poniedziałek, 5 marca 2012

Ostatni Mohikanin 1920, Indianie na ekranie


Kolejna historia cywilizacji, która bezpowrotnie przeminęła z wiatrem.
A może jednak nie?...
*
Miła zaprawdę jest puszcza bezdrożna
zachwycające samotne pobrzeże
A towarzystwo bez ludzi mieć można
Na morskich falach, muzykę- w ich szmerze!
Do miłowania bliźnich się poczuwam,
lecz nade wszystko naturę miłuję;
z nią w obcowaniu z siebie się wyzuwam
Z tego czym jestem lub byłem i czuję
Z wszechświatem zlany, rozkosze tak błogie,
że ich wyrazić ani skryć nie mogę.

Byron Wędrówki Childe-Harolda  -Pogromca Zwierząt James Fenimore Cooper


Ostatni Mohikanin

James Fenimore Cooper, urodził się  w 1789 roku w Burlington w stanie New Jersey, rozpoczął karierę literacką około trzydziestego roku życia.
Zachęcony powodzeniem trzech pierwszych powieści,  Cooper rozpoczął pracę nad cyklem powieści z życia Indian północnoamerykańskich. Cykl ten, znany jako Pięcioksiąg przygód Sokolego Oka, wszedł do trwałego dorobku literatury światowej, a autorowi zapewnił czołowe miejsce w gronie ówczesnych pisarzy. Owy Pięcioksiąg stanowią: Pogromca Zwierząt, Ostatni Mohikanin, Tropiciel Śladów, Pionierowie i Preria.

Ostatni Mohikanin, druga powieść Pięcioksięgu, zdobyła sobie największą popularność czytelników. Książka ta fascynuje wielką przygodą, przemawia do czytelnika pięknymi opisami przyrody i prawdą o  tamtych czasach. 
*
Pierwszej ekranizacji powieści podjęto się już w 1911 roku, jednak z powodu braku jakichkolwiek konkretnych informacji na ten temat, przedstawię opis wersji z 1920 roku.
Reżyserem filmu Ostatni Mohikanin był Clarence Brown, który stworzył dobre parę lat później, bo w 1935 roku niezapomnianą Annę Kareninę, z Gretą Garbo w roli tytułowej.    
Największą sławę z aktorów grających w tym filmie,  zdobył w późniejszym czasie Wallace Beery, który wcielił się tutaj w postać Maguy. Na początku lat trzydziestych dwukrotnie był nominowany do Oscara, i za drugim razem w 1931 roku, go otrzymał- za rolę w filmie Mistrz. Remake tego filmu został nakręcony w 1979 roku, pod tym samym tytułem, z Jonem Voight w roli głównej. 
Cora i Uncas
*
Główny bohater w książce, Sokole Oko, jest tutaj postacią drugoplanową, na pierwszym planie jest Uncas, Cora i Magua. Jednak w rolach Indian, nie występuje żaden  rdzenny Amerykanin, tylko biali ucharakteryzowani na nich.
    Miłość kwitnie między Corą a Uncasem, co dla mnie, znającej tylko wersję z 1992 roku jest pewną odmianą. Nie wiem jak jest w książce, ponieważ dokonano podobno "drobnych" zmian, jednak za niedługo, mam nadzieję, się dowiem, ponieważ zakupiłam sobie dwie pierwsze części cyklu...
 Wracając do filmu, u
czuć i miłości w tym filmie można się tylko domyślać. Ani jednego pocałunku tu nie widziałam, tylko spojrzenia i  czytane dialogi świadczące, o jako takim zainteresowaniu. Być może obyczaje w tamtym czasie nie pozwalały na więcej, więc musiałam obejść się smakiem akurat pod tym względem.
Jednak akcja filmu, jak na tamte czasy jest bardzo dobra. W niektórych momentach naprawdę napięcie było i niecierpliwe oczekiwanie na rezultat. Końcówka w szczególności- porównywalnie do bardzo dobrej ekranizacji z 1992 roku z cudownym Danielem Day-Lewisem.



Jednak tu zakończenie jest inne...
Też są skały i śmierć, ale inna

 osoba spada w przepaść, 
można powiedzieć w pierwszym odruchu- dobrowolnie. 
Gorąco polecam wersję Ostatniego Mohikanina z 1920 roku.

Fragment filmu tutaj



                                        *
Okładka czasopisma z 1908r
Western- gatunek filmu fabularnego,
 powieści awanturniczej albo sztuki scenicznej, obejmujący utwory, których akcja rozgrywa się w okresie kolonizacji i stabilizowania się życia na terenach zachodnich stanów USA, zwanych Dzikim Zachodem. 

Pierwszy amerykański film z tego gatunku powstał w 1903 roku, było to Napad na ekspres z pierwszą gwiazdą, Broncho Billy Andersonem. Pierwszy western dźwiękowy to film z 1928 roku, W starej Arizonie.


    Od początku filmu westernowego, wydarzenia skupiają się mniej więcej na ostatnich dwustu latach. Wybierane były takie momenty historyczne, w których podbój Ameryki jest już dosyć zaawansowany a pochodzenie białych bohaterów nie jest już europejskie, tylko euro-amerykańskie. Takie umiejscowienie w czasie gwarantuje  zwycięską walkę białych z Indianami.  
 
    Klasyczny western starego kina przedstawiał z reguły sytuację, w której biały, dzielny bohater dążył do ustalonego przez siebie i swoich pobratymców porządku świata. Jego przeciwnikami byli, rzecz jasna, zawsze źli Indianie. Wynik tej walki mógł być tylko jeden...
 Poczynając od filmu niemego wizerunek Indianina jest praktycznie do dnia dzisiejszego  taki sam: długie, ciemne włosy, w nich pióro względnie  pióropusz a  na twarzy barwy wojenne. Na początku kina cała ta indiańska otoczka była autentyczna, ponieważ statystami byli prawdziwi Indianie z rezerwatów, którzy w oryginalnych strojach przychodzili na plan. Nigdy jednak w charakterze głównych bohaterów. Tak samo w Ostatnim Mohikaninie 1920- nigdzie nie widziałam  rdzennego Amerykanina, tylko aktorów ucharakteryzowanych na nich. Sami Indianie grać siebie niestety nie mogli. Reżyserzy zazwyczaj wybierali Hiszpanów lub Włochów, czyli kogoś o ciemnej karnacji, ponieważ  wtedy znacznie obniżali koszty charakteryzacji.

  Epoka kina dźwiękowego nie zmieniła  nic, a wręcz przyczyniła się do umacniania wizerunku negatywnego. Indianie nadal pozostali "niemi" ponieważ, jak uważano, nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Jedynie mogli z siebie wydawać dzikie indiańskie okrzyki, które powodowały grozę sytuacji. Zazwyczaj byli przedstawiani jako grupa napadająca na pociąg czy dyliżans, która czyniła to bez bliżej określonego powodu. Przełamanie kryzysu i zwycięstwo w tej sytuacji mógł odnieść kto? Oczywiście wciąż, tylko biały bohater. Indianie byli traktowani jako część dzikiej, nieujarzmionej  natury, czyli będącej przeszkodą dla efektywnego rozwoju cywilizacji. Natura dzika i nieujarzmiona nie ma własnego zdania ani rozsądku, a w dążeniu do celu kieruje się głównie przesądami i instynktem. Jednakże mimo tak jawnej dyskryminacji na ekranie i w życiu, podobno sami Indianie oglądali westerny. Wyłączali tylko telewizory przed momentem klęski swoich przodków... 

Poprawa wizerunku Indianina na ekranie pojawiła się dopiero w 1950 roku w filmie Złamana strzała. Ukazuje on udaną próbę porozumienia. Film ten przedstawia historię kapitana Toma Jeffordsa, który  jest odpowiedzialny za szlak pocztowy biegnący przez Arizonę, ponieważ jest on narażony na ataki Apaczów. Po śmierci kurierów od strzał Apaczów, Jeffords decyduje się przeprowadzić rozmowy z Indianami na temat wstrzymania wzajemnych ataków. Udaje się w niedostępne tereny, by spotkać się z ich wodzem, Cochisem. Pomimo wzajemnej nieufności mężczyznom udaje się rozpocząć rozmowy. W trakcie ich trwania Jeffords przekonuje się, że Indianie tylko bronią się przed okrucieństwem osadników.Ważnym obrazem, który definitywnie podważa krzywdzący obraz Indianina, jest film Johna Forda Poszukiwacze 1956. Sam reżyser zdecydował się na nakręcenie filmu, by oskarżyć w nim społeczeństwo o znieczulicę, rasizm i nietolerancję wobec bliźniego.  
John Wayne jako Ethan Edwards wykazał się znakomitym talentem. Główny bohater, Edwards nienawidzi  Indian. Rancho jego brata zostało spalone przez Komanczów, brat i jego żona zamordowani, a obie córki uprowadzone. Edwards poprzysięga zemstę i udaje się wraz z Metysem Pawleyem na poszukiwanie dziewcząt. Zabija każdego Indianina, jakiego spotyka na swej drodze. Przez pięć lat obaj mężczyźni włóczą się po Zachodzie, aż wreszcie docierają do celu. Ku zdziwieniu Edwardsa jedna z jego bratanic stała się Indianką i żoną głowy plemienia. Jest szczęśliwa. Główny bohater uświadamia sobie swe rozgoryczenie i osamotnienie. Ściska dziewczynę i znowu udaje się w podróż, tym razem w poszukiwaniu miłości i sensu życia....

*

   Początkowe zakłamania historyczne nie pozwoliło twórcom, nagle ukazać widzowi prawdziwego stanu rzeczy, ponieważ do przewidzenia było, że każdy przeżyłby wielkie zdziwienie i szok. Ale prawda musiała w końcu wyjść na jaw.  I wychodziła, co prawda powoli, ale zawsze to coś. Na przełomie lat 60-tych i 70-tych pojawiło się wiele filmów, które podjęły próbę obalenia mitu złego Indianina. 

 Dosyć wyraźnie biały człowiek został skrytykowany w ekranizacji Małego Wielkiego Człowieka. Był to po prostu ogromny krok do przodu. Fabuła filmu opiera się na wspomnieniach  prawie stuletniego Jacka Crabba, który opowiada swoje życie pewnemu historykowi. Jak został porwany i wychowany przez Indian, ożenił się z Indianką i widział jej śmierć z rąk ludzi generała Custera, a potem sam do nich dołączył. Film jest tragikomedią, oskarżającą białego człowieka o bestialskie ludobójstwo na  kobietach i dzieciach. 

Umocnił się w tym czasie obraz Indianina kultywującego tradycję, żyjącego w zgodzie z naturą, na przekór pędzącej cywilizacji. Ich świat nie do końca był już tylko "dziki i nieujarzmiony, czyli będący przeszkodą dla efektywnego rozwoju cywilizacji". Dla reżyserów stał się oazą spokoju, rajem, a i publiczność była zachwycona nową wizją filmowych Indian.

  Jednak w życiu nie poprawiało się im nic, tak  jak w filmie. Marlon Brando, w proteście przeciw dyskryminacji Indian amerykańskich w 1973 roku, nie przyjął Oscara za rolę w Ojcu chrzestnym. Zamiast niego na scenie pojawiła się Indianka z plemienia Apaczów.  

  wystąpienie Sacheen Littlefeather, kliknij 

Sacheen musiała stawić czoła jakoby nie była Indianką, a strój wzięła z wypożyczalni. Grożono jej śmiercią, bała się, że nie wyjdzie stamtąd żywa,ponieważ, gdy producent spotkał ją za kulisami, zagroził, że fizycznie usunie ją lub  aresztuje, jeśli będzie mówiła na scenie dłużej niż 60 sekund.

*
Nie chcemy być tylko wzniośli, sprawiedliwi, szlachetni. Chcemy być ludźmi...

 Od połowy lat 70-tych do  90-tych,  nie powstał żaden interesujący film o tematyce indiańskiej. W  1975 roku powstał jeszcze Lot nad kukułczym gniazdem, który po raz pierwszy ukazywał Indianina bez pióropusza i skórzanego odzienia, a po nim nastała długa cisza...
Powrót do westernu nastąpił w 1990 roku za sprawą głośnego, obsypanego Oscarami Tańczącego z wilkami z Kevinem Costnerem w roli głównej i wyreżyserowanego przez niego. Film dobitnie ukazywał wyższą kulturę i inteligencję -wydawałoby się po "kilku" wcześniejszych obrazach- prostych, Indian. Dzieląca przepaść między czerwonoskórymi a białymi  jest wyraźna, ponieważ tym pierwszym udało się iść do przodu pielęgnując wartości o jakich biali nie mają pojęcia. Jednak wielu twierdzi, że film został zrobiony przez białego człowieka z myślą o oglądających białych widzach...

 Bo to my, biali mamy podziwiać Indian i w tym podziwie dla  nich, chcemy  być tacy jak oni. A poza tym, jak stwierdził jeden z grających w tym filmie Indianin, Biały mądrala pokazuje nam jak walczyć, a Mary McDonnell, niczym Wilma Flinston chodzi w poszarpanej sukience. I co ważne i zastanawiąjące, Graham Greene musiał się, do tego filmu, nauczyć własnego języka, ponieważ mówił już tylko po angielsku i ... to też słabo.

 Jednak Tańczący z wilkami  pozostał filmem przełomowym, po wieloletniej pustce, w tym temacie i mimo kontrowersji wokół niego, nic tego nie zmieni.

*
    Moim ulubionym indiańskim filmem jest Biała Squaw z 1997 roku, z cudowną Janine Turner (Przystanek Alaska) oraz równie wspaniałym, co też  bardzo przystojnym Michaelem Greyeyes. Film jest oparty na prawdziwej historii Anny Brewster Morgan. Co prawda z prawdziwą historią nie ma tak wiele wspólnego, ponieważ w życiu Anny sprawy potoczyły się prawie zupełnie inaczej. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć jak, polecam stronę kliknij

 Jednak mimo to, uwielbiam ten film za pięknie pokazaną miłość i namiętność oraz jej siłę niszcząco-twórcza. Gdy on na nią patrzy po prostu dreszcze przechodzą ;)  Kocham ten film  odkąd pierwszy raz go zobaczyłam na TV4 dobre 10 lat temu  i zawsze czekam na kolejną powtórkę.

Bardzo dobry jest też film DreamKeeper z 2003 roku, w którym również pojawia się Michael Greyeyes. Właściwie to za jego sprawą odnalazłam ten film, bo chciałam zobaczyc inny obraz z nim. Byłam ciekawa czy zagra równie charyzmatycznie i prawdziwie. I tak się stało. Ale nie tylko on był tu świetny. Film udało mi się oglądnąć bodajże na Filmboxie.

 Jest to cudowna opowieść o "opowiadaczu historii" ;) Dziadek i wnuk są razem w drodze na wielki zjazd szczepów. Podczas drogi, dziadek cały czas opowiada wnukowi różne indiańskie legendy. Odporny na tradycje wnuk po pewnym czasie zaczyna rozumieć, że opowieści dziadka są bardzo ważne, bo tylko w ten sposób mogą zachować przynajmniej część kultury plemienia Lakota i wielu innych plemion.
I naprawdę bardzo pięknie, obrazowo pokazane są te opowieścio-bajki  dziadka. Każda z życiowym, mądrym morałem....

* 
Ciekawostki:

Mohikanie podczas pierwszego zetknięcia z Europejczykami w 1609  zamieszkiwali północną część doliny rzeki Hudson. Ich centralnym ośrodkiem była osada Schodac, dzisiejsze miasto Albany. W ciągu stu lat napięcia między Mohikanami a Mohawkami i Europejczykami doprowadziły do migracji Mohikanów na wschód. Wielu osiedliło się w okolicach późniejszego miasta Stockbridge w Massachusetts.  Grupa tych Mohikanów została nazwana Indianami ze Stockbridge.

Indianie ze Stockbridge zezwolili protestanckim misjonarzom na zamieszkanie razem z nimi i w XVIII wieku przyjęli chrześcijaństwo. Chociaż podczas brytyjskiej wojny z Indianami i Francuzami oraz rewolucji amerykańskiej opowiedzieli się po stronie amerykańskich kolonistów, to jednak zostali przez nich wysiedleni najpierw w okolice Stockbridge w stanie Nowy Jork -w latach 80-tych XVIII wieku- a następnie do Wisconsin -w latach 20-tych  i 30-tych XIX wieku. Tam zamieszkali we wspólnym rezerwacie z Indianami Munsee, z czasem tworząc jedno plemię Stockbridge-Munsee. Dziś ich rezerwat nosi nazwę Stockbridge-Munsee Community, Band of Mohican Indians.

Mają nawet swoją stronę internetową, na której jest mniej więcej taki tekst:

W przeciwieństwie do wczesnej  literatury amerykańskiej i hollywoodzkich produkcji Ostatniego Mohikanina, my nadal żyjemy i rozwijamy się w pięknie zalesionej części północnej Wisconsin..
*
źródła: biblionetka, wikipedia, indianie.eco, filmweb oraz fragmenty  wypowiedzi z filmu dokumentalnego "Indianie na ekranie", który zainspirował mnie do napisania tego wpisu... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin