Czy można powiedzieć, że obecność znanych, zapewne już wtedy i znanych do dzisiaj gwiazd ekranu, zagwarantuje nam, odbiorcom idealny odbiór i pełne emocji przeżycia? Zapewne nie zawsze, ale w tym przypadku nie zawiedziecie się. Tadeusz Łomnicki to pierwsze nazwisko, napisane wielkimi literami na początku filmu, które zwraca uwagę. Wszyscy znamy i pamiętamy postać małego rycerza, w którego tak fantastycznie wcielił się ten znakomity aktor. Pozostałe nazwiska napisane mniejszymi już literami, a które z pewnością większość z Was skojarzy, to Kalina Jędrusik, Roman Polański, Zbigniew Cybulski, Wanda Koczeska. Krystyna Stypułkowska wcieliła się w filmie w Pelagię- główna rola kobieca. Scenariusz do filmu napisał Jerzy Skolimowski, o którym dosyć głośno było niedawno dzięki zrealizowanemu przez niego filmowi „Essential Killing”. Wiecie jaka jest różnica między taśmą magnetofonową a życiem? Nie? A chcecie się dowiedzieć? Jeśli tak, to w takim razie, wręcz musicie obejrzeć film „Niewinni czarodzieje” w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Główny bohater, Bazyli, to młody, przystojny mężczyzna. Z zawodu jest lekarzem sportowym, konkretnie zajmuje się bokserami. W zawodzie stara się być fachowcem i myśleć przede wszystkim o dobru swoich pacjentów, więc odporny jest na wszelkie próby przekupstwa. Tym sposobem, mimo próśb, nie dopuszcza rannego boksera -w tej roli Jerzy Skolimowski- do walki. Poza tym, lekarz Bazyli ma hobby przez wielkie „H”, którym wypełnia czas wolny- gra w kapeli jazzowej na perkusji. Drugie dodatkowe „zajęcie” mężczyzny, to uwodzenie pięknych kobiet. Jest w tym mistrzem, opanował warsztat oczarowywania dziewcząt do perfekcji. Piękny uśmiech, głębokie spojrzenie, czułe słówko. Wszystkie na to się łapią i z miejsca zakochują w nim. Jemu, być może, na początku „kariery”, ten niewinny „fach” sprawiał przyjemność. Jednak w filmie jest już na takim etapie swojego, młodego życia, że widz może zauważyć, iż Bazyli jest tym już wyraźnie znudzony, a wręcz całkowicie zniesmaczony, kobietami ze swojego otoczenia. Wyrzuca kolejny wciskany mu do ręki numer telefonu, pukającą do drzwi odprawia, czekającą i płaczącą pod oknami ignoruje zupełnie. Czego więc chce od życia ten na pozór perfidny, aczkolwiek urokliwy mężczyzna? Czy może to być słowo na M?
Przypadkowo, w takim stanie psychicznym, poznaje w barze Pelagię. To właściwie jego kolega Edmund, poprosił go, by uwiódł ją dla niego, na co ten, choć niechętnie, zgodził się. Niespodziewanie dla Bazylego, owa dziewczyna wprowadza go na nieznany mu dotąd grunt inteligentnej konwersacji. Zauroczony nią, przedłuża spotkanie sam na sam. Czy dziewczyna doprowadzi go do wewnętrznej przemiany i wobec tego, czy między nimi narodzi się głębsze uczucie?
W pierwszych scenach filmu widzimy Bazylego w raczej obskurnym i zaniedbanym mieszkaniu. Na pierwszy rzut oka widać, że mieszka w nim samotnie, jako kawaler, dla którego porządek nie ma znaczenia. Ale czy bałagan ma jedynie w domu? Czy jego życie osobiste jest poukładane i ma jakiś sens? Czy życie w ogóle ma sens? "Wszystko co się dzieje jest właściwie bez sensu, a jeżeli jakiś sens istnieje to zrozumienie, jego przekracza możliwości człowieka". Czy więc odnosząc się do tego co słyszymy w filmie, można stwierdzić, że celowo reżyser kilka razy skierował kamerę na wiszące w mieszkaniu Bazylego zdjęcie Alberta Einsteina, znanego twórcy teorii względności? Teoria ta, w odniesieniu do życia i stanu psychicznego człowieka mówi, o sprzecznościach pragnień, które są w każdym z nas. Mówi też o tym, że czas zawsze płynie tak samo, jednak, gdy jesteśmy szczęśliwi on, w naszym mniemaniu, upływa nam szybciej. Natomiast, gdy jesteśmy znużeni, ciągnie się niemiłosiernie.
Gdy Bazyli poznaje Pelagię – to prawdopodobnie nie są ich prawdziwe imiona, ale tak się sobie przedstawiają i tak już zostaje do końca filmu – jest mężczyzną zagubionym i nie oczekującym od życia zbyt wiele. Ona jest kobietą bardzo mądrą, oczytaną. "Jestem ambitna", jak sama o sobie powie. Tak umiejętnie i czarownie poprowadzi konwersację, że on będzie pod jej urokiem, niemalże od pierwszych chwil. By zrozumieć ten film trzeba być przede wszystkim uważnym słuchaczem wyłapującym z gry słownej tej pary, konkretne aluzje dotyczące życia, jego sensu. "Wszyscy ludzie są samotni"- w pewnym momencie powie on. Słuchać też wypada i trzeba muzyki jazzowej brzmiącej w tle, w większości scen w filmie. Główny instrument, który zwraca uwagę, to trąbka. Oprócz słuchania, zachęcam również do uważnego obserwowania otoczenia, jak i samych głównych bohaterów- ich wymownych spojrzeń, gestów. Gdy usiądziecie przed telewizorami, tak „przygotowani”, wtedy, gwarantuję, będziecie zaczarowani. Niewinnie.
Ocena 5/5
zdjęcie ze strony: http://orionblues.pinger.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz