niedziela, 18 listopada 2012

Bohaterowie Sybiru 1936



  Post zaczęłam przygotowywać z myślą, że wstawię go 11 listopada, jednak "Pan Tadeusz" z 1928 roku okazał się, na tamtą chwilę, dla mnie ważniejszy. Byłam tak na "świeżo", pod jego wielkim wrażeniem. Nie wiem jaka teraz będzie częstotliwość moich wpisów, ponieważ moje życie w tym tygodniu zmieniło się diametralnie..



MOTTO
  ...Wola stworzenia silnej Armii Polskiej  stanowiła, iż wszędzie gdzie los złączył mężów polskich, tworzyły się oddziały wojskowe. Dola nieubłagana uczyniła z was żołnierzy oddalonych od Ojczyzny o mil tysiące i wyznaczyła wam miejsce w kraju obfitym w ślady męczeństwa tych, co cierpieli za sprawę polską.
 /Wyjątek depeszy z dn. 18.09.1918 r. do 5-ej Dyw. Syb. od Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego/
Takimi słowami zaczyna się ten film.

   Na pewno nie były to łatwe czasy. Właściwie żadne czasy nie są łatwe. Z pewnością ciężko dziś być gorliwym patriotą tym, którzy nie mają pracy, mimo, że jej szukają- lub w inny przykry sposób dotyka ich złe funkcjonowanie państwa. Wzajemne przepychanki, korupcje itp. Być może każdemu pokoleniu wydaje się, że żyje w ciężkich czasach. Mnie, niestety, też dopadł kryzys i szukałam pracy prawie rok. Bywałam naprawdę w kiepskim nastroju, bo nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło tak długo czekać na efekty swoich starań. Dobrze, że mam bloga i mogę choć na chwilę oderwać myśli od codzienności. Ale, czy można w takich sytuacjach się załamać i przeklinać rząd i kraj w którym się mieszka? Można. Najczęstsze wymagania pracodawców, które dyskwalifikowały mnie od razu to: brak orzeczenia o niepełnosprawności, brak statusu ucznia i wiek do trzydziestu lat. Będąc trzydziestoparoletnią kobietą, nieraz czułam przy tym ostatnim ukłucie w sercu : Jestem za stara, prawie w wieku Matuzalema. Jednak jak napisałam, wreszcie, w tym tygodniu, znalazłam pracę. Gdzie? W markecie. Nie jest to spełnienie moich marzeń i tyle w temacie.

  Wielu -gdy trafiła się okazja lub gdy się odważyli- wyjechało i wyjeżdża za granicę za tzw. chlebem. Tam też nie ma miodu, ale podobno bywa lepiej. Nie wiem, nigdy nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać w tej sprawie. Wiem, że bez sensu jest "gdybać", bo co jest już historią, to się nie zmieni, mimo to, nieraz pytam się samej siebie: co, by było gdyby te miliony emigrantów tu, w Polsce musiały jednak zostać i tu szukać pracy? Czy byłaby wtedy rewolucja? Wojna domowa i okrzyki "my chcemy chleba!"? A co rząd wtedy by odpowiadał? W pesymistycznym założeniu: to jedzcie ciastka...

Walka o godne życie, o wolność, często była początkiem strasznych wojen i rewolucji. Wielu bezimiennych bohaterów poległo za wymienione wartości, oddając życie za sprawę, za innych. Bezwarunkowo, nie oczekując w zamian żadnych osobistych korzyści. Więc mimo rozgoryczenia, które dopada nas w trudnych, obecnych sytuacjach, na pewno powinniśmy pamiętać o tych ludziach, o naszych odważnych i walecznych przodkach. Mi, pamieć o przeszłości dodaje sił do życia w trudnych momentach. Nigdy nie powinniśmy tracić nadziei. I właśnie film Bohaterowie Sybiru w reżyserii Michała Waszyńskiego,  ma za zadanie wywołać czy obudzić w widzu wyżej wymienione emocje.


   Tytułowi bohaterowie to polscy jeńcy wojenni, którzy po zakończeniu I Wojny Światowej, znajdowali się w obozie jenieckim na Syberii. Zorganizowali tam punkt werbunkowy do Wojska Polskiego. Stworzony w ten sposób oddział, pod wodzą porucznika Stefana Winiarskiego (Adam Brodzisz), wyrusza na wojnę do Mikołajewska, który jest zajęty przez białogwardzistów. Jednak w drodze zostają napadnięci i przepada im cały zapas jedzenia. Wygłodzeni i zdesperowani postanawiają ukraść pociąg czerwonoarmistów. Udaje im się to i w ten sposób docierają do miasta, gdzie wreszcie zdobywają pożywienie. Wyruszają w dalszą drogę, jednak po pewnym czasie okazuje się, że tory są uszkodzone. Postanawiają zawrócić do miasta co, niestety dopiero na miejscu, okazuje się złym pomysłem. Sierżant Władek (Eugeniusz Bodo), by ratować swoich współbraci decyduje się na samobójczą misję...


Nie wiadomo kto puka do drzwi-kadr z filmu
Eugeniusz Bodo jako producent, w obliczu przeważających na ekranach kin komedii, zdecydował się postawić tym razem na dramat. Ludzie, którzy dawali pieniądze na produkcję, wręcz wymuszali w filmach akcję komediową. Miało być wesoło i już. Bodo był nie tylko aktorem, ale także pierwszym i jedynym przedwojennym producentem swoich filmów. Jego wytwórnia Urania radziła sobie całkiem nieźle a film o bohaterach Sybiru, był już szóstym filmem realizowanym przez nią. Czasami Bodo bywał także współautorem scenariusza- jak i w tym przypadku.  Jak wspomniałam film jest wojennym dramatem, jednak w paru momentach -zwłaszcza na początku- bywało zabawnie. Dużo takich scen wypadło z udziałem małej córeczki porucznika, Zosi (Lala Górska).
Eugeniusz Bodo-kadr z filmu 

Trzy wypowiedzi Eugeniusza Bodo, dotyczące filmu:
"Ten obraz nie będzie rewelacją, nie będzie szczytem sztuki filmowej, nie będzie arcydziełem. Mam zupełne inne aspiracje. Chcę stworzyć film dobry i uczciwy, film, który będzie miał ręce, nogi i głowę. Film, który będzie zrealizowany z sensem, a nie przypadkowo i chaotycznie"

 "Ludzie w moim ostatnim obrazie to istoty żywe i pełne prawdy życiowej, nie zaś kukły papierowych bohaterów, kwękające na minorowe tony źle pojętego patriotyzmu"


"Moim największym marzeniem jest przełamanie zwyczajów widza. Na polskim filmie nie poddaje się wzruszeniu, uważa to dla siebie za ujmę. Woli rozważać inne problemy: ' Jak on zdążył się przebrać  kiedy tamten zjadł obiad, ile dni upłynęło, żeby mi taka broda wyrosła, kiedy miałem czas się ogolić ' Ten nadmiar pytań, zresztą najzupełniej logicznych, ale odbierających całości polot i swobodę, jest największym ciężarem polskiego filmu. I moim największym zmartwieniem"


A takimi słowami kończy się ten film...
Teraz, gdy stoimy z bronią w ręku pod polskimi sztandarami nie wolno nam zapominać o tych, którzy nie doczekali tej wielkiej chwili o tych którzy oddali swe życie za Ojczyznę. Cześć pamięci bohaterom!

   Bodo zrealizował dwa filmy poruszające temat historyczno-patriotyczny: Był to omawiany tutaj film Bohaterowie Sybiru i wcześniejszy, z 1930, Na Sybir. Ich wymowa i zawarte elementy propagandowe nabrały szczególnej wartości po śmierci Józefa Piłsudskiego. Nie sposób również nie zauważyć ironii losu, wobec późniejszych wydarzeń w życiu Bodo. Niestety, również znalazł się w pociągu donikąd...


Ciekawostki:
- Na potrzeby produkcji, z powodu braku śniegu zimą na przełomie roku 1935/36, zbudowano całą syberyjską wioskę. Kilkaset ton soli i naftaliny imitowało śnieżny puch.
-Nie obeszło się bez niebezpiecznych momentów w czasie filmowania przeprawy przez "ściętą lodem" rzekę. Cieniutka powłoka lodowa nie utrzymała grupy aktorów i skończyło się na paru przymusowych kąpielach.
-Krystyna Ankwicz ( Janka, żona porucznika Stefana), wnuczka powstańca polskiego, była jedyną "dorosłą" kobietą występującą w filmie (oprócz małej Lali Górskiej (Zosia), która w filmie grała córkę Janki i Stefana)

                                     Jedna z piosenek z filmu "Płyń, Wisełko"

8 komentarzy:

  1. witaj :)
    dziś nie o meritum twojego wpisu, tylko o pracy.. pozwolisz, że dodam kilka słów do twoich, też pełnych goryczy. mam ciut więcej lat, ale problem ten sam. nie odpowiada WIEK. nie ma znaczenia, że jestem wykształcona, mam doświadczenie, jestem dyspozycyjna, nie zajdę za chwilę w ciążę... czasem wydaje mi się, że przede wszystkim mam nieodpowiednie nazwisko - nie jestem krewną - i znajomą - królika, żoną radnego, kochanką burmistrza... pracuję, owszem, choć od kilku miesięcy jestem na zwolnieniu... w pracy jedyna bez...protekcji.. moi uczniowie poszli do szefa i poprosili o więcej zajęć ze mną, serio. uczę ogrodnictwa, ale plączę z książką, filmem, żartem... lubię to. tego nauczyłam się na zajęciach z panem janickim - jak zainteresować słuchacza. i to była ostatnia kropla do trumny. teraz szukam, może znajdę...
    moja córka z mężem od lat mieszkają w anglii. i powiem ci, że nie wierzę w żadne bzdurne wyjaśnienia, czemuu tam jest lepiej. w skrócie - tam min. pensja to około 1000 funtów, tu 1000zł. ten sam tysiąc. tam paliwo niecałe 2, u nas prawie 6, chcleb ponad 4, tam 1,5, mięso tam 8-20, u nas sama wiesz. ciuchy w primarku od 1-25, u nas możesz taką kwotę wydać w szmateksie. luksusowe perfumy tam do 80, u nas ponad 400. w efekcie tam, za te najniższe grosze możesz się utrzymać, u nas jesteś żebrakiem... to boli. nie przeliczanie, ale siła nabywcza. leki przewlekłe za darmo, a dowolna ilość na recepcie płatna - 8 funtów. dlatego wiem, że nie wrócą, kończą studia, a już mają swój dom, auto i są samowystarczalni. ona będzie histopatologiem, on skończył kierunek biznesowy, nie będę więc nalegała. niech żyją po swojemu, a ja tylko podsyłam im te piękne rzeczy, które wiążą się z naszym krajem i nie zniszczy tego żaden rząd, czy nie... rząd :)
    uśmiechy i cieszę się, że nowa praca będzie dla ciebie kolejnym doświadczeniem życiowym, a z nich składa się nasza osobowość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie to wszystko co opisałaś na początku nie ma znaczenia( m.in. doświadczenie, dyspozycyjność). U mnie, w regionie nie ma żadnej praktycznie produkcji, jest tylko kopalnia KGHM i ci co tam pracują mają lepiej od reszty. Mój tato pracuje tam to wiem. Nie boli mnie to, że muszę pracować ciężko fizycznie, ale to, że nie jest taka praca doceniana finansowo(najniższa krajowa plus premia uznaniowa...) Ale jak to mówią lepsze to niż nic. Chociaż, przyznam się, w początkowej fazie poszukiwania pracy jednak odrzucałam takie oferty. Jednak upływający bezproduktywnie czas, "wyleczył" mnie z zawodowych aspiracji i zdecydowałam się brać, to co jest. A jest tylko handel. Po ponad 10 latach pracy jako kasjer-sprzedawca, doradca klienta (jeden czort, zwał jak zwał) mam takiej pracy serdecznie dosyć. Ale cóż poradzić wobec trudów życia?..
    Moja siostra ma niespełna roczne dziecko i już musiała wrócić do pracy, a dziecko dać do żłobka, bo kupiła z mężem mieszkanie na kredyt i trzeba spłacać. Pracuje co drugi dzień po 12h.
    Mogłabym tak pisać i pisać, wiesz jak jest...
    I naprawdę, nie skarżę się na swój los ( mimo, że wczoraj 10h byłam na nogach i wróciłam do domu tak zmęczona, że o 21.00 zasnęłam jak zabita) i od jakiegoś czasu każde życiowe doświadczenie przyjmuję z pokorą. Wszystko w życiu ma swój sens, ma nas czegoś nauczyć i jest po coś... :) Życzę Ci kochana, wszystkiego dobrego w życiu, dziękuję za dobre słowo :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieszkam w maleńkiej wiosce, tuż obok maleńkie miasteczko, bez biur, szewca, zegarmistrza, pralni i tym podobnych cywilizacyjnych wynalazków. te dopiero w raciborzu, mieście odległym o 30 km... do pracy jeżdżę w jedną stronę prawie 90 km i tam daję buty do naprawy... jest pusta stacja kolejowa, bo pociągi się nie opłacają, pks, 2 razy dziennie, w takich godzinach, że można się co najwyżej wybrać na targ, a nie do pracy, zaczynającej się rano. też się nie skarżę, takiego wyboru dokonałam 5 lat temu, bo miasto mnie zamordowało. i tak jak ty staram się wzbudzić w sobie jeszcze większą kreatywność, żeby zaspokoić potwora, żądającego pieniędzy na rachunki :) mimo, że mam mnóstwo mądrych papierków, pracowałam w warzywniaku i też było dobrze. teraz chcę stworzyć coś dla siebie, śzukam, próbuję, rozeznaję rynek... co z tego wyjdzie, zobaczymy. jedno, co wiem już na pewno, to to, że w głowie trzeba się nastawić na BYĆ, a nie tylko MIEĆ, choć z tego drugiego nie da się zrezygnować... oj, moja siostra zawsze powtarza, że nie da, to się trzasnąć drzwiami obrotowymi, więc kto wie?? może jakiś multimilioner ? :)
      a serio, stosy książek, stare filmy, rozmowy z ludźmi, którzy mają problemy i proszą mnie o godzinkę pogaduch, stawiają na nogi, wiem, że jestem. potrzebna, chciana, moje życie ma sens... a wiesz, nawet marchewkę trzeba umieć sprzedawać i zrobić to tak, żeby już nigdzie indziej nie chcieli jej kupować :)jeśli to, co robisz w życiu, ma choć ślad pasji, a nie odbębniania konieczności, każda bzdura daje satysfakcję. czego życzę ci z całego serca i wierzę, że mądra kobieta (twój blog nie jest o słoikowaniu ogórków i szyciu aniołków...masz wiedzę i pasję } potrafi wszystko odwrócić w sukces i satysfakcję. nawet, jeśli nie idą za tym zachwyty szefa i pięciocyfrowe zarobki.
      dasz radę, a zmęczenie minie, kiedy przywykniesz, że teraz to jest twój czas, inaczej spędzany...
      życzę uśmiechu i ciepła. i czekam na następne wpisy, choć wiem, że nie będą chwilowo tak częste :)
      buziak na dobre dni

      Usuń
  3. Wolę nie myśleć, co będzie ze mną, gdy już skończę kierunek na którym obecnie jestem. Z tym, że poprawiam w tym roku maturę i chciałabym zacząć w przyszłym roku medycynę. Jak się nie dostanę, to przepadnę chyba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę, nie chciałam nikogo przerazić swoim tekstem, ani nic podobnego;) Jest jak jest i mimo wewnętrznego buntu, żywię nadzieję na to, że będzie lepiej. Musi, po prostu musi ;)
    Trzymaj się, nie poddawaj się, nie załamuj i powodzenia!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Absolutnie mnie nie przeraziłaś ;) Dobrze wiem, że po biologii znalezienie pracy graniczy z cudem. A co do realizacji moich planów: nie dziękuje, co by nie zapeszyć.
    Także pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie zostawiać spamu pod moimi notkami!

      Usuń

LinkWithin