piątek, 21 września 2012

Deszczowy lipiec 1957


Życie to nie bajka. Nie ma idealnych ludzi. Nie ma prawdziwej miłości. Przyjaciele, czy ludzie, których za takich uważaliśmy, okazują się po prostu zwykłymi i na dodatek, fałszywymi znajomymi. Czy wobec wyżej wymienionych faktów, można być szczęśliwym? Oczywiście, że można. Jednak trzeba być silnym i twardo stąpać po ziemi oraz nie pozwalać przeciekać przez palce szczęśliwym chwilom, które wspaniałomyślnie zsyła los. Warto dostrzegać znaki i nie trzymać się kurczowo, kogoś, kogo już dawno straciliśmy. I najlepiej, nie masakrować swej duszy cudownymi wspomnieniami- co było, nie wróci. Reżyser i scenarzysta, Leonard Buczkowski, stworzył w filmie "Deszczowy lipiec", bardzo dobry zarys relacji panujących w społeczeństwie żyjącym pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jednak, po obejrzeniu filmu, przekonacie się, że temat w nim poruszany, jest aktualny do dziś. I być może, zawsze był i zawsze będzie?

Anna przyjeżdża na urlop pociągiem z Warszawy do Zakopanego. Na pierwszy rzut oka, a nie znając przyczyny, widz z pewnością zauważy, że kobieta jest smutna i raczej nie w nastroju do wakacyjnych eskapad. Przyczyna smutku, wyjaśnia się tego samego dnia, przy kolacji. Kiedy to znający ją i jej życie osobiste -czy uważający się za takich co je znają- wczasowicze, komentują przyjazd Anny bez męża oraz to, że ten jawnie ją zdradza. Uroczą, słomianą wdową zainteresuje się Andrzej- jednak po zdecydowanej odprawie, chwilowo odpuszcza. Chłopak nie jest na wczasach sam. Co prawda nie z żoną, jednak z kobietą, która ma romans z żonatym mężczyzną z Warszawy i on o tym wie. Skomplikowane to wszystko. Gdy Anna dowiaduje się jakie relacje łączą tych dwojga, postanawia, uwieść Andrzeja. I tak rozpocznie się gra, w której raz on rozdaje karty, raz ona. Przy czym, są niemalże bez przerwy, obserwowani przez wścibskich i okrutnych w swych osądach wczasowiczów.

Czyj będzie ostatni ruch? Kto wygra? Czy w ogóle jest możliwość stwierdzenia wygranej w przypadku miłości? Zawsze ktoś cierpi. Pary u których na pozór wszystko jest poukładane, też mają swoje problemy. Taka na przykład żona, która mówi do swojego męża siedzącego przy stole, wiecznie zasłoniętego gazetą a ten zdawkowo i na odczepnego jej odpowiada. Kto z tych dwojga jest bardziej nieszczęśliwy? Na dodatek nie za bardzo wczasy się udały, ponieważ lipiec jest wyjątkowo deszczowy. Codziennie pada. Wszyscy wczasowicze próbują organizować sobie czas w hotelu, wspólnie z innymi letnikami. Często grają w brydża, komentują zachowania innych oraz romansują między sobą. Wszystko zapewne z nudów. Anna początkowo jest obok tego wszystkiego, nie czuje spójności z ludźmi, z którymi codziennie przebywa przy jednym stole. Znajomi współczują jej, próbują pomóc, może lubią. Wszystko zmienia się, gdy Anna nawiązuje bliższą relację z Andrzejem i wreszcie widz zauważa uśmiech na jej twarzy. Obecni przy wspólnym stole wczasowicze, nagle zaczynają dostrzegać w niej same wady a Anna staje się dla nich wręcz irytująca.

Jak złudne jest to, co czasem widzimy przez kilka sekund- scenę i słowa wyrwane z kontekstu, milczący obraz zza okna. Ludzie zazwyczaj nie wyciągają pozytywnych wniosków, raczej negatywne. Przedstawiające innych w złym świetle. I co najbardziej zaskakujące, ci co w najbardziej złośliwy sposób komentują czyjeś zachowanie, sami zachowują się tak samo lub nawet gorzej. Żony i mężowie na poczcie telegrafują do mężów i żon, by nie przyjeżdżali, ponieważ leje i leje. Pogoda kiepska, więc nie warto. Pisząc te słowa wtulają się w ramiona kochanków, całują. Obłudny, wakacyjny czas. Wczasy nie mają nic wspólnego z wypoczynkiem, dzieci wrzeszczą, niektórzy nudzą się w swoim towarzystwie i ta ciągła powtarzalność zdarzeń. Właściwie, tak jak w domu. Po co więc z niego wyjeżdżać? Leonard Buczkowski pokazał w swym filmie zaściankowe i wbrew pozorom, niezbyt inteligentne towarzystwo. Tematy ich rozmów są płytkie, pragnienia przyziemne.

Podsumowując, powiem, że naprawdę warto zobaczyć ten film. Nie tylko dla interesującej, życiowej fabuły, ale i dobrej gry aktorskiej. Urszula Modrzyńska, w roli Anny, udowodniła, że jest aktorką wszechstronną. Potrafiła znakomicie wcielić się w niezdecydowaną, melancholijną Annę, jak i trzy lata później, bardzo dobrze zagrać charyzmatyczną Jagienkę w "Krzyżakach". W filmie zobaczycie również Barbarę Krafftównę, znaną szerszej publiczności z roli zabawnej Honoraty z kultowego serialu "Czterej pancerni i pies". Pani Barbara jest obecna w polskim kinie właściwie do dziś- aczkolwiek rzadko. Dobrze, jeśli melodramat nie jest cały czas smutny i zawiera w swojej fabule elementy komediowe, które rozładowują gromadzące napięcie. I to zadanie przyjął na swoje barki Jan Kurnakowicz. Aktor rozpoczął swoją karierę jeszcze w kinie niemym, kinie przedwojennym. "Deszczowy lipiec" był ostatnim filmem, przy którym pracował. Wcielił się tutaj w chorego na wątrobę wczasowicza. Jako najlepsze lekarstwo na wszystko, Anna do kuracji zaproponowała mu spirytus z pieprzem. Oczywiście z entuzjazmem i w nadmiarze mężczyzna wprowadził je w życie. Ona wolała patrzeć na życie "trzeźwo", więc może trochę szkoda, że znając cudowne właściwości, tego dwuskładnikowego trunku, sama nie zastosowała go w swoim życiu. Przecież, tuż za rogiem czekała na nią cierpliwie, chwila szczęścia.

                                                                                                                     Ocena 4/5

Tytuł: Deszczowy lipiec
Reżyseria: Leonard Buczkowski
Scenariusz: Leonard Buczkowski, Stefania Grodzieńska
Rok produkcji: 1957
Czas trwania: 1 godz. 28 min.
premiera: 21 lutego 1958

Występują: Urszula Modrzyńska, Ryszard Barycz, Jan Kurnakowicz, Barbara Krafftówna, Marta Stebnicka i inni.
***
Film będzie emitowany w najbliższy wtorek na kanale ale kino+ o godzinie 18:25. Polecam!

3 komentarze:

  1. Cudny film! Tylko Skąd Go Wziąć? Oprócz "chomikuj" :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.youtube.com/watch?v=qxLHed6njxA

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdzie nie jest wymieniony głos aktora, który grał ( głosowo ale jednak) męża Anny....Ja słyszę tam w miarę młody głos Andrzeja Szalawskiego...ale nigdzie nie ma śladu o.nim. Okresowo traktowano jako tzw aktora wyklętego..ale bez przesady..

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin