wtorek, 24 stycznia 2012

Znachor 1937 film, książka fragmenty



Zdecydowałam się zobaczyć, inny film z Witoldem Zacharewiczem, moim zdaniem lepszy niż Gehenna. Opis poniżej, choć zapewne większość zna mniej więcej fabułę.
                                                           *

Kadr z filmu-Leszek oświadcza się Marysi
Profesor Wilczur operował wrzód na sercu. Trzymał je oto w lewej dłoni i rytmicznym ruchem palców masował nieustannie, gdyż wciąż słabło.
                                                                                     Cytat z książki Znachor                                                                                                     
Sala operacyjna, skupienie, ważny moment, i dla lekarza, ale przede wszystkim dla pacjenta. Gra toczy się o życie. Operacji przyglądają się, oddzieleni szybą, studenci:
-Operacja nie może się udać- mówi zestresowana studentka.
- To genialny chirurg!-słyszy.
 Wszyscy go kochają i uwielbiają, za precyzję, pracowitość, uczciwość. Ma co prawda jednego wroga, który zazdrosny jest o ogólny szacunek i karierę Wilczura. To doktor Dobraniecki. Jedna też osoba, czuje się przez ciągłą nieobecność męża, samotna. Jednak mu o tym nie mówi. Nie próbuje wyjaśnić , naprawić, nic z tych rzeczy- tylko pisze:
Drogi Rafale!
Nie wiem, czy zdołasz mi wybaczyć kiedykolwiek to, że odchodzę. Byłeś zawsze taki zajęty swoją pracą, a ja byłam stęskniona za miłością...
-Ale Beato to dla przecież ciebie, dla ciebie..-krzyczy mu w duszy.
Doktor wybiega z domu smutny, zamyślony, zrozpaczony. Napotyka na swej drodze żebraka. Ten prosi o pieniądze, a gdy je otrzymuje, zaprasza profesora do swojej chatki. Żebrak prowadzi monolog do patrzącego tępo przed siebie Rafała Wilczura. Zgaduje przyczynę smutku.
Tak to jest z kobietami.. -prawi filozoficznie.
 Niestety okazuje się człowiekiem fałszywie współczującym. Doktor zostaje dotkliwie pobity i okradziony. Traci przytomność a wraz z nią pamięć...
Beata w tym czasie jest szczęśliwa. Mieszka w lesie, w głuszy, ale wreszcie kocha i jest kochana. Przynajmniej to czuje. Niestety, nie cieszy się tym za długo. Jej ukochany Janek zostaje przygnieciony przez drzewo i umiera.
-Dałeś mi tyle szczęścia, tyle szczęścia..-mówi Jankowi.
-Nie. Wyrządziłem ci krzywdę. Tak, krzywdę. Tobie i tej małej i jemu...Nie wolno budować swego szczęścia, na cudzej krzywdzie..
Beata zaczyna zarabiać szyciem. Dopiero pod koniec życia udaje jej się znaleźć pracę w kinie, w którym wyświetlane są filmy nieme. Gra tam na pianinie. Po jej śmierci gra Marysia, która tam poznaje przystojnego Czyńskiego i zakochuje się w nim z wzajemnością... 

Wybrane cytaty- film :
Ja nie jestem zła, jestem tylko nieszczęśliwa.
*
Przez baby to tylko kłopoty i zgorszenia, ale żenić zawsze się trzeba, takie prawo boskie.
*
Wierzę, że każdy uczciwy człowiek za zaszczyt będzie sobie poczytywał, uściśnięcie tej, spracowanej, brudnej ... a przecież najczystszej ręki na świecie.
***
Czy można wytłumaczyć postępowanie Beaty, które spowodowało tyle nieszczęść? Postąpiła trochę egoistycznie, jednak zapłaciła za to wysoką cenę. Na pewno, by się nie zdecydowała na taki krok, gdyby wiedziała jak to się skończy: że i tak zostanie sama, córeczkę skaże na tęsknotę za tatusiem, siebie na ciężką pracę, a męża na poniewierkę i włóczęgostwo- zapewne, gdyby wiedziała to wszystko, zastanowiła by się dwa razy. Jednak nie  można wiedzieć wszystkiego... 
I Beata tego nie wiedziała.
Wiem, że reżyserią zajął się Michał Waszyński, ten sam, który wyreżyserował Gehennę. Jednak jakże różne te filmy są w odbiorze dla mnie. Na tym filmie się wzruszyłam, i oglądałam go w całkowitym skupieniu i z zainteresowaniem.  Nie chciałam czytać książki w pierwszym odruchu, po ostatnim zgrzycie -Gehenna- ale jednak to zrobiłam. Przeczytałam. 
I na całe szczęście mojego wrażenia co do filmu to nie popsuło. Choć oczywiście są pewne różnice. Powiem więcej, wersja z 1937 i wersja z 1981 roku uzupełniają się w tych zmianach.

Takie mniej więcej podstawowe różnice są:
 Książka- Beata z Marysią wyjeżdża, mieszkają w lesie, Janek umiera na gruźlicę, później Beata szyje, uczy muzyki, umiera, Marysia pracuje w sklepie, tam poznaje Leszka,  Dobraniecki waha się czy powiedzieć prawdę, Wilczur przypomina sobie kim jest przy grobie żony, końcowa scena na cmentarzu przy grobie Beaty.
Znachor 1937-  Beata z Marysią wyjeżdża, mieszkają w lesie, Janek umiera przygnieciony przez drzewo, później Beata szyje, gra w kinie na pianinie, umiera, Marysia ją zastępuje w pracy w kinie, tam poznaje Leszka, Dobraniecki waha się czy powiedzieć prawdę, Wilczur przypomina sobie kim jest przy grobie żony, końcowa scena- ślub Marysi.
Znachor 1981- Nie ma w ogóle wzmianki co się działo z Marysią i jej matką po opuszczeniu Wilczura, Dobraniecki jest przyjacielem, Marysia pracuje w sklepie, tam poznaje Leszka, Dobraniecki mówi na sali rozpraw kim jest Znachor, Wilczur przypomina sobie kim jest na sali rozpraw, końcowa scena na cmentarzu przy grobie Beaty.  
 Nie chciałabym  porównywać tego filmu do wersji z 1981 roku ze znakomitym Jerzym Bińczyckim. Jednak powiem, że film z Kazimierzem Junosza-Stępowskim urzekł mnie bardziej. Pięknego obrazu dopełniała, wzruszająca muzyka Henryka Warsa. Uwielbiam skrzypce. Grają na mojej duszy. 
Chociaż gdy w książce opisywano, ogromną posturę Wilczura widziałam pana Jerzego Bińczyckiego, a gdy kilka razy nazywał Marysię gołąbeczką, słyszałam jego głos... 
Film Znachor 1937 to jeden z piękniejszych filmów przedwojennego kina. 


Kadr z filmu
***
Cytaty książka:

– Wszystko to ci dam. Zobaczysz, Beato! I klejnoty, i stroje z Paryża, i bale, i służbę! Wszystko ci dam!
A sam wówczas nie miał nic oprócz paru walizek w kawalerskim pokoju,
szafy fachowych książek i skromnego uposażenia docenta. Ale miał też wolę ze stali i wiarę potężną, i pragnienie palące jak ogień, by przyrzeczenia
Beacie dotrzymać. Zaczął walkę. O stanowiska, o praktykę, o bogatych pacjentów. Duża wiedza, wrodzony talent, niezłomny charakter i praca, zawzięta, wściekła praca zrobiły swoje.
*

 Beata niewątpliwie była najlepszą żoną na świecie. Na pewno go kochała. Dlaczego jednak odnosiła się doń z tym niepotrzebnym szacunkiem, z jakąś jakby czcią? W jej dbałości i pieczołowitości było coś z liturgii. W pierwszych latach przypuszczał, że się go boi, i robił wszystko, by to usunąć. Na każdym kroku podkreślał, że żyje tylko dla niej, że pracuje tylko dla niej i że tylko przez nią jest szczęśliwy. Zresztą była to szczera prawda. Kochał Beatę do szaleństwa i wiedział, że ona odpłaca mu równą miłością, chociaż cichą i mniej impulsywną...
*
– Tak to jest z kobietami... Jedna przyssie się do ciebie i wszystkie soki wyciągnie, inna obedrze cię z tego, co masz, trzecia oszuka na każdym kroku, albo i taka będzie, co cię wciągnie w szarzyznę, w powszednie błoto... Pranie, sprzątanie, pieluchy i takie rzeczy. Ot i życie...
Ale to nieprawda, to wszystko od mężczyzny zależy. Jaki jest! Po jednym spłynie gładko, drugi jak postrzelony kot zakręci się, zapiszczy i zdycha, a taki jak ty, amigo?... Twardy musisz być. Jak wielkie drzewo. Gdyby cię z kory obłuskano, porósłbyś nową, gdyby ci gałęzie obcięto, wyrosłyby nowe... Ale ot, wyrwało cię z korzeniami z gruntu..
*
Z biegiem lat nazwa „Lecznicy Prof. dra Wilczura” stawała się coraz bardziej nieuzasadnionym anachronizmem. Toteż nikogo nie zdziwiło, gdy w końcu za zgodą kuratora nazwę tę zmieniono na „Lecznicę im. Prof. dra Wilczura". W związku z tym wyszła z druku dość obszerna biografia pióra prof. dra K. Dobranieckiego pt. „Prof. Rafał Wilczur – genialny chirurg”.
Praca ta kończyła się słowami:
„Składając hołd nieodżałowanej pamięci najlepszego Człowieka, mądrego Nauczyciela i wielkiego Uczonego, polski świat lekarski pozostaje okryty żałobą po jego tragicznym zniknięciu, które niestety już zapewne na zawsze pozostanie okryte mrokiem bolesnej tajemnicy".
*
– Mężczyzna bez opieki, jak ogród bez płotu. 
*
Śmiała, nie mogąc powstrzymać tego radosnego śmiechu. Coś w niej drgało, coś trzepotało. Coś zrodziło się do życia, nowego, wspaniałego, jasnego, uskrzydlonego, jak wielki biały ptak.
Czyński stał nieruchomo i wpatrywał się w nią z zachwytem. Napisał jej kiedyś w depeszy, że uważa ją za najpiękniejszą dziewczynę... Teraz jednak była tak piękna, jaką jej jeszcze nigdy nie widział.
*
-Umyślnie nie mówiłem ci dotychczas, jak było już z tobą kiepsko. Chorym nie trzeba mówić takich rzeczy, bo przejmują się, a to przeszkadza w powrocie do zdrowia. 
-Czym ja ci się wywdzięczę, stryjciu Antoni, za tyle dobroci, za tyle poświęcenia!- Złożyła ręce i oczyma pełnymi łez patrzyła mu w oczy. A znachor uśmiechnął się i powiedział:
– Czym?... Ot, pokochaj mnie troszkę.
– Pokochać? – zawołała. – Ależ ja cię, stryjciu, tak kocham, jak tylko mamusię kochałam!
– Bóg ci zapłać, gołąbeczko – odpowiedział drżącym głosem.
*
Chcąc serce pozyskać, trzeba całe serce okazać.
*

Profesor Dobraniecki stał i wpatrywał się w tę białą przestrzeń. Tak dawno nie był na wsi. Ten pejzaż wydał mu się w pierwszej chwili czymś sztucznym, jakąś dekoracją przesadnie realistyczną, pretensjonalną i piękną aż do nieprawdopodobieństwa. Upłynęło kilka minut, zanim w swej pamięci odnalazł dawne odczucia, dawne kontakty z tym na nowo odkrytym światem, dawne związki... Urodził się przecie na wsi, na wsi spędził dzieciństwo i pierwsze lata młodości.
– Też amnezja – myślał. – Człowiek żyjący życiem miejskim zapomina o tym świecie. Wpada w chorobliwy rytm kariery, pracy, wyścigu... I po prostu przestaje wiedzieć o istnieniu tej pogody, tej ciszy... tej innej ziemi, gdzie prawda tak bezpośrednio przemawia do człowieka nie przez głośnik radia, nie czarnymi czcionkami druku... Zapomina się o tym...

***
Posty powiązane: Elżbieta Barszczewska
            Witold Zacharewicz

Posty polecane: Gehenna 1938-film
                                   "Gehenna" Helena Mniszkówna

1 komentarz:

  1. Oglądałem przedwojennego "Znachora" rok temu i ta historia mnie bardzo wzruszyła. Jestem ciekaw, jak wygląda powojenna wersja, nakręcona przez Jerzego Hoffmana. Kiedyś na pewno obejrzę też sequel - "Profesora Wilczura".

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin