sobota, 18 lutego 2012

Przeminęło z wiatrem -książka fragmenty


  
Najbliższe wpisy będą o moim ulubionym filmie starego kina. Mowa o filmie
Przeminęło z wiatrem 1939.

   Myślę, że warty jest szczegółowego omówienia. Dlatego z pewnością wpisów  będzie kilka. Film jest wyjątkowy i naprawdę nakręcony wręcz idealnie, nie wyobrażam też sobie innego Rhetta Butlera,  a przede wszystkim innej Scarlett. Nie dziwi więc to, że  nikt nie podjął się kolejnych ekranizacji tej wspaniałej powieści.  Zanim jednak przejdę do filmu i osobach które stworzyły ten niezwykły obrazchciałam przytoczyć kilka wybranych przeze mnie fragmentów równie wspaniałej książki, być może zachęcą one Was do jej przeczytania. Naprawdę warto sięgnąć po książkę, by zrozumieć głębszy sens i przekaz filmu. A zatem...


*
  "Scarlett O'Hara nie była piękna, ale mężczyźni zadurzeni w niej, tak jak młodzi Tarletonowie, rzadko zdawali sobie z tego sprawę. W twarzy jej zbyt ostro odcinały się delikatne,arystokratyczne, po matce Francuzce dziedziczone cechy, od grubych rysów, odziedziczonych po rumianym ojcu Irlandczyku. Twarz ta jednak, o mocnych szczękach i spiczastym podbródku, przykuwała do siebie uwagę. Oczy miała Scarlett jasnozielone, w oprawie czarnych, sztywnych, ku górze odwiniętych rzęs. Jej szerokie czarne brwi były nieco skośne i przecinały śmiałą, łamaną linią jej śnieżnobiałą skórę - skórę, która stanowiła przedmiot podziwu kobiet Południa i którą Scarlett troskliwie osłaniała czepeczkami, woalkami i mitenkami przed gorącym słońcem Georgii. Siedząc w to słoneczne popołudnie kwietnia 1861 roku ze Stuartem i Brentem Tarletonami w chłodnym cieniu ganku w Tarze, Scarlett wyglądała jak obrazek. Nowa jej sukienka z zielonego muślinu w kwiatki, o bardzo sutej krynolinie, była dokładnie dobrana do koloru zielonych safianowych pantofelków na płaskich obcasach, które ojciec przywiózł jej niedawno z Atlanty. Suknia doskonale uwydatniała talię Scarlett, mierzącą w obwodzie zaledwie siedemnaście cali- najcieńszą talię w trzech powiatach!- a ciasny stanik uwypuklał jędrne, dobrze jak na jej szesnaście lat rozwinięte piersi. Mimo jednak skromności, jaką tchnęła ta suknia, włosy gładko upięte w kok i białe rączki, spokojnie skrzyżowane na kolanach- prawdziwą swoją naturę trudno było Scarlett ukryć.  Zielone oczy w przykładnie uśmiechniętej twarzyczce wyrażały bunt, wolę, radość życia i wyraźnie kłóciły się z jej wytwornym zachowaniem. Maniery Scarlett były wypadkową łagodnych napomnień matki i surowych nakazów murzyńskiej piastunki;
 wyraz oczu należał wyłącznie do niej..."
*
   "Od chwili gdy Ellen przyjechała do Tary posiadłość zmieniła się nie do poznania. Mimo że  miała zaledwie piętnaście lat, była dojrzała do obowiązków dziedziczki. Przed małżeństwem młode dziewczęta musiały być przede wszystkim słodkie, łagodne, piękne i strojne, po ślubie jednak wymagano od nich umiejętności prowadzenia gospodarstwa dla przeszło stu osób, białych i czarnych, i wychowywano je z myślą o tym. Ellen otrzymała takie samo przygotowanie do małżeństwa jak każda dobrze wychowana młoda dama. Jej życie nie było łatwe ani szczęśliwe, ale nie spodziewała się wcale łatwego życia, szczęście zaś nie było udziałem kobiety
Żyła w świecie mężczyzn i pogodziła się z tym. Mężczyzna był właścicielem majątku, kobieta zaledwie rządziła nim. Mężczyzna zyskiwał pochwały za dobre rządy, a kobieta chwaliła jego mądrość. Mężczyzna ryczał jak byk, kiedy drzazga weszła mu w palec, a kobieta nie śmiała jęczeć przy porodzie, aby mu nie zakłócać spokoju. Mężczyźni byli plugawi w języku i często pijani, kobiety udawały, że nie słyszą ordynarnych słów, pijanych zaś bez  słowa układały do snu. Mężczyźni byli brutalni i szczerzy, kobiety zawsze łagodne, wdzięczne i wyrozumiałe. Ellen wychowana została w tradycji wielkich dam, które nauczyły ją, jak dźwigać brzemię kobiece nie tracąc wdzięku, życzyła więc sobie, aby jej trzy córki także się stały wielkimi damami.
 Z młodszych córek miała pociechę, bo Zuela tak się starała wszystkim podobać, że z uwagą i posłuszeństwem chłonęła nauki matki, Karina zaś była nieśmiała i łatwa do prowadzenia. Scarlett jednak, nieodrodna córka Geralda, z trudem dawała się urobić na damę.
Ku oburzeniu Mammy najulubieńszymi towarzyszami jej zabaw nie były skromne siostry ani dobrze ułożone panny Wilkes, ale dzieci murzyńskie z plantacji i chłopcy z sąsiedztwa. Właziła też na drzewa i rzucała kamieniami nie gorzej od każdego z nich. Mammy była bardzo strapiona, że takie upodobania przejawia córka Ellen i często napominała ją, aby "zachowywała się jak mała dama". Ellen jednak miała bardzo pobłażliwy i dalekowzroczny pogląd na tę sprawę. Wiedziała, że towarzysze dziecinnych zabaw wyrastają z czasem na wielbicieli i że pierwszym obowiązkiem dziewczyny jest małżeństwo. Mówiła sobie, że Scarlett jest po prostu bardzo żywa i że zawsze będzie dość czasu, aby nauczyć ją sztuki podobania się mężczyznom... " 

*
"Kiedy tak rozmawiała, śmiała się i rzucała wokoło szybkie spojrzenia,oczy jej spoczęły nagle na nieznajomym panu, który stał samotnie w hallu i przyglądał się jej z chłodną impertynencją, tak iż jednocześnie odczuła czysto kobiece zadowolenie, że spodobała się mężczyźnie, i zawstydzenie, że może suknia jej jest wycięta zbyt głęboko. Nieznajomy wyglądał raczej poważnie, bo na jakieś trzydzieści pięć lat. Był wysoki i tak mocno zbudowany, że Scarlett pomyślała, iż nigdy dotąd nie widziała mężczyzny o tak szerokich ramionach, tak muskularnego - aż zbyt muskularnego jak na dżentelmena. Kiedy oczy jej spotkały się z jego wzrokiem,uśmiechnął się ukazując bardzo białe zęby pod krótko przystrzyżonym czarnym wąsem. Był śniady, ogorzały jak pirat, oczy także miał śmiałe i czarne jak oczy pirata, który taksuje wartość złupionego statku czy porwanej dziewczyny. Na twarzy jego malowała się zimna zuchwałość, usta zaś uśmiechały się tak cynicznie, że Scarlett aż dech zaparło. Czuła, że powinna być takim spojrzeniem obrażona, i była na siebie zła, że wcale tak nie jest. Nie wiedziała, kim był nieznajomy, wyglądał jednak jak człowiek o dobrej krwi w żyłach. Dowodził tego cienki orli nos pod pełnymi wargami, wysokie czoło i szeroko osadzone oczy. Oderwała od niego wzrok nie uśmiechnąwszy się wcale, on zaś odwrócił się, ponieważ ktoś zawołał:
 -Rhett Butler! Gdzie się pan podziewa?
Rhett Butler? Nazwisko to nie było obce, łączyło się niejasno z czymś przyjemnie skandalicznym..."
*
"We właściwym czasie urodził się syn Karola. Gdy Scarlett przekonała się że jest w ciąży, płakała z rozpaczy i pragnęła śmierci, donosiła jednak dziecko z minimalną przykrością, urodziła je łatwo i wróciła do zdrowia tak szybko, że Mammy powiedziała jej w zaufaniu, że to jest po prostu nieprzyzwoicie: damy powinny cierpieć więcej..." 
*
"...Nie dla niej już przyjemności panienek. Musiała być poważna i chłodna. Prowadzenie się wdowy musiało być dwa razy bardziej nieskazitelne od postępowania mężatki.
 "A Bóg tylko jeden wie -myślała Scarlett słuchając uważnie cichych uwag matki - jak mało rozrywek mają mężatki. Lepiej już więc wdowy grzebać żywcem". 
Wdowa musiała nosić obrzydliwe czarne suknie bez jaśniejszej choćby wypustki, bez kwiatka, wstążki, koronki czy nawet biżuterii, z wyjątkiem żałobnych broszek z onyksu czy naszyjników z włosów zmarłego.  A welon krepowy na czepku musiał sięgać kolan i dopiero po trzech latach wdowieństwa mógł być skrócony do ramion. Wdowy nie mogły rozmawiać z ożywieniem ani śmiać się głośno. Nawet kiedy się uśmiechały, uśmiech ich musiał być smutny, prawie tragiczny... "
*
"Kobiety upadłe i wszystko, co ich dotyczyło, było dla Scarlett sprawą tajemniczą i oburzającą. Wiedziała, że mężczyźni bywają u tych kobiet w celach, o których prawdziwa dama nie powinna nawet wspominać- albo jeżeli wspominała, to szeptem, niezbyt wyraźnie i używając dyskretnych omówień. Wydawało jej się zawsze, że tylko zwyczajni, ordynarni mężczyźni odwiedzają takie kobiety. Dotychczas nigdy jej przez myśl nie przeszło, że przyzwoici mężczyźni - to znaczy mężczyźni, których spotykała w dobrych domach i z którymi tańczyła - mogą robić takie rzeczy. Odkrycie to otwierało przed nią zupełnie nowe, przerażające myśli. Może zatem wszyscy mężczyźni robili to samo! Już dość nieprzyjemne było to, że własne żony zmuszali do takich nieprzyzwoitych funkcji, ale żeby jeszcze spotykać się z upadłymi kobietami i płacić im za takie usługi! Och, wszyscy mężczyźni byli podli, a Rhett Butler był chyba najgorszy ze wszystkich!.. "
*
" Frank uważał, że jest rzeczą wysoce niewłaściwą, aby kobieta rozumiała się na ułamkach i interesach, i wydawało mu się, że powinna takie nieodpowiednie zainteresowania ukrywać. Zaczął więc teraz starannie unikać rozmów o interesach, mimo, że przed ślubem lubił o nich rozmawiać. Wtedy uważał, że są to sprawy, których Scarlett nie rozumie, i z przyjemną wyższością tłumaczył jej wszystkie szczegóły. Teraz przekonał się, że rozumie je aż za dobrze, i oburzał się w duchu na kobiecą dwulicowość. Do oburzenia przyłączyło się rozczarowanie, jakie często odczuwają mężczyźni odkrywając, że kobiety także mają rozum....
Czasem Frank wzdychał myśląc, że schwytał podzwrotnikowego ptaka, płomiennego i barwnego jak klejnot, kiedy zimorodek zadowoliłby go tak samo.
A nawet znacznie bardziej... "
*
"Wuj Rhett szybko wszedł do jadalni, nalał sobie whisky z karafki i wtedy dopiero zauważył Wade'a. Wade cofnął się przygotowany, że znowu usłyszy, iż jest niegrzeczny i powinien wracać do ciotki Pitty, zamiast tego jednak wuj Rhett uśmiechnął się do niego. Wade nigdy nie widział go tak uśmiechniętego i rozradowanego, więc ośmielony, zeskoczył z okna i podbiegł ku niemu.
-Masz siostrzyczkę - rzekł Rhett obejmując go- Daję słowo, że to najpiękniejsze dziecko, jakie widziałem! Co to, dlaczego płaczesz?
-Mamusia...
-Mamusia je teraz obfity obiad, kurczę w potrawce i kawę, a za chwilę zrobimy jej lody, i ty dostaniesz dużą porcję, jeżeli zechcesz. I pokaże ci także twoją siostrę.
Ogarnięty radością, Wade chciał powiedzieć coś miłego na temat tej nowej siostry, ale nie mógł. Wszyscy interesowali się tą dziewczynką. Nikt nie dbał już o niego- ani ciocia Mela, ani wuj Rhett.
-Wuju Rhecie - zaczął - czy ludzie bardziej lubią małe dziewczynki,czy małych chłopców?
Rhett odstawił szklankę i spojrzał przenikliwie w małą twarz dziecka, a wyraz zrozumienia pojawił się w jego oczach.
-Nie, tego bym nie powiedział - odrzekł poważnie, jak gdyby z głębokim zastanowieniem- Tylko że dziewczynki są bardziej nieznośne niż chłopcy, więc ludzie muszą się nimi zajmować bardziej niż chłopcami.
-A Mammy dopiero co powiedziała, że chłopcy są nieznośni.
-No, Mammy pewnie była zmęczona. Nie mówiła serio.
-Wuju Rhecie, a czy wuj nie wolałby mieć małego chłopczyka zamiast małej
dziewczynki? - zapytał Wade z nadzieją w głosie.
-Nie - odrzekł Rhett szybko, ale widząc, że chłopczyk się zasępił, ciągnął dalej:-Dlaczego miałbym chcieć chłopca, kiedy mam już jednego.
-Naprawdę? - zapytał Wade i buzia aż otwarła mu się ze zdumienia.- Gdzie on jest?
-Właśnie tutaj- odrzekł Rhett i podnosząc chłopca wziął go na kolana- Ty mi zupełnie wystarczasz, synku.
Przez chwilę poczucie bezpieczeństwa i szczęście, że ktoś go lubi, były tak silne, iż Wade omal nie rozpłakał się znowu. Zaczął głośno przełykać ślinę i mocno przytulił główkę do piersi Rhetta.
-Jesteś przecież moim synkiem, prawda?"
*
          Jak  zapewne zauważyliście w filmie Scarlett miała jedno dziecko tylko z Rhettem, innych dzieci nie miała. W książce natomiast, miała synka z Karolem i córeczkę z Frankiem. Przyznam się, że łzy leciały mi jak grochy i serce mi się ścisnęło, jak czytałam powyższy dialog Rhetta z synkiem Scarlett z pierwszego małżeństwa- Wadem.
Biedny, mały chłopczyk, zapomniany przez matkę, niekochany. Może by i miała więcej serca dla niego gdyby nie  czasy wojenne, ciężka praca. A może i nie.  Scarlett już taka była, zawiodła siebie i swoich bliskich na całej linii. Dzieci się jej bały. 
   Ilu z nas wiele spraw odkłada na później, i mówi sobie, że pomyśli o tym jutro.  Zapewne trochę nas jest, bo przyznam, że mi też się zdarza... 
Niestety wiem, że nie wszystko można naprawić. Książka jednak kończy się zagadkowo i daje nadzieję i wiarę w to lepsze "jutro" ...   
*
"-Czy zdawałaś sobie z tego sprawę, że kochałem cię tak bardzo, jak może kobietę kochać mężczyzna? Kochałem cię przez długie lata, zanim cię wreszcie zdobyłem. Podczas wojny wyjeżdżałem i starałem się o tobie zapomnieć, nie mogłem jednak i zawsze musiałem wracać. Po wojnie naraziłem się na areszt, byle wrócić i ciebie odnaleźć. Kochałem cię tak bardzo, że zabiłbym prawdopodobnie Franka Kennedy'ego, gdyby w porę nie zginął. Kochałem cię, ale nie wolno mi było wyznać ci tego. Jesteś bardzo brutalna w stosunku do tych, którzy cię kochają, Scarlett. Bierzesz ich miłość i trzymasz ją nad ich głowami niczym bat.
-Wiedziałem, że mnie nie kochałaś, kiedyśmy się pobrali. Wiedziałem wszystko o Ashleyu. Ale jak głupiec wierzyłem, że potrafię cię w sobie rozkochać. Śmiej się, jeżeli masz ochotę, ale chciałem się tobą opiekować, psuć cię i pieścić, dawać ci wszystko, czego chciałaś. Tyle się w życiu namęczyłaś,Scarlett. Nikt lepiej ode mnie nie wiedział, ile przeszłaś, chciałem więc, abyś przestała walczyć ze światem i pozwoliła mi, abym cię wyręczał. Chciałem, abyś się bawiła jak dziecko. Bo byłaś dzieckiem: odważnym, przestraszonym, upartym dzieckiem. 
   -Było oczywiste, że jesteśmy dla siebie przeznaczeni. Tak oczywiste, że to właśnie ja byłem jedynym z kręgu twoich znajomych, który mógł cię kochać, chociaż wiedziałem, jaka jesteś naprawdę: - chciwa, bezwzględna, pozbawiona skrupułów, jak ja.
Kochałem cię, więc zaryzykowałem. Przypuszczałem, że obraz Ashleya zblednie w twym sercu. Ale - wzruszył ramionami - próbowałem wszystkiego i nic się nie udawało. A tak bardzo cię kochałem,Scarlett. Gdybyś mi na to pozwoliła, kochałbym cię bardziej delikatnie i czule, niż kiedykolwiek mężczyzna kochał kobietę. Nie mogłem jednak dać ci tego poznać, bo wiedziałem, że wyda ci się, że jestem słaby, i wyzyskasz wtedy moją miłość przeciw mnie. I zawsze, wiecznie prześladował mnie Ashley. Doprowadzało mnie to do obłędu. Nie mogłem siedzieć naprzeciw ciebie wieczorem przy stole, bo wiedziałem, że żałujesz, iż to nie Ashley zajmuje moje miejsce. I nie mogłem cię trzymać w ramionach w nocy, gdyż wiedziałem - no, ale teraz to nie ma znaczenia. Teraz dziwię się,że to tak bolało...
-Scarlett, nigdy nie lubiłem cierpliwie zbierać połamanych kawałków i zlepiać ich razem, i wmawiać sobie, że sklejona całość jest równie ładna jak nowa. Co jest złamane - zostanie złamane - i wolę wspominać to takim, jakim było w najlepszych chwilach, niż sklejać i przez całe życie patrzeć na ślady połamań. Może,gdybym był młodszy... - westchnął. - Jestem jednak za stary, aby wierzyć w tak sentymentalne brednie jak zmazywanie win i zaczynanie od początku. Jestem za stary, aby dźwigać ciężar stałych kłamstw, które towarzyszą życiu w uprzejmej ułudzie. Nie mógłbym żyć z tobą i okłamywać ciebie. Z pewnością zaś nie potrafiłbym okłamywać samego siebie. Nawet teraz nie mogę ci skłamać. Bardzo bym chciał, aby obchodziło mnie więcej to, co zrobisz i dokąd pójdziesz, ale nie mogę się tym przejąć.
Zaczerpnął oddechu i powiedział lekko, ale łagodnie:
-Kochanie, nic mnie to nie obchodzi... "
*
  Tak dziwnie i zarazem intrygująco kończy się ta piękna książka. Jeszcze raz gorąco zachęcam Was do jej przeczytania.
Książka i film tworzy spójną całość...
Przytoczyłam tylko kilka fragmentów, ale cała książka warta jest uwagi. Zawarte w niej są szczegółowe opisy zatwardziałych konwenansów, które upokarzały kobietę i które głównie tu przytoczyłam.  ;)
 Jednak ważne też są mądre spostrzeżenia, i opisy poszczególnych sytuacji, których nie sposób było ująć w filmie. Musiałby wyjść tasiemcowy serial, a w tych czasach jeszcze takowych nie było...
cdn...

2 komentarze:

  1. Te fragmenty są świetne :) PZW jest książką, do której wracam bardzo często, jest w niej mnóstwo komizmu sytuacyjnego, wiele osobistych tragedii, trafnych przemyśleń... rozbrajają mnie dialogi Scarlett z Rhettem ("Jest pan... jest pan... no, sama już nie wiem czym!" :) i ich trudna miłość. Nie wyleczyłam się z obsesji tą książką i nawet nie chcę się z niej wyleczyć. Ona już stała się cząstką mnie. Właśnie dzisiaj dostałam paczkę - zamówionym przeze mnie T-shirtem ze zdjęciem z GWTW - gdy Rhett trzyma Scarlett na rękach... i już nie mogę się doczekać, gdy go założę, bo jest piękny! Cieszę się jak dziecko ;)
    dla mnie film i książka są szczególnie ważne - są związane z latami 30., również polskie tłumaczenie, które posiadam, jest jeszcze sprzed wojny (1938). Innymi słowy - sentymentalizm i melancholia u szczytu moich możliwości.
    Pozdrawiam!
    Jeanne
    www.kaiserin-sissi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również wracam do tej książki, nie za często, ponieważ ciągle mam jakieś zaległości do przeczytania, nie wiem czy starczy mi życia do przeczytania i oglądania wszystkiego co bym chciała ;)
      A koszulka ze Scarlett i Rhettem, to super sprawa- chciałabym również. Chociaż mi marzy się też takowy z samą Scarlett w momencie, gdy zostaje wepchana na "arenę lwa" tj. na urodziny Melanii lub gdy podnosi się z ziemi z marchewką, i obiecuje, że już nigdy więcej nie będzie głodna. Jej dumna mina jest bezcenna, chciałabym tak iść przez życie ;)
      Pozdrawiam

      Usuń

LinkWithin