piątek, 10 sierpnia 2012

Dzieci z Bullerbyn- Astrid Lindgren



Gdy tylko nauczyłam się dobrze czytać to jedną z pierwszych książek, która wpadła mi w ręce była książka "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. Zachwyciłam się ich przygodami i wymyślanymi przez nich zabawami. Gdziekolwiek by się nie znaleźli szukali okazji do śmiesznych lub też czasami groźnych dla siebie samych psot, które nawzajem sobie robili. Wracałam do tej lektury wielokrotnie, jako dziecko. I niedawno przypomniałam sobie, przez przypadek, o niej. Postanowiłam wrócić do tej dziecięcej lektury po ponad dwudziestu latach, by sprawdzić czy nadal jest we mnie jeszcze trochę dziecka a  przygody dzieciaków z Bullerbyn zafascynują mnie ponownie. Zapewne większość z Was zna mniej więcej przygody opisane w tej książce, ponieważ jest ona lekturą i trzeba zapoznać się z nimi choćby ze streszczenia. Ale jakże przyjemnie czyta się całą książkę! Streszczenie nie zapewni możliwości przeżywania wspaniałych przygód razem z bohaterami.  

 Lisa, to na początku opowieści, siedmioletnia dziewczynka. To ona jest narratorem i to ona prowadzi nas przez swoje dziecięce rozterki oraz osób, ze swojego otoczenia. Jest bardzo dowcipnym i uważnym narratorem. Byc może nie zdawała sobie sprawy, że tak zabawnie jej to wyjdzie, a jednocześnie tak sielsko. Nie pominęła niczego, nawet może dla niektórych mało ważnych spraw, takich jak obowiązki domowe, jakie powinno mieć każde dziecko, by uczyć się samodzielności i wiary we własne siły. Pewnego deszczowego dnia mama zaproponowała Lisie by upiekła ciasto, a ona w pierwszej chwili zaskoczona, że przecież nie potrafi, to jednak końcowy efekt zaskoczył ją samą. Matka zaproponowała jej jeszcze pomalowanie stołu, co na początku również ją zdziwiło- mimo to, poradziła sobie z tym nowym zadaniem znakomicie.  Lisa tak jak i i inne dzieci z Bullerbyn umiały też oszczędzać. Za plewienie rzepy rodzice zapłacili im. Lisa od razu wrzuciła pieniądze do skarbonki. Zbierała na czerwony rower. 

Przez obowiązkową lekturę przepływa się niczym przez spokojne morze, cieszy się najzwyklejszym widokiem słońca i księżyca, jest tak sielsko, prawdziwie i naturalnie. Moje dzieciństwo właściwie było podobne. Nie było jeszcze komputerów, internetu- były klasy, skakanka, guma, zabawa w podchody, sekrety pod szkiełkiem.  

W kilka godzin przeczytałam książkę, i gotowa jestem stwierdzić, że wciąż jeszcze jestem dzieckiem, które tęskni za beztroską, za koniecznością wymyślania sobie aktywnego spędzania czasu, by się nie nudzić. Dzieci z Bullerbyn miały groty w stogach siana, mapę, tajemnicę poziomkową, spanie w jednej z  grot siana. Lisa z Brittą i Anną urządziły pokoik w grocie skalnej: skrzynki po cukrze posłużyły im jako szafy a chusta mamy jako obrus. A na  Nowy Rok prawdziwa wyżerka: miska z jabłkami, dzbanek z sokiem jeżynowym i talerz z orzechami... 

cytat z książki: 
-Żal mi jest doprawdy wszystkich ludzi, którzy nigdy o godzinie czwartej rano nie  
pływali po jeziorze i nie zbierali koszy na raki.
- Strasznie mi szkoda ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać - powiedziałam do  
Anny. 
- A mnie szkoda jest tych, którzy nie mieszkają w Bullerbyn - powiedziała Anna.


1 komentarz:

  1. To była najpiękniejsza książka mojego dzieciństwa. Czytałem ja chyba 10 razy, ostatni raz w liceum. Przez ostatnie dwa lata słucham tej książki w postaci audiobuka, wraz z moim 8 letnim synem, głównie przed snem. Obaj zasypiamy przy tej książce. Czyta Edyta Jungowska i robi to wspaniale. Polecam. Tak jak Pani, ja także, słuchając "Dzieci z Bullerbyn" czuję się odrobinę dzieckiem. Nota bene, mam już prawie 52 lata. Wspaniały blog. Gratuluje. Sławomir Rybałtowski, W-wa.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin