolwiek widziałam. Byli tak bardzo zakochani i szczęśliwi..."
                                                                       Sunny Lash

Viv i Larry -Gala po rozdaniu Oscarów- 1940r. 
-To mężczyzna, którego poślubię! 
Nie bezpodstawnie jej przyjaciółka zauważyła, że oboje byli w innych związkach. -To nie ważne-odpowiedziała Vivien- I tak kiedyś go poślubię.
To naturalne, że się w nim zakochała. Jeszcze bardziej naturalne było, że on zakochał się w niej. To było zapisane w niebie.
Sir Laurence i Lady Olivier byli najbardziej znaną parą w Wielkiej Brytanii. Nie byli jedynie aktorami. Tworzyli sztukę - sztukę, której teraz już nie ma. Było w nich coś arystokratycznego, wielkiego, budzącego szacunek. Olivierowie stali się legendą. Grali w teatrze i filmach, a wszystko w czym wystąpili nabierało szczególnej jakości.
Jednak, gdy schodzili ze sceny byli po prostu Viv i Larrym.
Ciągle ją całował. Trzymał ją za rękę. A ona to jak najbardziej odwzajemniała. Przypominali bardziej nastoletnich kochanków niż dwójkę dorosłych, z których każde miało dziecko i małżeństwo za sobą.
"Spędzałem wieczór z Katherine Hepburn, kiedy zadzwonił telefon. Dzwonił Larry Olivier. Poprosił mnie żebym za pięć minut zszedł na dół.
-Musisz-powiedział- to sprawa życia i śmierci. Mówił poważnie.
-Dokąd jedziemy?-zapytałem, a on na to:
-Do Santa Barbra.
-'To całkiem daleko - po co mamy tam jechać?
-Chcemy się pobrać. 
Więc pojechaliśmy. Nie minęło pięć minut a już zaczęli się kłócić i krzyczeć na siebie nawzajem. Poszło o to, że Larry pojechał złą drogą. Krzyczeli, obrzucali się wyzwiskami - dopóki nie znaleźliśmy właściwej drogi. Napięcie między nimi było niewyobrażalne. To był romans o klasycznym wymiarze."                                                             Garson Kanin 
*
"Nigdy wcześniej nie widziałem zakochanych ludzi. Ich miłość miała głębię, pasję, doświadczenie 8 lat - strat i okropnej choroby - a teraz wszystko, co kiedykolwiek mieli, wróciło...
Patrzyłem na Viv zbierającą kwiaty dla Larrego i pragnąłem należeć do ich świata." 
                                                            Tarquin Olivier
*
 "Kochając i podziwiając tych dwoje można było tylko mieć nadzieję, że rozwiążą swoje problemy - jak tyle innych par w średnim wieku. Było nie do pomyślenia, że Vivien i Larry mogą się rozstać. A jednak rozstali się...
To musiało się w końcu wypalić. Płomień był zbyt intensywny. Ale, nawet gdy romans się skończył, nie przestali się kochać."
                                                          Douglas Fairbanks Jr


***
choroba i śmierć...
         
"Vivien była więcej niż gwiazdą. Była kometą. I jak kometa, wypaliła się."
      "Bardzo się staram skoncentrować myśli na wdzięczności za nieoceniony prezent jakim wszyscy cieszyliśmy się tak długo. Na świetle jej przyjaźni, i choć teraz to światło zgasło, zawsze będzie się palić we wszystkich, którzy ją znali - nawet słabo. Ona naprawdę oświetlała życie ..."                                                                 Roger Furse


Praca w ogrodzie dała jej w życiu bardzo dużo szczęścia- to były jej najszczęśliwsze chwile i odpoczynek od wielu napięć. Nieważne, jak późno poszła spać,  o 6 rano była gotowa do  ponownego sadzenia krzewów, kwiatów i roślin, więc aż tak bardzo nie dziwi jej kontrowersyjna, dla wielu decyzja...
Ku przerażeniu jej matki testament Vivien nakazywał kremację jej zwłok, co wykluczało pogrzeb w obrządku katolickim. Jednak zdecydowała się towarzyszyć Jackowi w podróży na wieś, by stać obok niego, gdy spełniał ostatnie życzenie Vivien, która pragnęła, by jej prochy zostały rozsypane na terenach tak przez nią ukochanego Tickerage.   Dokładnie nad stawem - prochy rozsypali matka, córka i Jack Merivale. 
Wszyscy przyjaciele Vivien czuli się wstrząśnięci jej śmiercią.Trudno było uwierzyć, że jej ciepłe, pełne humoru listy nie będą już przemierzać Atlantyku i że na zawsze umilkł jej radosny śmiech. Jednak wraz ze śmiercią Vivien wcale się nie skończyła jej chęć obdarzania ludzi prezentami. Okazało się, że nikt nie został pominięty. Już rok wcześniej napisała  testament i rozdała w nim wszystkie rzeczy, które posiadała i wiele innych których nie posiadała...
W rzeczywistości Vivien była jednak bogatsza, niż sądzono. We wtorek, 15 sierpnia, przyjaciele Vivien zebrali się w Królewskim Kościele Parafialnym pod wezwaniem św. Marcina, by oddać jej hold. Była to równie wspaniała gwiazdorska publiczność, jak ta, dla której Vivien zawsze grała.
Trzej mężczyźni, którzy ją kochali - Leigh, Olivier i Merivale - siedzieli osobno. Każdy ze swymi własnymi, osobistymi wspomnieniami. Osobą oddającą ostatni hold zmarłej był John Gielgud.
"Poszłam na nabożeństwo żałobne i całą drogę płakałam. Nawet teraz nie mogę w to uwierzyć. Była taką cudowną osobą i znałyśmy ją ze strony z jakiej nie znał jej nikt inny. Chciałabym tylko, żeby więcej ludzi wiedziało jaka naprawdę była."
                                                                Marguerita Malyon
         W Hollywood wspomnienie o Vivien było żywsze i bardzo jaskrawe. Dla tamtejszych przyjaciół na zawsze miała pozostać Scarlett O'Hara. W marcu 1968 amerykańskie stowarzyszenie "The Friends of the Libraries", po raz pierwszy postanowiło uhonorować aktorkę Vivien Leigh. 
    Żadna ceremonia wręczania Oscarów nie miała bardziej gwiazdorskiej publiczności. W wielkiej sali uniwersytetu zawieszono trzy ogromne portrety Vivien. Dwa z nich przedstawiały pełną pasji Scarlett O'Hara, trzeci pochodził z jej ostatniego filmu, którym okazał się Statek Szaleńców. Gdziekolwiek się spoglądało, zewsząd błyszczały piękne oczy Vivien, uśmiechającej się swym wyjątkowym, czarodziejskim, kocim uśmiechem, który miała tylko ona.
    Owego wieczoru nie było żadnych hymnów ani modlitw. Hollywoodzką uroczystość przepełniało tchnienie dobrego teatru, co Vivien z pewnością by pochwaliła. 
    Potem przygasły światła i pojawiła się Vivien, jako młodziutka dziewiętnastoletnia dziewczyna,  Vivien i Olivier, młodzi i urodziwi w scenie zWyspy w płomieniach, Vivien śpiewająca i tańcząca z Charlesem Laughtonem w Zaułku Świętego Marcina i przekomarzająca sic z Lee Marvinem w Statku Szaleńców... 
     Na chwilę rozbłysły światła...
-A teraz- zapowiedział Chester Ershine- oryginalne zdjęcia próbne Vivien Leigh, wykonane przed nakręceniem filmu Przeminęło z wiatrem.
Sala znów pogrążyła się w ciemności. Rozległ się suchy trzask: to klaps ze sporządzonym kredą napisem:
-Panna Vivien Leigh - zdjęcia próbne - rola: Scarlett O'Hara.
Światło było marne, a kolory mdłe. I wtedy pojawiła się ONA, niosąc w sobie całą własną przyszłość - ów sposób, w jaki chwytała oddech, gdy Mummy sznurowała jej gorset: głowa odrzucona do tyłu, ogień w oczach, elektryczność w każdym ruchu. Nikt nie miał wątpliwości, dlaczego właśnie ją wybrano do roli Scarlett O'Hary. Vivien była wyjątkowa. Umiała chłonąć życie i zatrzymać je w sobie w taki sposób, że sprawiała wrażenie niezwyciężonej. 
Zapaliły się światła... 
Bijący brawo widzowie wstali i uśmiechali się, a potem wyszedłszy, przedefilowali przed ogromnymi plakatami.
"Vivien Leigh utkała swoje życie z marzenia i fantazji, w których nie było miejsca na klęski i niepowodzenia. Żyła przyszłością, w której niemal wszystko mogło się zdarzyć i niczym Blanche naprawdę wierzyła, że każdy ma prawo do magii. Magicznie przeżyła swoje życie..." 
                                Edwards Anne "Vivien Leigh - przeminęła z wiatrem"

***
Niektóre z wypowiedzi Vivien:

"Mam nadzieję, że posiadam jedną cechę,której Scarlett nigdy nie miała - poczucie humoru.  A ona miała jedną cechę, której, mam nadzieję, ja nigdy nie będę miała - samolubny egoizm."
*
"Leigh nauczył mnie jak żyć, Larry jak kochać, a Jack - jak być samotną"
*
"Kołyszę się między szczęściem, a nieszczęściem. Mówię co myślę, nie udaję i jestem przygotowana na konsekwencje moich zachowań. "

***
Cóż mogę napisać? Co może napisać osoba, która nie znała jej osobiście, nie miała możliwości żyć w tamtym czasie, jej czasie. Zawsze będę o niej pamiętała i dla mnie zawsze będzie młoda i piękna.
Czy Vivien była aktorką jednej roli?
Przecież wielu  utożsamia ją tylko ze Scarlett. Może to błąd, ale dzięki tej roli pozostanie nieśmiertelna w naszych sercach.  Sama przecież bardzo walczyła o tę rolę. Vivien umiała walczyć o to czego pragnęła w życiu, tak samo o role w filmie jak i życiowe. Jedyną, najważniejszą rolą jej życia, było zostać żoną Larrego. Nawet kosztem cierpienia innych. Ona zostawiła dla niego męża i córeczkę, a Laurence zostawił dla niej ciężarną żonę.
"Matka zawsze mi powtarzała, że ojciec porzucił ją i ożenił się z najpiękniejszą kobietą na świecie."
                                                           Tarquin Olivier
Otrzymała więc chyba przebaczenie od porzuconej kobiety, jednak sama nie doczekała się nigdy potomstwa z Larrym. Dwa razy poroniła. Czyżby życie samo ją tak brutalnie ukarało? Bo właśnie po pierwszym poronieniu, zaczęły się jej problemy zdrowotne, które niewłaściwie leczone powoli niszczyły jej życie.
Niedawno miałam okazję oglądać przedostatni film w którym wystąpiła- Rzymska wiosna pani Stone- 1961r. Poczułam dreszcz emocji kiedy przez przypadek pstrykając po kanałach ją zobaczyłam. Nie było w jej oczach już blasku- raczej smutek na pierwszym planie- uśmiech również zgaszony, tylko w dłoni nieodłączny niezgaszony papieros. A może tylko ja to widziałam, bo szukałam oznak cierpienia w jej twarzy, wiedząc przez co przeszła w życiu.
"Gdybym naprawdę mogła jeszcze raz przeżyć całe moje życie, byłabym pewna tylko dwóch rzeczy. Po pierwsze, że wcześnie zostałabym aktorką. Po drugie, że niedługo później wyszłabym za Laurence'a Olivier'a - i gdyby to było konieczne, sama bym się oświadczyła. Chciałabym powtórzyć wszystko, oprócz ostatnich kilku miesięcy..."   

***
 Gdyby ktoś interesował się jej losem dogłębniej to powstała podobno świetna książka.

 "Vivien Leigh:Przeminęła z wiatrem"  :

Anne Edwards, zanim napisała biografię jednej z najsłynniejszych i najpiękniejszych kobiet światowego kina - Vivien Leigh, podróżowała do miejsc, które aktorka odwiedziła w swoim pięćdziesięcioczteroletnim życiu.
Bywała więc w Londynie i Paryżu, na południu Francji, w Hollywood i Nowym Jorku. Siedząc w ciemnych salach projekcyjnych obejrzała każdy metr taśmy z filmów, które Vivien nakręciła. Wiele tygodni spędziła na studiowaniu jej prywatnych listów, papierów i wyników badań lekarskich.
 Rozmawiała zarówno z jej krewnymi, przyjaciółmi, jak i ludźmi, którzy odegrali w życiu aktorki mało znaczące epizody, ledwo się o nie ocierając. Chodziła po korytarzach i salach jej szkół, odwiedziła ważne dla Vivien miejsca. Dzięki temu powstała niezwykle pasjonująca i momentami wzruszająca biografia kobiety, która znalazła się na szczycie aktorskiej kariery, kobiety, która popadła w obłęd, pociągając za sobą w otchłań szaleństwa najbliższych...
Całą recenzję książki można przeczytać tutaj: kliknij                                                                     
         
źródło: m.in. wikipedia,

2 komentarze:

  1. Vivien urodziła się, by zagrać Scarlett :) Nie wiem, czy Ci już polecałam tę stronkę, ale są tutaj genialne zdjęcia i gify z "Przeminęło z wiatrem" :) http://fyeahscarlettohara.tumblr.com
    Pozdrawiam! :)
    www.kaiserin-sissi.blog.onet.pl
    www.joanna-mirek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, uwielbiam ją w roli Scarlett najbardziej :) Zarówno film jak i książka są dla mnie arcydziełem, film znam niemalże na pamieć, książkę też czytałam kilka razy..
      Dziękuję za link :)
      pozdrowienia :)

      Usuń

LinkWithin