piątek, 21 października 2016

Czy zagraniczne koncerny są pożyteczne czy szkodliwe?



 Zdjęcie może nie za bardzo pasuje do tematu posta, ale jest takie urocze, więc cóż... nie mogłam się oprzeć, żeby go tu dzisiaj nie umieścić. Taki piękny, słoneczny dzień jesienny, do tego uśmiechnięte, beztroskie dzieci, oraz przede wszystkim cudowne, długie warkocze z kokardami...

  Przyznam, że przedwojenną prasę czytam niejednokrotnie z otwartą ze zdziwienia buzią i wyłupiastymi oczyma,  ponieważ w trakcie lektury, mam omamy, czy coś, jakoby ktoś z naszych czasów cofnął się w czasie i do prasy wdarł się chochlik. Przecież te problemy, dotyczą nas, ludzi współczesnych, więc dlaczego piszą o tym osiemdziesiąt lat temu? Czyżby, jak to mówią, historia lubi się powtarzać? Tekst, który dziś zamieszczę, myślę, że ważny jest. Nie wiem, czy coś się zmieni w najbliższym czasie w naszym kraju, jednak zawsze warto dowiedzieć się -być może- czegoś nowego, ze starych czasopism. Poniżej, oryginalny tekst z czasopisma dla dzieci!  z 1935 roku.

                                       >>>>>>>>>>>>>>

 "W naszym piśmie stale powtarzamy hasło:Popieraj przemysł polski, niezależny od zagranicy. Dążymy do tego, aby zarówno naszym młodym czytelnikom, jak też rodzicom ich wpoić przekonanie, że należy nasz kraj wyzwalać z jarzma zagranicznych koncernów. To jarzmo jest szczególnie  uciążliwe w czasie obecnego kryzysu. Krótko mówiąc- kryzys w Polsce nie skończy się, dopóki zagraniczne koncerny nie przestaną wyzyskiwać naszego kraju.

Niestety jest sporo ludzi, którzy naszego hasła nie rozumieją, albo obojętnie do niego się odnoszą. Zdarzają się ludzie nawet wykształceni, którzy twierdzą, że dla kraju jest wszystko jedno, czy przemysł w Polsce znajduje się w rękach obywateli polskich, czy też należy do koncernów zagranicznych- bo przecież koncerny zagraniczne także zatrudniają robotników Polaków. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że Polska jako europejskie mocarstwo, nie może być podobna do kolonii murzyńskiej, gdzie krajowcy za mizerną zapłatą pracują jako robotnicy, a na stanowiskach właścicieli i kierowników fabryk są obcy.

Niektórzy znów twierdzą, że Polacy są dobrymi rolnikami, ale do przemysłu jeszcze nie bardzo jesteśmy przygotowani- brak nam wyrobienia i kapitałów? Korzystaliśmy z pomocy zagranicznych fachowców sto lat temu, kiedy w Polsce wcale nie było zakładów przemysłowych, musimy korzystać także obecnie. Tym argumentem zajmiemy się obszerniej i wyjaśnimy, że co było dobre sto lat temu, to dziś jest szkodliwe.

Sto lat temu rzeczywiście rząd Królestwa Kongresowego zachęcał obcych przedsiębiorców, aby sprowadzali się do Polski i zakładali u nas warsztaty i fabryczki. Wielki patriota i działacz gospodarczy Stanisław Staszic, gdy sto lat temu objeżdżał okolice Łodzi, cieszył z każdego nowego zakładu, który powstał przy udziale zagranicznych fachowców. I było z czego cieszyć się. Zagraniczny przemysłowiec, chcąc założyć fabrykę w Polsce, musiał u nas osiedlić się na stałe, porzucając na zawsze swój kraj macierzysty. W owym czasie nie było kolei i komunikacji tak udoskonalonej jak dziś. Zagraniczny przedsiębiorca przywoził do Polski narzędzia pracy, a równocześnie sprowadzał swą rodzinę, aby u nas znaleźć swoją ojczyznę. Pracując i dorabiając w Polsce, zbiegiem czasu szczerze przywiązywał się do naszego kraju. Potomkowie założyciela fabryki polszczyli się i później tylko nazwiska wskazywały na ich obce pochodzenie, gdyż sami stawali się wiernymi i oddanymi synami nowej ojczyzny. Mamy w Polsce dużo firm założonych przed kilkudziesięciu laty przez obcych przedsiębiorców, które dziś są powszechnie znane jako zakłady polskie, niezależne od zagranicy. Wymieńmy dla przykładu firmy Gebethner i Wolff*, Wedel, Bohm, Fuchs, Scheibler i Grohman**, Puls itd.

Dziś jednak wszystko układa się inaczej. Zagranicą powstały potężne koncerny, które mając centralę w kraju macierzystym, zakładają swe filie w różnych krajach w tym celu, aby poszczególne kraje wyzyskiwać na korzyść centrali. Jeśli zagraniczny koncern upatrzy sobie Polskę jako rynek od eksploatacji, to układa swe plany w ten sposób, aby do naszego kraju przywieźć jak najmniej potrzebnych wkładów, ale za to, żeby później przez dziesiątki, a bodaj setki lat z Polski wywozić jak największe zyski i nie dopuścić w Polsce do rozwoju przemysłu niezależnego od zagranicy. Zarząd i właściciele obcego koncernu pozostają za granicą, do Polski przysyłają tylko dyrektorów i kierowników. Dzięki rozwojowi komunikacji, poczty, telegrafu i telefonu- zagraniczny koncern co dzień otrzymuje sprawozdania ze swego oddziału w Polsce i codziennie przesyła mu zarządzenia.

Kiedyś zagraniczny fachowiec, gdy osiedlił się w Polsce, u nas zarabiał pieniądze i u nas wydawał je lub lokował. Dorabiając się sam, równocześnie wzbogacał kraj. Dziś zagraniczny koncern zyski, jakie osiąga w Polsce, natychmiast przekazuje zagranicę. Gdy nadzorca wyznaczony przez sąd objął elektrownię warszawską, która była w rękach koncernu zagranicznego, to stwierdził, że pieniądze jakie elektrownia przed trzema dniami pobrała od klientów, już były ulokowane w bankach zagranicznych.

Zakładając u nas swe fabryki, zagraniczne koncerny nie tworzą w Polsce nowych gałęzi przemysłu, a tylko podcinają byt i zmierzają do zniszczenia przemysłu rodzimego. Jaskrawym tego przykładem jest zagraniczna wytwórnia obuwia oraz jej sklepy i warsztaty reperacyjne, które odbierają pracę i pogrążają w nędzy co najmniej pięćdziesiąt tysięcy szewców z ich rodzinami.

Wspomnieliśmy, że koncern zagraniczny przysyła do Polski swych dyrektorów i kierowników. Ci panowie są zależni od swej centrali, która w każdej chwili może ich odwołać lub przenieść do innego kraju. Dlatego i oni lokują swe zarobki i pensje nie u nas, lecz zagranicą. Mieszkając u nas przez kilkanaście lat, pozostają nam obcy językiem i duchem. Ich dążeniem jest, aby w Polsce zarobić jak najwięcej pieniędzy i wyjechać do swojego kraju, aby żyć z kapitałów wywiezionych z Polski. Gdy Polak wyjedzie zagranicę, nie może wprost zrozumieć dlaczego we Francji, w Anglii, w Niemczech prosty robotnik żyje i mieszka lepiej, niż u nas urzędnik, dlaczego widać tyle samochodów, bogactwo rzuca się wprost w oczy, a u nas takie ubóstwo. Przyczyna jest jasna: w Anglii przemysł należy do Anglików, we Francji do Francuzów, w Niemczech do Niemców, a u nas większość fabryk stanowi własność obcych koncernów.

Drodzy Czytelnicy! Każdy z Was pragnie, aby Polska przestała być zaliczana do najuboższych krajów w Europie. Pamiętajcie więc, że do podniesienia dobrobytu całego kraju i wszystkich warstw jest tylko jedna droga: rozwój przemysłu polskiego, niezależnego od zagranicy.  Z.C.    "
źródło: miesięcznik "Promień słońca", październik 1935, nr 2, ebuw.uw.edu.pl

                                                        >>>>>>>>>>>>>>>>>>

   Oprócz artykułu prasowego, zamieszczam również, króciutkie historie dwóch firm, które mnie zainteresowały i na których temat udało mi się cośkolwiek znaleźć w necie.( Wedla chyba nie muszę nikomu przedstawiać :)  Firm, które zostały założone  przez zagranicznych przedsiębiorców, a które przez wiele lat, z powodzeniem funkcjonowały jako powszechnie znane zakłady polskie. Niestety już nie istnieją. Jeśli zaciekawią Was te historie i chcielibyście przeczytać więcej,  to w tekście zamieściłam linki stron z których korzystałam.

*Gebethner i Wolff – Gustaw Adolf Gebethner poznał Augusta Roberta Wolffa przypadkiem, na praktykach przyuczających do zawodu księgarza. Obaj byli młodzi i zapewne pełni pasji i marzeń, więc ta znajomość nie mogła zakończyć się inaczej. Połączyli siły we wspólnym interesie i zainwestowali w rozwój firmy, to jest tworząc nie tylko księgarnię ale i podejmując się działalności wydawniczej. Należy dodać, że obaj ożenili się z posażnymi pannami, więc mieli nieco ułatwione zadanie. Firmę założyli w 1857, istniała do 1950- niestety została zlikwidowana przez władze komunistyczne. Do roku 1961 funkcjonował antykwariat.

"To wielce znamienne, że potomkowie niemieckich tkaczy przybyłych w XVII w. do Krotoszyna, przyczynili się do rozwoju polskiej kultury i nauki, gospodarki i sportu, a jednocześnie kiedy była potrzeba, gotowi byli z poświęceniem życia stanąć do walki o niepodległość Polski, do służby publicznej w odrodzonej po zaborach Rzeczypospolitej i w instytucjach państwa podziemnego w okresie okupacji." źródło: tygodnikprzeglad

Dodam jeszcze, że firmie Gebethner i Wolff przyświecała piękna i szlachetna dewiza:
     „Nie można być tylko kupcem, trzeba wydawać pewne książki dla honoru domu”.

.......................................

**Grohman i Scheibler- Tkalnia przy ulicy Kilińskiego w Łodzi stanowiła część wielkiego imperium włókienniczego należącego najpierw do Karola Scheiblera, a potem też do rodziny Grohmanów.
 Pierwszą fabrykę Karol Scheibler utworzył w 1855 roku. Z czasem w Łodzi powstały największe zakłady włókiennicze. Karol Scheibler zmarł w 1881 roku. Wiele lat po jego śmierci, było to już po pierwszej wojnie światowej, doszło do połączenia sił rodziny Scheiblerów i Grohmanów. Do fuzji doszło w 1921 roku, dzięki, której firma mogła przetrwać, ponieważ w tamtym okresie łódzki przemysł znajdował się w fatalnym stanie. Po drugiej wojnie światowej spółkę przejęło państwo. Dalej była to największa fabryka włókiennicza w Polsce.

Księży młyn
Księży młyn to głównie kompleks fabryk, ale też osiedle robotnicze, straż pożarna, kościół, sklepy, szpital oraz pałac. Wszystko to powstało dzięki staraniom i funduszom Karola Scheiblera. David Lynch tak sobie ukochał to miejsce, że zrobił tu ponad sześć tysięcy zdjęć i kręcił sceny do filmu. Można tu godzinami chodzić po starych, brukowanych uliczkach wśród robotniczych domków, podziwiać fabrykę, która nic a nic nie straciła ze swej urody, chociaż ma już ponad 130 lat!  źródło: baedekerlodz

ciekawostki:

- Władysław Reymont wzorował postać Hermana Bucholca w swojej powieści pt. "Ziemia obiecana", na podstawie życiorysu Karola Scheiblera.

-Nawet w Anglii, gdzie rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, nie powstawały tak wielkie fabryki jak ta, którą Karol Scheibler wystawił w Łodzi.

-Grohmanowie byli jedną z tych rodzin, które tworzyły przemysłową potęgę Łodzi. Mimo niemieckich korzeni, zawsze czuli się Polakami.

- Henryk Grohman zakochał się w swojej... ciotce, Matyldzie Trenkler. Jej mąż Teodor był bratem matki Henryka, Pauliny z Trenklerów. Tej miłości pozostał wierny do końca życia. Kiedy zmarł wuj Teodor, Henryk ożenił się ze starszą od siebie o kilka lat Matyldą.

- Zapewne Anna Scheiblerowa  czuła się w równym stopniu Niemką i Polką - mówiła po polsku i uczyła języka polskiego swoje dzieci. Interesowała się polską literaturą, a w 1901 i 1904 roku gościła u siebie Henryka Sienkiewicza. Była najbogatszą oraz najbardziej wpływową kobietą w Łodzi.

-13 czerwca 1987 roku przyjechał do Łodzi Jan Paweł II, odwiedził dawne imperium  i spotkał się z pracującymi tamże włókniarkami.  źródła: dzienniklodzkidzienniklodzkibaedekerlodz   

Niemiec, który zbudował Łódź.


I na koniec dodam, że celowo umieściłam tu zdjęcie kopalni nafty w Rogach obok Dukli. Ponieważ obok zdjęcia, w artykule był tekst dotyczący tematu posta:
"Po ustabilizowaniu granic po I wojnie światowej (1921) Rzeczypospolitej Polskiej przypadło dwadzieścia osiem pól naftowych w bardzo rozdrobnionej strukturze. Rząd RP, pod presją naftowego lobby, nie skorzystał z zagwarantowanego przez traktat wersalski prawa do przejęcia własności obywateli państw centralnych. Majątek firm austriackich i niemieckich został przekazany w ręce podstawionych podmiotów zagranicznych, a w konsekwencji 75 procent przemysłu naftowego, ulokowanego na polskim terytorium, stało się własnością kapitału obcego, głównie francuskiego i amerykańskiego." źródło:nafta-polska




                                                       

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe to, co przeczytałam.
    Historia lubi się powtarzać i ten artykuł z 1935 roku jest bardzo trafny...
    W Bolesławcu jest "Guardian" - co dokładnie opisano w 1935 - dyrektorzy z zagranicy (Hiszpanii i USA), nawet nie znają polskiego, a Polacy zarabiają grosze za naprawdę ciężką pracę.

    I przychodzi refleksja - oby nie doszło do wojny...

    Pozdrawiam niedzielnie (pierwsze zdjęcie urocze!). j.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.

      Uznałam artykuł za ciekawy i też właśnie wydawało mi się, że jest na czasie, chociaż napisany ponad osiemdziesiąt lat temu...

      I własnie tego się boję, tej refleksji- mam nadzieję, że moje obawy są bezpodstawne, ale dziwne rzeczy dzieją się na świecie. Nienawiść, zamachy, kryzys, to wszystko miało niestety miejsce w tamtym czasie. I przeciętny obywatel niczego złego się nie spodziewał. Boję się, bo chcę żyć w pokoju- zapewne jak większość, ale nie każdy potrafi łagodzić konflikty, tylko je zaostrza, podburza itp. Z tego rodzą się ludzkie nieszczęścia, przemoc i zło..

      Ale oby żyło nam się szczęśliwie, zgodnie i w pokoju, tego nam wszystkim życzę :)

      Pozdrowienia serdeczne

      Usuń
    2. Oby.
      Bo tylko takie życie jest dobre.
      Wojna to zawsze i wszędzie największe zło...

      Pozdrawiam!@

      Usuń

LinkWithin