środa, 7 listopada 2012

Eugeniusz Bodo na wesoło



Eugeniusz Bodo jako Chevalier
Zapewne, Eugeniusz Bodo kojarzy się większości z błyskotliwym poczuciem humoru i rolami komediowymi (chociaż miał w swoim dorobku także role dramatyczne). "Fabrykant wesołości" jak napisano o nim w tygodniku "Kino". Wiele osób z jego otoczenia mogło się o jego usposobieniu przekonać na "własnej skórze", czy to w pracy, czy w chwilach wolnych od niej. Chciałabym przedstawić kilka jego takich wypowiedzi czy zachowań, świadczących o tym, że był człowiekiem wyjątkowym i miał duży dystans do wielu życiowych spraw- potrafił żartować także z siebie samego, co nie każdemu się udaje. Niektóre, poniższe fragmenty nie dotyczą jego wypowiedzi, ale "dotykają" Bodo w sposób zabawny więc także je zamieściłam. Inspiracją i źródłem na podstawie którego powstała ten wpis, jest oczywiście książka "Eugeniusz Bodo 'Już taki jestem zimny drań' " Ryszarda Wolańskiego.
                                                          
                                                             *
"Jeden z kelnerów z tzw. prowincji nie rozpoznał Bodo. Wił się w lansach, bo nie wiedział jak go ma tytułować. Wybawił go z opresji sam Bodo, mówiąc: 'Młody człowieku nie męcz się dłużej i mów mi po prostu Boże' ".

Powiedzonko o nim brzmiało: zdolny ale leń. Żartobliwy kalambur Adolfa Dymszy, do dziś aktualny brzmi: "Gra pan jak Bodo! Dlaczego? Bo do du..."

Miłostki i flirty są nieodłącznym życia artystycznego. Tak było, jest i pewnie pozostanie. Czy Bodo był inny? "Amantów par excellence nie grywam, gdyż uważam, że do tego trzeba mieć albo ładną, albo bardzo ciekawą twarz. Co do mnie, może posiadam te zalety, ale... dla bardzo bliskich i życzliwych znajomych" powiedział w jednym z wywiadów.


"Kurjer Filmowy" 1929, miniwywiad z Eugeniuszem Bodo, podobno autentyczny.
"Sympatyczny i popularny artysta rewji stołecznej oraz bohater szeregu filmów polskich Eugenjusz Bodo- ma wśród wielu talentów niesłychaną zdolność robienia "kawałów". Onegdaj spotykamy go w Leo Filmie, gdzie gra do obrazu "Uroda życia". Bodo siedzi zamyślony. 
-Nad czem pan tak rozmyśla?
-Opracowuję swoją nową rolę.
-Czy został pan zaangażowany?
-Wkrótce otrzymam engagement zagraniczny, gdzie będę nakręcał scenę do filmu dźwiękowego.
-Oh, czy to trudna rola?
-Trudna i odpowiedzialna. Będę robił... czkawkę"

"Jedna z młodych gwiazd filmowych otrzymała w podarunku psa doga -donosił "Kurjer Codzienny"- którego chce nazwać Bodo. Waha się jednak, bo nie wie, czy Bodo nie poczuje się tem urażony"

Regionalny "Bjuletyn Teatru Świetlnego Słońca" w rubryce Dowcip aktora napisał: "Jednego ze znanych aktorów, pana B..., który w dodatku jest bardzo dumny ze swego powodzenia tak w teatrze, jak i w kinie, przedstawiają pewnemu dyrektorowi. Ten mówi:
-Ach, bardzo mi przyjemnie, zdaje się, że pańską twarz już gdzieś widziałem...
-To niemożliwe -mówi obrażony aktor- od urodzenia noszę swoją twarz na tem samem miejscu"

Dziennikarka "Kina" pyta się Bodo co robi:
"-Odpisuję na listy -odpowiada mi na pytanie.
-Jak to sam -dziwię się- zawsze wyobrażałam sobie, że gwiazdy mają sekretarzy, którzy im te sprawy załatwiają.
-E, bujda. Zresztą lubię te listy i chętnie na nie odpowiadam. (...) Nie wiem, czy mam się z czego radować  czy smucić  ale listy, które otrzymuję od swoich wielbicielek i wielbicieli są przeważnie pełne... szacunku dla mnie. Listy miłosne, jak to się zdarza z moimi kolegami, są u mnie rzadkością. Źle jest widocznie ze mną. Nie kochają mnie, a szanują, nie wychwalają moich "wdzięków", ale moje uczucia synowskie i miłość do matki. (...) Z żadnego listu się nie śmieję, żadnego nie lekceważę. (...) Im więcej w listach jest pochlebstw, tem większą zachowuję rezerwę, tem więcej ostrzę swój samokrytycyzm, bo przyjść może taki czas, gdy listy będę otrzymywać jedynie od... wierzycieli"  

Recenzent tygodnika "Kino" donosi:
" W towarzystwie pięknej, młodej kobiety, i z ulubionym psem Sambo, siedział w zacisznym kąciku restauracji i cicho z nią gawędził.
-Musi ci być miło grać  z taką czarującą partnerką, jaką jest pani Marysia Modzelewska -zagadnął zaprzyjaźniony z artystą skryba M.S.- My z widowni zazdrościmy ci serdecznie. Łatwo jest zakochać się w pięknej kobiecie?(...)
-Ależ oczywiście...-odpowiedział zaskoczony śmiałością dziennikarza Bodo- że... pani Modzelewska jest czarującą kobietą, ale zakochać się?
-A czy zechcesz mi coś opowiedzieć o pierwszej miłości i pierwszym pocałunku?
(...) Bodo uśmiechnął się jakoś dziwnie i tajemniczo.(...) Chwilę milczał, zaciągnął się kłębem dymu, wolno wstał, najbardziej szarmanckim ruchem wskazał na swoją towarzyszkę (sukę Sambo) i uroczyście rzekł:
-Oto moja pierwsza miłość!
(...) Zdziwiony Sambo od czasu do czasu podnosił z pod stolika swój olbrzymi pysk i zdawało się, że się również uśmiecha i dzieli szczęście swego pana. Miłe czytelniczki, czy miałem jeszcze pytać o pierwszy pocałunek?"

  "Kurjer Bydgoski" o filmie "Robert i Bertrand-czyli dwaj złodzieje" z 1938.
Bodo i Dymsza po przeczytaniu scenariusza, chcąc jak najwierniej odtworzyć swe role, szukali natchnienia w autentycznym środowisku warszawskich opryszków."Mówi się, że studia prowadzili obaj tak gorliwie, iż jeden z "królów" tego świata proponował im przyjęcie do "ferajny". Tak znakomicie opanowali gwarę złodziejską, że odnosi się wrażenie, iż z tego właśnie świata pochodzą".


Napisów jest dużo, bardzo dużo, a lektura zajmująca. Wypisane ołówkiem, atramentem, wydrapane scyzorykiem, wymalowane pomadką do ust. "Geniuś", "O mój Genjuszu", "Ukochany artysto", "Najcudniejszy Boduleczek", "Twoja na zawsze". Dalej kolejne, nabazgrane tą samą ręką, z małymi odstępami, które sprawiają wrażenie, że nie były pisane jednego dnia: "Ty, tylko ty", "Błagam jutro o spotkanie o 7 rano w Łazienkach", "Podły, dlaczego nie przyszedłeś", a na końcu "Kocham cię".
 Na wysokości trzeciego piętra napisy nagle urwały się. (...)
-Przez tą ścianę grożą mi eksmisją. Gospodarzowi domu już sprzykrzyło się ciągle odnawiać schody. I co ja biedny zrobię, jak mnie wyrzucą -żalił się Bodo- W piwnicy będę musiał nocować albo pod Mostem Poniatowskiego.


I na koniec...

Idealna kobieta według Bodo:
"Przede wszystkim kobieta musi być kobietą! To nie frazes- to zasadnicza rzecz. A przy tem koniecznie trochę człowiekiem! Bo ja zawsze w kobiecie szukam także człowieka. Wolę oczywiście, żeby ten człowiek-kobieta był ładny, ale może być także brzydki- nie szkodzi, byle tylko ona była miła"

hmm... 

1 komentarz:

LinkWithin