niedziela, 6 października 2013

Kłamstwo Krystyny 1939

Elżbieta Barszczewska- przepiękne ujęcie z filmu, więc nie mogłam sobie
 odmówić umieszczenia go na blogu ;)
Młoda, ładna dziewczyna znajduje zatrudnienie jako urzędniczka w Autokoncernie, w firmie pana Klimkiewicza. Być może dostała pracę, właśnie przez te swoje zewnętrzne zalety. Krysia nie daje jednak swojemu pracodawcy nadziei na coś więcej. Do czasu.

 Tymczasem, ulega urokowi przystojnego Janka Marleckiego, który będąc klientem Klimkiewicza z miejsca zakochuje się w jego pracownicy i nie daje jej szansy na ucieczkę przed tą miłością. Po kilku tygodniach znajomości zaręczają się. Ale jak to bywa z miłością bogatego pana i ubogiej dziewczyny, pojawiają się źli ludzie, którzy za wszelką cenę chcą przeszkodzić im i zniszczyć ich szczęście. Czy mimo to uda im się jednak być razem?

Elżbieta Barszczewska i Jerzy Śliwiński
 Postanowiłam obejrzeć ten film ze względu na udział w nim Lody Halamy- aktualnie czytam książkę jej autorstwa, autobiografię zatytułowaną  "Moje nogi i ja".  Przyznam, że przed oglądaniem  filmu nie czytałam żadnej recenzji ani opisu filmu, więc nie wiedziałam o czym będzie. Na szczęście, ponieważ myślę, że gdybym przeczytała przed oglądaniem filmu, emocje, które mi towarzyszyły nie pojawiłyby się. Jednak pomimo tych emocji, romans, który pojawił się w filmie, nie był zaskoczeniem, wiele już takich schematów w filmie widziałam i może ciut jestem zawiedziona?
Nie, no wiem nie powinnam być, ale jestem, trochę jestem. W pewnym momencie scenariusz filmu zaczął mi wręcz przypominać "Damę Kameliową"- w chwili, kiedy ojciec Janka przychodzi prosić Krystynę o zerwanie z jego synem, próbuje nawet przekupić ją pieniędzmi, których ona jednak wspaniałomyślnie nie przyjmuje. Krystyna stosuje się do prośby starszego pana i  udaje przed Jankiem, że ma romans ze swoim szefem, Klimkiewiczem- by ukochany ją znienawidził i zerwał z nią ostatecznie. I to właśnie jest, tym tytułowym kłamstwem Krystyny. Czy opisane sceny, nie są żywcem wzięte z "Damy Kameliowej" ?  Według mnie są, jednak zakończenie jest inne...

Jerzy Śliwiński
Pierwszy raz widziałam w filmie Jerzego Śliwińskiego- nic w tym dziwnego, ponieważ był to jego pierwszy i ostatni przedwojenny film. I jak to bywa  w takich przypadkach, nie ma o nim za dużo w necie. Szkoda, naprawdę, bo fizjonomię ma wielce interesującą a i gra jego ciekawa. Na stronie filmpolski.pl napisano, że zawsze bardziej był związany z teatrem. Po wybuchu wojny przebywał w Grodnie i występował w teatrze w Grodnie i Białymstoku, a po wkroczeniu Niemców, przeniósł się do Warszawy, gdzie występował w teatrach jawnych. Po zakończeniu wojny sąd skazał go za to na  karę grzywny i półroczne występy incognito.

Loda Halama
Oczywiście oprócz Jerzego Śliwińskiego przez film przewija się (jak zwykle;) cała przedwojenna plejada gwiazd: Elżbieta Barszczewska, Mieczysława Ćwiklińska, Kazimierz Junosza-Stępowski, Michał Znicz oraz wspomniana Loda Halama. Słynna tancerka występuje tu tylko epizodycznie, ale za to w świetnej, śpiewno-tanecznej scenie.

 Jeśli chodzi o sam film to ogląda się go całkiem przyjemnie, dialogi zabawne, dramatyczne momenty wyciskające łzy w oczach, ale zakończenie banalne, bardzo niewiarygodne i przyznam, że nieco mnie rozczarowało. Niech was to jednak nie zniechęca i mimo to, polecam ten film wszystkim miłośnikom starego kina.

Wybrane cytaty:

"-Pan wie, człowiek miewa czasem zmartwienia. Raz idąc do biura, wypiłem po drodze trzy kieliszki na czczo i zamroczyło mnie, trochę tylko. Dowiedział się o tym młody Marlecki, nie miał nawet ani czasu ani ochoty, mnie wysłuchać i kazał mnie skreślić.
-Aha, więc po prostu wyrzucono pana stamtąd.
-Nie, nie wyrzucono, tylko skreślono moje nazwisko z listy pracowników. Ale ja u siebie zanotowałem: firma Marlecki winna firmie Krążek. I zapłaci mi, zapłaci co do grosza. Za te moje trzy kieliszki na czczo..."

                               *  

"-Nasza wnuczka nie powstydzi się tej kreacji..
-A jesteś pewna, że to najpierw będzie wnuczka?
-Ale naturalnie! W mojej rodzinie mężczyźni są zawsze na drugim planie. Już ja tam moją wnuczkę nauczę jak ma z wami postępować!


2 komentarze:

  1. Kiedyś uwielbiałam cykl pt. "W starym kinie", każde niedzielne przedpołudnie spędzałam przez telewizorem i oglądałam stare polskie filmy.
    Dla mnie Elżbieta Barszczewska, obok Jadwigi Smosarskiej, to najwybitniejsza gwiazda przedwojennego kina, a na pewno najpiękniejsza.

    Niestety, filmu, o którym piszesz, zupełnie nie pamiętam.

    Pozdrawiam, j.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiałam te cykle- wolałam stare kino, niż mszę w kościele ;) Jednak te cykle nadal są- co niedzielę na Kino Polska. Nie zawsze oglądam i przyznam, że wolę na YouTube- przynajmniej "szumy" mniej wyraźne są. Film oglądałam dzisiaj pierwszy raz.
      pozdrawiam

      Usuń

LinkWithin