wtorek, 27 marca 2012

Chata wuja Toma- Stanisław Stampf'l

Chata wuja Toma- Na podstawie powieści Harriet Beecher-Stowe napisał Stanisław Stampf'l.


Z tyłu książki jest taki oto opis:
Dzisiaj, gdy świat, szybciej niż kiedykolwiek, pędzi do przodu i wiele spraw wymyka się spod naszej kontroli, postawieni w trudnych sytuacjach, wybierając i decydując, szukamy lektury, która pomoże nam uwierzyć we własne siły i sens naszych działań. Ta książka uczy tego, że nigdy nie powinno się tracić nadziei... 

Autorka przez całe życie walczyła o ludzką godność. Impulsem do napisania Chaty wuja Toma, było uchwalenie w 1850 roku ustawy przeciwko ukrywaniu zbiegłych niewolników. Liberalna Północ miała w ręku mocny argument do walki o zniesienie niewolnictwa. W  XIX wieku jedynie Biblia ustępowała Chacie wuja Toma liczbą sprzedanych egzemplarzy. 
Książka ukazuje z całą mocą okrucieństwo jakiemu w codziennym życiu poddawani byli ludzie innego koloru skóry. Czytałam ją ze smutkiem i łzami w oczach. Niektórym białym wydawało się, że czarni nie umieją tak odczuwać cierpień, czy myśleć jak oni. Wiele jest też fragmentów i właściwie nacisk w książce jest na podkreślenie faktu, jak bezlitośnie i bez skrupułów rozdzielano rodziny. Zwłaszcza na odbieranie matkom dzieci, dzieciom matek. Tom również został rozdzielony z żoną i dziećmi.


 To, co legalnie i bezkarnie czyniono względem niewolników w ciągu wieków,w imperium Rzymu, Grecji, Egipcie, południu USA, Brazylii i krajach arabskich, wołało o pomstę do Nieba i nie można było tego usprawiedliwić faktem, iż istniała niegdyś biblijnie zaaprobowana forma niewolnictwa...
Fragment artykułu z marca tego roku pod tytułem Czy Pismo Święte popiera niewolnictwo? Jeśli  chcesz przeczytac całość: kliknij

*
Wybrane fragmenty książki Chata wuja Toma:

Zacznijmy od chaty wuja Toma...
Była to niewielka przybudówka sklecona z grubo ociosanych bierwion sosnowych, pokryta szerokimi płatami kory. Przylegała do zachodniej  ściany Wielkiego Domu, jak gdyby w ten dom wrośnięta. Okrywały ją zwisające aż do ziemi pnącza indyjskiej fasoli. Chatę otaczał niewielki ogródek, w którym co roku dojrzewały maliny i truskawki. Ten właśnie budyneczek i starannie pielęgnowane obejście ludzie z plantacji państwa Shelby nazywali "chatą wuja Toma". Po wielu latach pracy i wiernej służby Wuj Tom uzyskał od pana Shelby prawo zbudowania tego domu i prawo zamieszkania w nim.
 Mówiono, że jego dusza jest tak śnieżnobiała, jak czarne jest jego ciało, i że jak gołębie skrzydła unosi go stale ku niebu. Słynna bowiem była wielka pobożność Toma, a jego żarliwość dawała się porównać tylko z żarliwością pierwszych chrześcijan gotowych umierać za wiarę.
*
Eliza była pokojową pani Shelby. Ta młodziutka kwarteronka (Mulaci mający czwartą częsć krwi murzyńskiej) odznaczała się niezwykłą urodą. Twarz jej była prawie równie biała jak twarz jej pani, miała tylko nieco bardziej kremowy odcień.
[...]
Czy Pani Shelby lubiła Elizę? Nikt w to nie wątpił! Wszyscy pamiętali ślub Elizy i George'a, to piękne widowisko, które odbyło się w salonie państwa Shelby, nieomal na oczach całej okolicy! Eliza odpłacała się swej pani gorącym, żywym uczuciem i głębokim przywiązaniem. 
A pani Shelby z natury rozsądna i myśląca, nie zdawała sobie jednak sprawy z rodzaju uczuć, jakie nią powodowały. Przywiązanie pani Shelby do Elizy było równie szczere, jak egoistyczne. Zazdrosna w gruncie rzeczy o małego Harry'ego i George'a ilekroć zjawiał się na plantacji. Pani Shelby chciała mieć zawsze Elizę przy sobie jak ulubiony przedmiot, ozdobę domu, jak czarną perłę w koronie swej świetności...

*
-Byłabyś może szczęśliwsza, gdybyśmy się nie spotkali. Bo moje życie jest gorzkie jak piołun. Myślałem, że może ono mieć jakiś sens, że można czegoś pragnąć i do czegoś dążyć, ale okazało się ,że to nieprawda, że jestem tylko nędznym, nieszczęsnym, bezradnym bydlęciem roboczym, które można kupić, sprzedać, wynająć, odebrać i jeszcze raz sprzedać, jeśli trafi się okazja. Nic więcej.
-Uciekaj ze mną!- powtórzył uparcie George- Zabierz małego i uciekaj ze mną. Są ludzie, którzy nam pomogą. Za rzeką Ohio będziemy wolni, Elizo!
-Nie mogę tego zrobić mojej pani. Zawsze była dobra dla mnie i dla Harry'ego. Ale ty także nie powinieneś tego robić, George! Pan Harris jest zły, jest okrutny, ja wiem, jest gorszy aniżeli dzikie zwierzę, ale jest przecież mimo wszystko twoim panem...
*
-Wszystko przez tego bachora-rozzłościł się Haley- Z bachorami zawsze miałem w handlu tylko kłopoty!
-To prawda -człowieczek z twarzą szczura nastrojony był pojednawczo- Myślę, że gdyby komuś udało się wyhodować gatunek kobiet, które nie przejmowałyby się swoimi małymi, byłby to największy wynalazek epoki.
*
CZTERYSTA DOLARÓW NAGRODY!
Obwieszczenie
Z plantacji wielmożnego pna Harrisa uciekł młody mulat, George. Zbieg ma sześc stóp wzrostu, bardzo jasną skórę i ciemne włosy. Przypomina białego, inteligentny, wyraża się poprawnie, umie czytać i pisać. Znaki szczególne: Głębokie blizny na plecach i na ramionach, na prawej ręce wypalona litera "H".
To obwieszczenie akurat jest fikcyjne. Ale w książce są też umieszczone autentyczne ogłoszenia:
Uciekła Murzynka. Parę dni wcześniej wypaliłem na jej policzku znak gorącym żelazem. Usiłowałem wypalić literę M. Nagroda za doprowadzenie 300 dolarów.
...
15 marca odbędzie się u pana Lichbourne'a sprzedaż pewnej liczby Murzynów obojga płci, łańcucha, siodła, koni pociągowych, a także wołów, krów, owiec itp.   


*
Nie wiem, czy zdołałby pan sobie wyobrazić sceny, które w moich oczach pozostały na zawsze. Widziałem moją siostrę skutą łańcuchem, pędzoną z partią niewolników na targ do Nowego Orleanu. Nigdy już o niej więcej nie słyszałem. Widziałem jak moja matka, moja czarna matka, klęczała przed pijanym handlarzem, który kopał ją ciężkim, brudnym butem, wydzierając jej z ramion mnie- ostatnie jej dziecko. Słyszałem i zawsze będę chyba słyszał jej wycie- bo to już nie był płacz i nie był krzyk. 
*
Nasze serca są puste jak skorupy orzecha z którego wydarto jądro.
*
Cóż z tego, że kupował i sprzedawał? To był jego zawód, a prawo stało po jego stronie. We własnym przekonaniu nie był człowiekiem złym. Nie znęcał się nad towarem, nie używał bicza, jeśli nie musiał, nie katował nikogo bezmyślnie. Jego towarzysze wlekli najczęściej czarnych obok konia, albo za wozem, on zaś proszę!- pozwalał Tomowi siedzieć obok siebie na koźle! Czy Tom potrafi należycie ocenić tę dobroć
*
Bywa tak, że straszliwy ciężar, który wystawia człowieka na próbę, który powoduje najwyższe napięcie jego sił, uczuć i woli, łamie go i gnie. Ale bywa też i tak, że człowiek przekracza granicę własnej wytrzymałości, a rozpacz i ból są tak wielkie, że przynosi po nich stan otępienia, niemal spokoju. Świadomość tego, że coś jest nieuchronne i nieodwracalne- przywraca równowagę. 
*
Niebo było gęste od chmur. Ziemię okrył mrok. We wszechświecie tyle jest gwiazd, tyle słońc, tyle planet, na których może spocząć wzrok Stwórcy. A pośród nich- Ziemia. Czy oblicze Boga zwrócone było wówczas ku Ziemi? Czy widział jak Kain zabijał Abla pod osłoną praw ustanowionych przez człowieka, pod osłoną przyzwalającego milczenia Kościoła?...




Epilog- fragment:
Postanowiłem wyjechać do Afryki! Mówiłeś, że mógłbym pozostać wśród białych i żyć razem z nimi, gdyż nie różnię od nich barwą mojej skóry. Odrzucam tę możliwość. Nie chcę tego, być może łatwego i spokojnego życia. Wszystkie moje sympatie, wszystkie moje uczucia kierują się ku rasie mojej czarnej matki. 
Dla mojego białego ojca znaczyłem tyle, ile rasowy koń lub dobry gończy pies. Dla mojej biednej matki zawsze byłem dzieckiem. Kiedy myślę, ile wycierpiała,  i wielu, wielu innych, którzy pozostali tam gdzieś na południu wśród pól bawełnianych, czuję każdym włóknem ciała, że jestem jednym z was. 
Postanowiłem więc wyjechać do Afryki...


***
Książka zaczyna i kończy się sielankowo, optymistycznie mimo całego dramatyzmu jej wnętrza. Religijny wuj Tom i jego chata to symbol wszystkich jego pobratymców. Nie udało mu się wywalczyć wolności dla swego ciała, ale dusza i serce zawsze było i pozostało wolne...


piątek, 23 marca 2012

Chata wuja Toma 1927 (Uncle Tom's Cabin)



Wuj Tom z rodziną
Niewielu jest, jak sądzę w tym oświeconym wieku, takich którzy uznają, że niewolnictwo jako instytucja jest złem moralnym i politycznym.
                                                                    Robert E. Lee
 ( w oryginale: There are few, I believe in this enlightened age who will not acknowledge that slavery as an institution is a moral and political evil.)

Dom wewnętrznie skłócony nie może się ostać. Nie wierzę, że obecny rząd będzie stale znosił bycie narodem na wpół niewolniczym, na wpół wolnym.
                                                                  Abraham Lincoln
(W oryginale: A house divided against  itself cannot stand. I do not believe that this Government can permanently endure, half slave and half free.)



 Film zaczyna się sielankowo na plantacji w Kentucky u rodziny Shelby. Murzyńskie dzieci biegają beztrosko, bawią się i szczęśliwe. Wszyscy niewolnicy są traktowani z życzliwością i godnością. Pani domu nadzoruje ślub swojej niewolnicy Elizy z George'em z sąsiedniej plantacji. Mają oni lekką pracę i zajmują uprzywilejowane stanowiska. Oboje są Mulatami, mają bardzo jasną karnację, wyglądają prawie jak ich państwo. Prawie.




Na weselu Murzyni co prawda bawią się osobno, ale równie dobrze jak i ich państwo. Wkrótce po ślubie, George'a zabiera jego właściciel i młodzi, zakochani małżonkowie zostają rozdzieleni. Eliza rodzi syna Harry'ego, którego później przebiera za dziewczynkę ( w książce przebiera go za dziewczynkę, a siebie za chłopaka,  dopiero, gdy płyną parostatkiem do Kanady.W filmie już na plantacji Harry miał loki i sukienki jak dziewczynka). Niestety pan Shelby popada w długi i zmuszony jest sprzedać dziecko Elizy i wiernego sługę wuja Toma, który od trzech pokoleń służył w tej rodzinie. Wtedy kończy się sielanka, jaką zaczęła się ta opowieść...

Eliza i Harry
Eliza wraz z dzieckiem podejmuje się brawurowej ucieczki podczas śnieżnej zamieci. Z dzieckiem na ręku przeprawia się przez rzekę, by uniknąć złapania przez psy gończe. Skacze z kry na krę, prawie nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Prawie nic, ponieważ o mały włos nie spadła w przepaść wodospadu... 
Tom podczas podróży statkiem zaprzyjaźnił się z chorowitą córeczką państwa St.Clare- Ewą. Dzięki jej zabiegom i prośbom kupuje go ojciec dziewczynki.

Topsy ze zdziwieniem patrzy
na białą rączkę Ewy na swym
ramieniu...
Ewa jest takim promykiem słońca w życiu wszystkich, którzy ją otaczają, w tym figlarnej małej niewolnicy Topsy.  Kiedy młoda pani umiera, Topsy jest w straszliwej rozpaczy, nie może przestać płakać:
-Pani powiedziała, że mnie kocha... kto teraz będzie mnie kochał?...
Wszystko co dobre szybko się kończy. Tom znowu zostanie pozbawiony domu. Ciepłego i miłego domu. Trafia do okrutnego Simona Legree, który dręczy swoich niewolników psychicznie i fizycznie. 


*
Wybrane cytaty z filmu:


Trzymali mnie w ignorancji i z daleka od mojego dziedzictwa krwi, a ja nauczyłam się być panią- białą panią..
(w oryginale: They kept ignorant of my heritage of blood, while I learned to be a lady- a white lady.)
*
-Zapłaciłem za ciebie! Twoje ciało i dusza należą do mnie!
-Nie, moje ciało należy do mnie, a moja dusza należy do Boga....

*
Film naprawdę jak na tamte czasy brawurowo zagrany i zrealizowany.  
Wcześniej powstało już kilka adaptacji Chaty wuja Toma- jednak ten był najambitniejszy i reżyserowi udało się stworzyć ostateczną wersję dzieła. Jeśli chodzi o efekty i zdjęcia, to jak na kino nieme powstało wyjątkowe dzieło- porównać je można pod tym względem do samego Przeminęło z wiatrem. Film kosztował około 2 milionów dolarów, co uczyniło go trzecim najdroższym filmem w historii kina niemego - po Ben-Hurze 1925 i Stare Ironsides 1926. 
Ujęcia na rzece, gdy Eliza skakała po krach lodowych, kręcono na rzece Saranac koło Plattsburga w Nowym Jorku. Było tak zimno, że fotograf Virgil Miller musiał smarować swój aparat naftą. Obsada, kaskaderzy i zwierzęta rzeczywiście płynęli w dół rzeki na grubych kawałkach lodu. Podczas pobytu w tym miejscu reżyser Harry Pollard przeziębił się, którego powikłaniem było stomatologiczne zakażenie. Podobno przeszedł sześć operacji szczęki i przez to jego twarz została nieco oszpecona. 
Nastała wiosenna odwilż a wszystkie zimowe sceny nie zostały jeszcze ukończone. Ekipa przerwała prace nad filmem i zamierzała powrócić następnej zimy, by dokończyć film. Jednak wytwórnia Universal zdecydowała się użyć zastępczych środków. Dalsze sceny zostały nakręcone ze sztucznym lodem, śniegiem, a nawet drzewami. Palono gumowe opony, by powietrze wypełniło się dymem. Nawet wodospad, gdzie miała miejsce zapierająca dech w piersiach scena z Elizą i dzieckiem, była tworem studia- rzeka popłynęła w dół, gdy wypuszczono dwa miliony galonów wody ze sztucznego zbiornika...


Oprócz tego wybudowano drogie domy plantatorów, które stały się własnością wytwórni. Wydzierżawiono też parostatek Kate Adams. Pollard wspominał później:
"życie było bardzo prymitywne. Nie było bieżącej wody w pokojach, a tylko jeden prysznic na pokładzie. Podczas ośmiu tygodni zdjęciowych, nikt nie mył w czymkolwiek innym poza miednicą."
 Parowiec wkrótce po zakończeniu zdjęć został zniszczony przez pożar. (źródło: tcm.com)


poniedziałek, 19 marca 2012

Sławomir Mrożek

Do napisania tego wpisu zostałam poniekąd zmotywowana, przez Panią Kingę Rusin, której bloga czytam od jakiegoś czasu...

Słuchając Grechuty, czytałam Mrożka. I właściwie wciąż czytam. Przyznam się ze wstydem, że byłam i jestem  w tym świecie po raz pierwszy. Nie pamiętam ze szkoły.
"Czy panowie nie widzą, że ja nie jestem zwyczajnym, takim sobie, szarym człowiekiem? Ja jestem kimś innym, kimś ekstra!"(Chcę być koniem)
Tak, tak mógłby pan powiedzieć sam o sobie, gdyby nie wrodzona skromność i wielkość
Pana sztuka to... nieustanny szelest kroków, przenikający przez szyby.
Pan się śmieje, ale myśl ludzką trzeba szanować, proszę pana. Oto rebus. Myśl ludzka nie zginęła.(Tło epoki) 
Nie śmieję się zupełnie, może tylko przy Wyznaniach o Zygmusiu:
-Zygmusiu, dlaczego nie byłeś wczoraj w szkole?
-Bo mamusia mówi, że wszedzie dobrze, ale najlepiej w domu...
Tak, tak szanuję i podziwiam i czytam pana szufladę zawsze pełną tęsknot, miłości i... ?(W szufladzie)
Musi Pan uwierzyć, że ciągle są ludzie, którzy Pana myśli kochają i poświęcają wiele godzin, czy dni na to, by inni, zupełnie obcy im ludzie, mogli czytać te myśli. Znalazłam Pana opowiadania w wersji elektronicznej kliknij (przeprowadziłam się na wieś i za daleko mi teraz do biblioteki ;) i przed przejściem do czytania opowiadań, przeczytałam coś takiego:
 PRACĘ WŁOŻONĄ W PRZYGOTOWANIE WERSJI ELEKTRONICZNEJ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM POSZUKUJĄCYM MĄDROŚCI.

         Dziękuję Pani Kingo za wspomnienie, które zaprowadziło mnie w krainę mądrości...


***
Inne wybrane cytaty z opowiadań:


Kochałem mój bęben. Nosiłem go na szerokim pasie założonym na kark. Bęben był duży, biłem w jego matowo-żółty wierzch pałeczkami z dębowego drzewa. Pałeczkom moje palce nadały z czasem połysk, świadczący o mojej pracowitości i ochocie.

Na co nam dzwony, kiedy mamy werble. Gdy odezwie sie mój werbel, niech zamilkna dzwony!(Wyznania Dobosza)

*
Samobójstwo: jeżeli ktoś przyłoży sobie do głowy pistolet zamiast słuchawki
telefonicznej.
*
Słońce, jak to słońce — już Kopernik udowodnił, że zachodzi tylko pozornie. W istocie bowiem ono świeci zawsze, a jedynie...
*
Najważniejsze,  żebyśmy wszyscy byli zdrowi. A ja jestem roztargniony. Kiedyś wszedłem do toalety i rozpiąłem kołnierzyk. Trzeba umieć żyć.(Monolog) 

*
Wiadomo, ludzie są różni. Jeden zje rumsztyk i jest zadowolony, a dla drugiego nie ma obiadu bez księdza.



Zdjęcie ze strony: kliknij



piątek, 16 marca 2012

Rancho Texas 1958


Naszym oczom ukazuje się rzeka, góry, stado krów i młodzi mężczyźni na koniach. Prowadzą stado przez wodę do zagrody. Słychać, plusk wody, ryk bydła, nawoływania i okrzyki ludzi. Pada deszcz i jest ogromne błoto.
Czy to może być nudne?
Zależy jak dla kogo. Zależy co kto lubi. Mi osobiście film bardzo się podobał, za nieszablonowy charakter i za wprowadzenie mnie w stan nostalgii i sentymentu. Do tego piękna, spokojna muzyka- pomieszanie gitarowego westernu (jest taki? ;)  z góralskimi skrzypcami. Film magiczny i naprawdę bardzo nietypowy gatunkowo. 

Teresa Iżewska
Jest kowboj, czy raczej ktoś komu wydaje się, że nim jest. Uwodzi i rozkochuje w sobie dziewczyny, jest zadziorny, ujeżdża dzikiego konia, "parkuje" nim pod knajpą, wszczyna burdę, ratuje dziewczynę, bije się nad przepaścią, uczestniczy w strzelaninie. Jednak, gdy popatrzeć na niego przez pryzmat polskiej rzeczywistości, jest tylko zwykłym pastuchem, który chroni bydło przed wilkami.
 Jacek to student, który przybył w Bieszczady ze swoim przyjacielem Stefanem, by podratować studencką  kieszeń. Może przyjechali tam w poszukiwaniu wrażeń? Zwłaszcza Jacek. I będzie je miał. 
Są tańce w nocy przy ognisku tyle, że z ciupagami. Nie gorsze od Texasu-jak mówi Jacek. Po prawdzie- mamy swoją własną, piękną  kulturę, z której powinniśmy być dumni.  
        Na niebie ostatnia zgasła gwiazda, jedzie kowboj co tu przybył z miasta, i nic się nie boi, że znienacka czeka go zdradziecka gdzieś zasadzka. Ooo, heeej!  O leahoj!...
...żeś ty Jacku nie Jack, ale Jacek. Kowboj to po polsku od krów chłopak, a tyś wszystko Jacku wziął na opak...


Cytaty:


-Niech pan da jeszcze kaszy gryczanej.
-Brakuje.
-A pęcak jest?
-Nie ma. Wyszedł.
-A co jest?
-Jest groch.
-eee...
-A może krem do golenia?


*

-Świetne wakacje macie. Skąd ten pomysł?
-Bida studencka.
-Tylko to? A łono natury, przygoda, pionierski żywot?
-Przede wszystkim kieszeń.


*

Można się wyuczyć na doktora, na inżyniera, na zootechnika , ale na pastucha nie ma szkoły. To się po prostu ma w głowie.


*
Ciekawostki:



Jest  nagość po raz pierwszy w historii polskiego kina. Nagość ukazana bardzo delikatnie, jest niewyraźnym, czarno-białym odbiciem w tafli wody. Ale jest. W postać Agnieszki wcieliła się Wanda Koczeska. Ten film był jej debiutem w świecie filmu. Pani Wanda zginęła w wypadku samochodowym w 2008 roku. Polecam stronę: kliknij.


Jacek i Agnieszka czyli Bogusz
 Bilewski  i Wanda Koczeska


 Kto z Was pamięta i zna Kwiczoła z Janosika? Zapewne wielu. Jednak przystojnego Jacka z Rancho Texas już niewielu... Mowa o Boguszu Bilewskim. Niestety też już nie żyje- zmarł w 1995 roku z powodu krwotocznego udaru mózgu. 








Najbardziej negatywną postać, miał przyjemność zagrać Wiesław Gołas, który głównie, jakoś tak, kojarzy mi się z rolami komediowymi. Tu był niebezpiecznym, miejscowym gangsterem.

  




czwartek, 15 marca 2012

Trzy serca 1939 film, książka- fragmenty


Są trzy rzeczy wieczne: wieczne pióro, wieczna miłość i wieczna ondulacja. Najtrwalsze z tego wszystkiego jest wieczne pióro.
                                                                              Tadeusz Dołęga-Mostowicz


Tadeusz Dołęga-Mostowicz wybitny, polski pisarz, scenarzysta, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej.

-W późniejszym czasie, bo w 1927 roku, kiedy był felietonistą "Rzeczypospolitej" naraził się swoimi tekstami, bojówkom sanacyjnym. Na początku września tegoż roku, został siłą wciągnięty do samochodu i porwany. Wywieziono go do dzisiejszych Janek pod Warszawą, pobito i wrzucono nieprzytomnego do glinianki. Uratował go od śmierci przechodzący przypadkowo mieszkaniec pobliskiej wsi. Dopiero po wielu latach wyszło na jaw, że zlecenie pobicia pisarza, napastnicy wykonali na polecenie komendanta głównego policji.

-Po wielkim sukcesie Kariery Nikodema Dyzmy 1932, w której zaatakował ówczesne elity rządzące i towarzyskie, zajął się pisaniem tylko powieści i został autorem kilkunastu, bardzo poczytnych książek.

 - W stopniu kaprala podchorążego brał udział w kampanii wrześniowej w 1939 roku. Poległ w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach i jest kilka wersji jego śmierci z rąk sowietów.

- Naszego wielkiego pisarza doceniła w 1939 roku wytwórnia Warner Bros, która to zamówiła i kupiła u niego dwa scenariusze, za które nie zdążył jednak odebrać wynagrodzenia. 

*

Trzy serca 1939. Scenariusz do filmu napisał Tadeusz Dołęga-Mostowicz, na podstawie własnej powieści pod tym samym tytułem.

 Pani  hrabina sama nie powinna karmić. Czy zna pani jakąś zdrową, młodą matkę? 

Najpiękniejsze są dni kiedy rodzą się dzieci- cud natury. To, w jakich warunkach się wychowają i jakie z tego wyniosą wartości, ma wpływ na przyszłość  ludzkości, i tego jak będzie wyglądał nasz świat, bo sami go dla siebie tworzymy. zauważanie cierpienia wokół, biedy, smutku, bycie wrażliwym i umiejącym kochać namiętnie- czyni nas ludźmi. Nie zawsze się to udaje od razu, nie zawsze jest to wyssane z mlekiem matki, czy mamki... 

Jakie podobne do naszego. Oczka takie same i rączki... Tylko dola inna. Mówiła stara Maciejowa, że nasze się nie uchowa..

 Michalinka, mamka dziecka, kołysze, kołysze je, nuci kołysankę, nagle wstaje. Patrzy przed siebie w udręczeniu i cierpieniu matki, której jej własne dziecko może stracić szansę na życie. Nie na życie w luksusie, ale po prostu na życie. Obmyśliła w tej miłości matczynej, sposób jak je uratować. Zamienia dzieci- tym samym wyzbywa się na zawsze kontaktu z własnym dzieckiem, wyzbywa się na zawsze możliwości przytulenia go, pocieszenia i opatrywania, gdy w zabawie przewróci się i stłucze kolano. Ale ocala mu życie- to dla niej najważniejsze. Czy to ją tłumaczy? Czy będzie należała jej się litość, przebaczenie i szacunek w ostatniej godzinie jej własnego życia? Nie zastanawia się nad tym w chwili popełnienia tego czynu.

 Mijają lata. Dziesięcioletni chłopcy hrabia Gogo i syn lokaja i Michalinki- Maciek oraz Kasia wychowanica hrabiny, zawierają wieczny pakt przyjaźni. sadzą razem, koło siebie, trzy sosny- symbol ich przyjaźni. Zaraz potem panicz wyjeżdża za granicę do szkół. Wraca po latach i okazuje się, że z przyjaźni chłopców nic już nie zostało. W takich trudnych, upokarzających momentach pojawia się w filmie zdanie:

Gogo, przecież to twój mleczny brat...

Prawda wychodzi na jaw, gdy Kasia jest już żoną Goga. W małżeństwie nie układa im się. Kłócą się często, on bywa zazdrosny.
 Ta sytuacja nie będzie trwała w nieskończoność, ponieważ ktoś życzliwy i zakochany w Kasi, pociąga za sznurki...
*
 Film oglądałam z ogromnym zaciekawieniem. Historia niecodzienna, trudna i wystawiająca na próbę ludzi i ich charaktery, pozwalając odkryć to, co w nas dobre lub złe- kiedy prawda ujrzała światło dzienne. I oczywiście swoim zwyczajem, musiałam przeczytać książkę. Chciałam tylko fragment, chociaż zacząć, a w dwa dni przeczytałam całą. Film był ciekawy, a książka po prostu cudowna i nie mogłam oprzeć się pokusie, by nie zamieścić kilku cytatów. Musiałam naprawdę wybiórczo je potraktować a i tak znalazło się ich tu dużo;)

     Książka różni się nieco od filmu, bardziej jest rozwinięty wątek małżeństwa Kasi z Gogiem, codzienne imprezowanie i picie Goga, ojciec Macieja był nieznany, i to malutki Gogo chorował a nie Maciuś. W filmie to Kasia wynosiła biżuterię, by ją sprzedać na opłacenie rachunków i nie wzięli nic wyprowadzając się z pałacu, Tyniecki w książce pisał wiersze i sztuki teatralne, w filmie grał na pianinie. W książce jest poruszony temat miłości kobiety do kobiety, takiej platonicznej, ale zawsze.

 Książka Trzy serca wybrane fragmenty: 
Kate Pomianówna nie miała nic. Ale Kate w oczach pani Matyldy była doskonałością. Nie tylko zresztą w jej oczach.
W całym pałacu, w całych Prudach, w całej okolicy nie było nikogo, kto by na nią nie patrzył z zachwytem, kto by o niej nie mówił z uwielbieniem. Zarówno panie, jak i panowie, zarówno oficjaliści, jak i służba, zarówno ci, co znali ją od lat pięciu, odkąd przybyła do Prudów, jak i ci, co ujrzeli ją po raz pierwszy, wszyscy otaczali ją atmosferą nieustannej adoracji i jeżeli dziwili się czasem, to tylko temu, że nie mogą znaleźć żadnej skazy ani na jej piękności, ani w charakterze, ani w umysłowości. Jedna była tylko osoba, która nie uważała jej za doskonałość, lecz tą osobą była sama Kate.

*
... A Gogo?... Przecież teraz będzie się musiał wyrzec wszystkiego. Stanie się od razu nędzarzem, nikim, jakimś panem Maciejem Zudrą... Jak wyjaśnić tę nową rolę?... Czy potrafi z nią się pogodzić,czy zdoła udźwignąć swój nowy los?... Gogo... Niewątpliwie jest dzielnym mężczyzną, ale czy ma dość hartu, dość woli, dość siły? A zwłaszcza czy nie przyjmie tego wszystkiego jako upokorzenia, jako policzka dla swej dumy, która tak często graniczyła z pychą. Syn prostej chłopki i niewiadomego ojca...
*
      Ten na wpół okrzesany oficjalista dworski o sztywnych manierach służącego, ten pisarczyk wkrótce już będzie właścicielem Prudów, hrabią, wielkim panem. Czy nie zechce wtedy tak, jak większość ludzi, których dzięki zbiegowi okoliczności los wyniósł wysoko, zemścić się na wszystkich tych, którym dotychczas musiał nisko się kłaniać?... Spadnie zeń ten uniform służbistości, ta liberia szacunku i co się ukaże?... Brutalny despotyzm,zarozumiałość, chęć poniżania innych?...
*
 Wychodząc za mąż, oczywiście, wiedziała dokładnie wszystko, co dotyczy fizycznej strony współżycia małżonków. Traktowała to w teorii jako rzecz naturalną i konieczną. Obawiała się jednak, że w praktyce nie zdoła opanować wstrętu do tego wszystkiego, co w miłości jest zwierzęcego, wulgarnego, nieetycznego. Pomimo ukończenia lat dziewiętnastu nie miała rozbudzonych zmysłów. I właśnie żywiła wdzięczność dla Goga za to, że potrafił w sposób subtelny i łagodny nauczyć ją pieszczoty, zmusić bez brutalności jej krew do szybszego krążenia, a jej usta do tęsknoty za pocałunkiem.
Ta nowa dziedzina życia, przed którą uczuwała instynktowny lęk, otwarła się dla niej pełna nieznanych dotąd wzruszeń i powabów. W tym była zasługa Goga.
Doznała i tu może pewnego zawodu. Skoro już odkryła w sobie nową dozę wrażliwości, zdolność do nowych podniet i nowych przeżyć, z dnia na dzień oczekiwała doznania jakiegoś apogeum rozkoszy, o którym tak przekonywająco opowiadały różne kobiety i z taką emfazą pisały książki. Nie było tu jednak ani szału, ani zapomnienia, ani płomiennych wybuchów, ani rozżarzeń, w których poza świadomością rozkoszy nie istnieje nic.
Nie. Ich noce były pełne ciepła, pełne słodyczy i łakomego zaspokajania zmysłów. Wystarczyło to zresztą Kate i nawet zaczynała myśleć, że tamte, tak reklamowane huragany namiętności są jedynie wytworem fantazji erotomanów lub udziałem kobiet seksualnie nienormalnych.
*
-Pogrzeby, śluby i rozbijanie talerzy na głowach, to są te nieliczne, niestety, zdarzenia, które urozmaicają ohydę życia rodzinnego. Państwo, jak słyszałem, od niedawna są po ślubie - zwrócił się do Kate.
     -Tak. Ale mamy nadzieję, że dalsze atrakcje przyjdą nieprędko.
-Rozumiem. Mówi pani o drożyźnie talerzy. Istotnie,kryzys ekonomiczny i w tej dziedzinie spowodował rodzaj zastoju...
*
-Są dwa rodzaje kobiet. Jedne nigdy nie zaznają spokoju, wciąż węszą za nową zdobyczą. Polują na upatrzonego, a gdy go przytroczą do swego pasa, natychmiast tropią następnego. Drugi rodzaj to kobiety-potrzaski. Nie rzucają się na zdobycz, lecz starannie ukryte czatują na nią cierpliwie i spokojnie. Gdy niebaczna ofiara zbliży się do nich, chwytają go jak w kleszcze i same nie puszczą nigdy. Do takich należy pani, Kate.
       -Ja?!- zgorszyła się Kate.
-Pani i wszystkie kobiety, które urodziły się po to, by być żonami.
       *
-Więc cóż pani nazywa dojrzałością? - szczerze zaciekawiła się Kate.
- Dla kobiety?... Dla kobiety — odpowiedziała po namyśle pani
Jolanta- zupełnie coś innego niż dla mężczyzny. Kobieta, by osiągnąć prawdziwą dojrzałość, musi wiedzieć, nie rozumieć, lecz wiedzieć, co to jest miłość. Pani będzie kochała i wtedy dopiero pani dojrzeje. A dojrzeć to znaczy poznać smak życia, dojrzeć to znaczy oddychać pełną piersią, to znaczy mieć uczucia napięte jak anteny, którymi wyławia się z eteru najlżejsze drgnienia. To znaczy w ogóle żyć. 
*
Gdy stoję przy tym człowieku, czuję się tak, jakbym stała przed zamkniętymi drzwiami, za którymi panuje zupełna cisza. Lecz wiem, iż dzieją się tam jakieś sprawy gwałtowne, potężne, tragiczne, jakieś walki olbrzymów. Wyłamałabym te drzwi, ale do tego nie starczy mi siły.
I oto wydało się jej, że musi, że powinna dotknąć ręką tych drzwi, a same się otworzą, i jednocześnie ogarnął ją lęk przed tym, co za nimi  znajdzie, przed czymś nieokreślonym, tajemniczym, obezwładniającym, a niebezpiecznym jak pożar, jak wodospad, jak sploty lian w dżungli...
*
-Ty się kochasz w pani Kate — powiedział  kiedyś malarce Jolancie, Tukałło. 
    -Zawsze kochałam się w pięknie- odpowiedziała.
I wziąwszy Kate pod rękę musnęła wargami jej włosy. Dawniej całowała ją zawsze w usta, czego Kate nie lubiła. Te pocałunki wydawały się jej dziwne i jakby nieprzyzwoite.
*
Kate najdroższa Kate -przerwała Jolanta- Nie przeczę, że pani sama może nie zdawać sobie sprawy z tego, ale w naturze pani leży okrucieństwo. Niekoniecznie trzeba zdzierać komuś skórę żywcem czy wbijać drzazgi pod paznokcie. Czasami wystarczy milczeć. To też może być okrutne. 


*
-Z pana prawdziwie niebezpieczny obserwator. Muszę się pana strzec.
-Nie potrzebuje pani. Niczego złego i tak w pani nie znajdę.
- Dlaczego?Czy uważa mnie pan za kobietę wolną od wad?
-Nie. Ale dlatego, że i wady można lubić. Wady są taką samą charakterystyczną cechą danej jednostki, jak i zalety. Jedne i drugie składają się na indywidualność. Nie wierzę w istnienie na ziemi aniołów i diabłów. Właściwości niebiańskie i piekielne pomieszane są w każdym człowieku. Otóż wszystko zależy od miksera. Jeden cocktail będzie smaczny, drugi nieznośny.


*
Wziął jej ręce i bez słowa przyciągnął ku sobie. Nie opierała się. Wówczas objął ją ramieniem i pochylił się nad jej twarzą.
Kate nie cofnęła ust i zwarli się w długim pocałunku. Teraz dopiero, w tej półprzytomności zrozumiała, jak bardzo i od jak dawna pragnęła tego. Ogarnęło ją przemożne uczucie zaspokojenia, osiągnięcia,spełnienia się... Uczucie słodkie, obezwładniające, a jednocześnie budzące w piersi pragnienie krzyku, głośnego wołania o swoim szczęściu i pragnienie drugie: biec przed siebie, na oślep, przez łąki, przez szerokie, bezkresne łąki w słońcu, w radosnym, pijanym pogodą szczęściu, którego ani objąć, ani pojąć niepodobna, które rozsadza nadmiarem oddechu płuca... I tak rozkosznie, tak oszałamiająco mąci myśli...
       -Więc to jest miłość... to jest miłość. Ja kocham... Ja kocham...


*
Roger zbliżył się do niej i stojąc tuż obok powiedział:
-Nie oddam cię za nic, nawet za twoje własne szczęście... Słyszysz, Kate, nie oddam!... Nie wierzysz moim uczuciom, boisz się, że wygasną? Więc na miły Bóg! Spójrz mi w oczy! Przecież to całe moje życie! Przecie to cały mój świat! Ty i tylko ty! I wszystko dla ciebie i tylko dla ciebie! Kate! Gdybym przestał cię kochać, nie zostałoby nic dla mnie i nic ze mnie! Kate! Kate!... Chciałaś popełnić szaleństwo! Zabić siebie i mnie. Bo nasza miłość to my. 
Jakże oddzielisz od siebie to, co jest tobą?...

środa, 14 marca 2012

Śluby ułańskie 1934



-Jestem starym kawalerem, bo dobrym kawalerzystą może być tylko kawaler. Ołtarz i obrączka to nie są rzeczy dla nas, panowie.
-Według rozkazu gotowi jesteśmy ślubować, że nikt z nas się nie ożeni!
Te słowa to tylko trochę smutny żart, ponieważ pułkownik Gończa z osobistych powodów złożył taką specyficzną przysięgę. A mianowicie przed laty nieszczęśliwie się zakochał i postanowił być wierny, tej której serce zostawił. Chociaż ona o tym nie wie. Skomplikowane w filmie dosyć sprawy są.
Jak to w miłości...
 By widzowi przybliżyć nieco obraz czasu w jakim narodziła się ta miłość, major Załęski zabiera się do czytania swoich pamiętników i wspomina...
Cofa się do roku 1914 kiedy na ochotnika, jako młody chłopak, wstępuje do Legionów. Wraz ze swoim oddziałem dociera do dworku w Pleszczewicach. Zatrzymują się tam na kwaterę. Przez przypadek małej Krzysi wyrywa się, że mają konie, które przecież podczas wojny były na wagę złota i wojsko często je rekwirowało- tak będzie i w tym przypadku. Jednak właściciel dworu, postanawia dołączyć do oddziału, pod pretekstem konieczności pilnowania swoich koni.
Pleszczyński zabiera zdjęcie żony, zostawia jej list i odjeżdża bez pożegnania. Maria Pleszczyńska  usłyszy jeszcze ostatni tętent końskich kopyt o twardą ziemię. Woła za nim rozpaczliwie, ale mąż się nie odwróci, nie pomacha jej, nie prześle całusa..nic.
Był już rok 1915 październik.
Toczy się wspólna dola żołnierska, głód, zimno.
Psiakrew chwili spokoju na tej wojnie człowiek nie ma, albo pyskują albo się biją..
Pleszczyński, niestety ginie. Do dworu, do jego żony, przybywa wysłany przez niego pułkownik Gończa.


-Jego ostatnią myślą była myśl o pani. Kazał mi oddać pani ostatnie pozdrowienie i tego orzełka..
- Tego orzełka kazał mi oddać..- mówi z bólem Maria, trzymając w ręku zimny metal z ułańskiej czapki- Dlaczego się tak stało?- pyta właściwie samą siebie.
- Dla tego orzełka...




 Nie oddaje jej jednak fotografii z nią. Dlaczego? No właśnie...
Na tym kończą się wspomnienia.
Mija wiele lat i znów piękni ułani trafiają do dworu w Pleszczewicach na kwaterę. Co tym razem się wydarzy? Czy miłość zwycięży?... 


***
Wybrane cytaty:
-Szczęśliwe życie w takim mieście i te kina mają i te dancingi i ten kryzys...a co to takiego ten kryzys?
- Kryzys, to jakby to pannie powiedzieć... tak po chłopsku.. ser jest, bigos jest, wszystko jest, tylko wcinaj i wcinaj! A ja nie mogę... i to jest właśnie kryzys-wszystko jest, a ludzie nie mogą..
Powiem, że "definicja" kryzysu sprzed osiemdziesięciu lat, sprawdza się i przy obecnym kryzysie..
*
-Pani jest bardzo piękna.
-Być może, dawno już tego nie słyszałam.
- O, to źle. Piękna kobieta powinna codziennie słyszeć o swojej urodzie, to ją najlepiej pielęgnuje. To jest tak samo jak z rasowym koniem, którego trzeba codziennie czyścić.
-Naturalnie, to tak samo jak z koniem...
*
-Barbara! Kapelusz!
- O rany boskie,  co się stało?
- Na wojnę jadę.
-Na wojnę?!
- Tak! Wieczorem wracam, żeby mi placki kartoflane były gotowe!


***
To właściwie nie jest film typowo wojenny, mimo, że ułani w większości scen występują. A swoją drogą... ach, jacy piękni ci ułani są, w mundurach, z szablą, na koniu. Normalnie marzenie, takiego bohatera  za męża byłoby mieć... ówczesnej dziewczynie. Gdyby tylko tych ślubów nie składali... ;)
 To film o miłości, która narodziła się w tym czasie, tak ważnym dla Polski. 


***
- W pułkownika Gończę wcielił się Franciszek Brodniewicz
- W scenach wojskowych wystąpił siódmy pułk ułanów lubelskich. Pieczy nad tymi scenami podjął się generał  Bolesław Wieniawa-Długoszowski, który w dniu 1 lipca 1942 roku popełnił samobójstwo, wyskakując z tarasu na piątym piętrze domu, w którym mieszkał w Nowym Jorku. Oficjalnym wytłumaczeniem odebrania sobie przez Wieniawę życia, było rozgoryczenie odsunięciem go od bieżących spraw pogrążonej w wojnie Polski. Okoliczności i motywy śmierci generała pozostają jednak do dziś przedmiotem dyskusji historyków.
-Maria Modzelewska (Maria Pleszczyńska) użyczyła swojego głosu królewnie Śnieżce w pierwszym pełnometrażowym filmie animowanym Walta DisneyaKrólewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków 1937. Jej mężem był Marian Hemar, autor tekstów takich szlagierów jak: Kiedy znów zakwitną białe bzy, Upić się warto i innych. Jednak w małżeństwie nie układało im się za dobrze. Rozstali się w 1939 roku, oboje uciekając z Polski, przed zawieruchą wojenną, w innych kierunkach. On w 1946 ożenił się z amerykańską tancerką i aktorką, popełniając tym samym bigamię, ponieważ oficjalne unieważnienie małżeństwa Modzelewska przeprowadziła dopiero 1956 roku.
 - W roli Krzysi wystąpiła bardzo popularna jako piosenkarka i aktorka w tym czasie Tola Mankiewiczówna. Jednym z przebojów wylansowanych przez Tolę toOdrobinę szczęścia w miłości. Do piosenki tej słowa napisał Emanuel Schlechter. W dwudziestoleciu międzywojennym tworzyła parę sceniczną (śpiew) z Aleksandrem Żabczyńskim, który w Ślubach ułańskich wystąpił w roli Stanisława Pleszczyńskiego.
- Jednak to aktorstwu Aleksander Żabczyński zawdzięcza największą popularność. Debiutował w 1926 roku, jeszcze za czasów kina niemego, w filmie Henryka Szaro. W późniejszym czasie występował już tylko w filmach dźwiękowych, zwłaszcza w komediach muzycznych. Scenariusze do tych filmów zazwyczaj były pisane specjalnie dla niego, co świadczyło o tym, że Aleksander Żabczyński zaliczał się do czołówki przedwojennych aktorów.
-W roli Agaty wystąpiła żona Aleksandra Żabczyńskiego,  Maria Żabczyńska.
- O Mieczysławie Krawiczu, znakomitym reżyserze, nie ma praktycznie nic w necie- poza datą urodzenia i śmierci. Data śmierci to wrzesień 1944 rok, przypuszczam więc, że zginął podczas Powstania Warszawskiego.
 -Film Śluby ułańskie swoją premierę miał  23 grudnia, także prawie trafiłam z datą ze swoja premierą, bo wpis wstawiłam 21 grudnia.


*
Szkoda, że tak mało jest do poczytania w necie, na temat tak wyjątkowych osobowości. Bardzo bym chciała sięgnąć po lekturę na dany temat o którym piszę, niestety brak czasu ogranicza moje możliwości. A każdy wpis jest dosyć pracochłonny. Ułożenie wszystkiego w choć trochę zgrabną całość, zajmuje mi czasem dobrych kilka dni. Staram się po prostu;)

wtorek, 13 marca 2012

"Huragan" Wacław Gąsiorowski, Joanna Żubr


Chciałabym napisać o filmie i książce- swoim zwyczajem. Jednak będzie o samej książce, ponieważ nikt niestety nie podjął się jej ekranizacji. A szkoda. Wielka szkoda i właśnie z tego też względu podjęłam się jej opisu. A nuż...
Mowa o Huraganie Wacława Gąsiorowskiego.

Ale najpierw o bohaterce książki...

***

Zamiarem niewątpliwym jest Napoleona, aby kraj ten wskrzesić i do dawnej świetności powołać, że urzeczywistnienie tego zamiaru spoczywa całkowicie w ręku Polaków, o których wierności a oddaniu chce się cesarz naocznie przekonać, że Wybickiemu oświadczył wręcz, że jeżeli zobaczy, iż Polacy godni są być narodem, będą nim...

Joanna Żubr wierząc w szczere intencje Napoleona, brała czynny udział w wojnach prowadzonych przez niego. Wielu Polaków walczyło w Legionach Napoleona, ufając w jego uczciwości i temu, że jeśli mu pomogą, on później pomoże im odbudować Polskę. 
A więc walczyli zapamiętale i szczerze oddani cesarzowi, często wołając jego imię i ginąc z jego imieniem na ustach.  

– Niech żyje cesarz! – wołali ranni.
– Niech żyje cesarz! – szeptali konający, ostatnie wydając tchnienie.

Joanna Żubr, jedna z bohaterek książki, naprawdę istniała. Brała czynny udział w wojnach prowadzonych przez Napoleona, wierząc w jego w szczere intencje wobec narodu polskiego. Tak jak i wielu innych Polaków. Walczyli zapamiętale i szczerze oddani cesarzowi, często wołając jego imię i ginąc z tym imieniem na ustach. Żubrowa nie ginie, a wręcz wszędzie, gdzie się pojawi, wsławia się swoim bohaterstwem i odwagą. Jednak jej początki w armii nie były łatwe, ponieważ musiała ukrywać swą płeć i nosić męski mundur. Dnia 19 maja 1809 roku, w czasie bitwy o Zamość, w wieku prawie pięćdziesięciu lat, przedostała się na czele grupy żołnierzy przez sekretną furtkę, i wdarła na mury zdobywając armatę. Pułkownik Stanisław Potocki pogratulował Joannie i Maciejowi i obiecał odznaczenia. Jednak książę Józef Poniatowski krzyża nie zatwierdził, a w zamian ofiarował wynagrodzenie pieniężne. Zabolało to odważną kobietę bardzo, ponieważ nie walczyła dla pieniędzy, ale za honor ojczyzny. Upragnionym krzyżem Virtuti Militari została odznaczona dopiero w 1812 roku, gdy Napoleon postanowił wyprawić się przeciwko Rosji i w tym celu sformował wielonarodowościową armię. Małżeństwo Żubrów znalazło się w składzie stutysięcznej armii z Księstwa Warszawskiego. Podczas nocnego zwiadu koło Bychowa Starego, jej mąż podporucznik Maciej, wraz z częścią oddziału, został otoczony niespodziewanie przez oddział Kozaków. Sierżant Joanna, niezwłocznie, wraz z pozostałą częścią oddziału, pośpieszyła na pomoc. I oczywiście rozgromiła Kozaków. Krzyż został jej wręczony przez generała Edwarda Żółtowskiego uroczyście podczas bankietu, wydanego specjalnie na jej cześć. Joanna Żubr była jedną z pierwszych kobiet na świecie, która otrzymała order za bohaterstwo, a  pierwszą Polką, która otrzymała najwyższe odznaczenie bojowe. 

 -Na początku jednak ukrywała swą płeć, nosząc męski mundur. Waldemar Łysiak nazwał ją "żeńskim Zagłobą". Zyskała ten przydomek dzięki odwadze, energii  i sprytowi, z wyglądu była też dosyć korpulentna.

-Niektóre kobiety pozostawały przy żołnierzach piorąc im odzież. Inne uprawiały nierząd. Przy braku dyscypliny, bardzo ciężko było się pozbyć takich pań, żołnierze nawet nie bardzo się starali, uważając je za przydatne...

 -Były też w armii kobiety podające się za mężczyzn i pełniące normalną służbę wojskową. Większość z nich po prostu nie chciała rozstać się z ukochanym. Niejednokrotnie udawała się im ta mistyfikacja przez długie miesiące. 

- Grób Joanny Żubr znajduje się na cmentarzu w Wieluniu, przy ulicy 3 Maja. W Wieluniu zachował się też jej dom, na ulicy od jej nazwiska pod numerem jeden.

Wybrane cytaty o niej z książki Huragan:

-Gadajcie, coście za jedni?!
–Joanna Żubr, markietanka pierwszej legii, pierwszego batalionu – odparła dumnie baba– A to mój stary niedołęga...
–Maciej Żubr, podoficer pierwszej legii, pierwszego batalionu, drugiej kompanii! – poprawił chłop.

*
– Et! Co tam! Wytarmosili was! Niech wam będzie na zdrowie! Widzę, żeście porządni ludziska! W wasze ręce! Pijcie, Żubr! A i wy się nie wzdragajcie! Na przeprosiny!
– Ha! Wzdragać to ja się nie będę! – rzekła z przekonaniem baba sięgając po kubek. – Tylko ty, stary, folguj i do kubka mi się nie przylepiaj zanadto!

*
– A widzisz! Nie kto inny, tylko ta baba twoja!... Lata od harmaty do harmaty... nabija i strzela. Chłopów sobie do pomocy naspędzała... pruskich kanonierów zebrała i straszy nam całą okolicę... ba, od tego trzęsienia aż nam tynki odlatują! Poszedłem tam, na mury... Proszę... przekładam!... Ani weź!... "Kapitan – mówi – kazał... odwołania rozkazu nie było!..." "Kobieto – tłumaczę – zastanów się, pókiż tego będzie?..." "Póki prochu starczy!..."Kapitanie kochanku, nie od dziś na świecie żyję, różne już widziałem, lecz takiej baby zaciętej ani razu!!!

*
– A!! Krzyże macie?
– Mamy! – odparła z fantazją markietanka.
– Jakie?
– Ze... chrztu świętego!
Napoleon spojrzał bystro na Żubrową.
– Nie o te pytam! O wojskowe.
– Nie ma, ale będą, najjaśniejszy panie!
– Proszę! Jesteście tego pewni?
– Najzupełniej...
Bonaparte się uśmiechnął – odpowiedzi markietanki podobały mu się.
– Jakże to myślicie je zdobyć?
– Zwyczajnie, najjaśniejszy panie! Trafi się chorągiewka, to tylko,aby potarmosić trochę, i legia jest!
– Hm! Zapewne! Najprostszy sposób...
Cesarz ze wzrastającym zajęciem jął przypatrywać się babie, która w świetle księżyca, skulona na koniu, z włosem wystającym spod owiązanej na głowie chusty, wyglądała jak wcielenie bajecznej czarownicy.

*
Hm! – mruknęła baba po namyśle. – Zobaczymy, może... cię wezmę do mojej komendy!...
Waśka spojrzał z zakłopotaniem na Żubrową i rzekł nieśmiało:
– Gdzie mnie!... Kiedyś człowiek około ojcowej chałupy umiał chodzić, a co wodę nosić potrafił i drwa rąbać, a choć i kartofle skrobać... ale dziś?...
– Dosyć!... Słuchać!... U mnie będziesz nosił karabin, rąbał pałaszem a skrobał lederwerki, bo inaczej, sacrebleu, caramba, nie ma żartów!..

***

Szturmowanie przez szwoleżerów polskich wąwozu Somosierry, bronionego przez dziesiątki armat hiszpańskich i osaczanie Saragossy, bronionej tak zaciekle – to dwie bitwy, które stały się sławne na cały świat i przeszły do historii jako świadectwo niesłychanego męstwa Polaków i bezprzykładnej pogardy śmierci. Męstwa chyba niepotrzebnego, bo okazanego w złej sprawie. Dopiero z czasem otworzyły się Polakom oczy. Powoli zaczęli rozumieć, jaką rolę spełniają
w Hiszpanii. Nie jest przypadkiem, że główny bohater powieści, Florian Gotartowski, bierze udział w słynnej szarży pod Somosierrą, ale później dostaje się do niewoli i oblężenie Saragossy przeżywa nie po stronie Francuzów, lecz wewnątrz twierdzy.
Fragment posłowia- Leon Przemski

Główny bohater Huraganu, Florian Gotartowski jest byłym żołnierzem Legionów Dąbrowskiego.  Powieść zaczyna się jego powrotem do domu i potyczką z Prusakami. Florianowi pomaga małżeństwo Żubrów. Poprzez całą powieść ich losy się splatają i rozplatają, winna temu jest zawierucha wojenna.
W książce przedstawiona jest obrona Częstochowy, wyprawa do Francji a potem do Hiszpanii na wojnę. W tym czasie powstaje też Księstwo Warszawskie, które Napoleon utworzył na otarcie łez Polaków, a które jednak było całkowicie zależne od niego.  

 W Hiszpanii udaje się  Florkowi Gotartowskiemu wykryć spisek na życie Napoleona, walczyć dzielnie pod Samosierrą, a potem nagle zostaje uznany za zaginionego. 

Poprzez wszystkie te zdarzenia towarzyszy mu dziewczyna, miłość od pierwszego wejrzenia- Zosia Dziewanowska. Niestety towarzyszy mu tylko w sercu, w głowie i myślach. Dziewczyna bowiem została porwana w tajemniczych okolicznościach i wszelki ślad po niej zaginął...

Myśl o Zośce kołatała się w nim, snując mu obrazy pełne grozy. Wszystkiego od Prusaków mógł się spodziewać. W zapamiętaniu swym nie znali oni litości, w przemocy a gwałcie - pomiarkowania. Im pewniejsi byli bezkarności, tym zwierzęcość ich występowała silniej!...

*
Książkę czyta się w miarę dobrze, co nie przeczytałam to sobie dopisałam, dowyobrażałam. Brakowało mi może trochę opisu emocji, uczuć między głównymi bohaterami- Zosią i Florkiem. 
Ale tak jak napisałam wcześniej, to co nie przeczytałam, to sobie dowyobrażałam... ;)
 Książka naprawdę warta przeczytania, emocjonująca i szkoda, że zapomniana...

Początkowo powieśc ukazywała się na łamach Dziennika dla wszystkich i cieszyła się wielką popularnością. Redakcja i autor zasypywani byli listami od czytelników. Niektórzy chwalili, inni żądali informacji o źródłach. Gąsiorowski na początku cierpliwie tłumaczył, ale z czasem zaczęło go to irytować. Kontynuacją pierwszej powieści były Rok 1809 i Szwoleżerowie gwardii.  

***
I jeszcze o bellum i o tym jakie zawsze przynosi ze sobą spustoszenie i cierpienie. To były czasy kiedy jedna bellum się kończyła, by za chwilę zaczynała następna. Gorsza. 
                                                                                 Bellum (łac.)- wojna. 


Wybrane cytaty:

Pole bitwy zdawało się jakby obumarłe. Kałuże krwi krzepły, ciała stygły, prochem okopcone, miazgą obluzgane; na oblicza poległych zstępował majestat śmierci, ścierał ślady bólu, zmarszczone wygładzał czoła. Niekiedy wśród ponurej ciszy słychać było jeszcze cichy jęk... a niekiedy przeciągłe... ostatnie westchnienie konającego. 

* 
Ofiara krwi za wielka! Kwiat młodzieży! Prawda, szesnaście krzyżów na pułk, dwadzieścia kilka awansów, deszcz złota hiszpańskiego, ale nie!... Patrzcie, tam!...
Dautancourt wskazał ręką na żółty, świeżo usypany kopiec, który wznosił się za wylotem wąwozu – pośrodku rozległej doliny.
– I pomyśleć, że ludzie ci na to urodzili się nad Wisłą... aby tu, na tym pustkowiu lec!...

*
Nieprzyjaciel sroższy od oblegających trawił Saragossę w jej ostatnich szańcach.
Chleba już nie było. Konie i psy zjedzone. Każde ziarnko, każda łyżka najnikczemniejszej strawy szła na wagę złota...aż w końcu i ono utraciło wartość.
Straż obywatelska coraz częściej w piwnicach domów znajdowała niezastygłe jeszcze zwłoki z wyrwanymi kawałami ciała...
Zaraza wybuchała coraz gwałtowniej, coraz zajadlej. Umarłych zaprzestano grzebać...Wrzucano ich do opuszczonych piwnic lub lochów – a gdy te się wypełniały, zawalano kamieniami otwór i ustawiano przy nich straż. Ludzie stali się już hienami.

*
Obraz nędzy i wyniszczenia zdumiał zwycięzców. Patrząc na te szeregi postaci bladych, wychudłych, chwiejących się, owiniętych szmatami, czasem ledwie przytomnych – żołnierz francuski zapadł w ponure milczenie. Bębny i trąby, które miały fanfarami powitać upokorzonych, ogłuchły.
Oficerowie odwracali oczy...


LinkWithin